Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

czwartek, 31 stycznia 2013

Konkurs Mennicy Wrocławskiej na najlepszy blog o oszczędzaniu

Zdecydowałem się wziąć udział w konkursie na najlepszy blog o oszczędzaniu, który to jest organizowany przez Mennicę Wrocławską.
Podjąłem taką decyzję, ponieważ mój blog istnieje już kilka lat w sieci i udało mi się stworzyć parę w miarę wartościowych tekstów, które mogą pomóc początkującym w podjęciu decyzji o oszczędzaniu i marzeniu o niezależności. W wolnej chwili spróbuję wyszperać te najbardziej cenne i je jakoś wyróżnić lub przypomnieć.
Jeśli ktokolwiek z Czytelników zechce pobawić się we wsparcie dla mojego blogu, zachęcam do głosowania (banner, który przeniesie Was na stronę głosowania jest po prawej stronie). Nikogo nie nakłaniam, nikogo nie przymuszam. To Wasza suwerenna decyzja.
Dla mnie najważniejsza jest możliwość pokazania się szerszemu gronu. A takową możliwość daje ten konkurs. Osobiście jakichś większych nadziei sobie nie robię, ponieważ - tak jak w decyzjach inwestycyjnych - zachowuję bardzo umiarkowany optymizm.

Cichy zakup cichej spółki

Ilustracja: stooq.pl
Ostatnio postanowiłem swój portfelu wzbogacić o kolejną spółkę. Tym razem jest to IPL kupiona za średnią cenę 32,24 PLN. Dlaczego zdecydowałem się na taki krok?
Jest kilka powodów. Jest to przede wszystkim spółka, która jest w trendzie wzrostowym. Wskaźniki raczej nie wskazują na jakieś przegrzanie, więc potencjał na wzrosty jeszcze jest.
Ryzykiem może być fakt, że jest ona już trochę wykupiona, więc nie wiadomo, czy nie zacznie się realizacja zysków ze strony posiadaczy tych akcji. Póki co, nie widać takiego zagrożenia.
SL jest na poziomie w granicach 10%, natomiast zysk jaki mnie interesuje to w granicach 20%. Być może strategia ulegnie modyfikacji, jeśli będą ku temu powody (np. jak więcej osób się nią zainteresuje i będzie większa płynność na niej). Wówczas może ustawię kroczący SL powiedzmy na poziomie 5% od szczytu. Zobaczymy, jak to będzie.
Równie dobrze kurs może spaść i mi wyczyścić obecnego stop lossa i będzie po zabawie.
Plusem, w moim odczuciu, jest fakt, że spółką nie interesuje się za wiele osób, a ona rośnie. Czy w tym wypadku sprawdzi się powiedzenie, że pieniądze lubią zarabiać w ciszy? Oby.

środa, 30 stycznia 2013

ETF - wchodzić?

Ilustracja: stooq.pl
Niedawno jeden z moich Czytelników napisał, że ciekawym rozwiązaniem jest zainteresowanie się funduszem ETFW20L, który to naśladuje WIG20.
Nie byłem zwolennikiem tego, ale postanowiłem przyjrzeć się tematowi. Cóż dostrzegłem?
Po pierwsze, kursy WIG20 i ETFW20L coraz bardziej się rozjeżdżają. Jest to spowodowane tym, iż Lyxor zrezygnował z wypłacania dywidend. A więc cała idea podążania za kursem legła w gruzach. Owszem, kurs idzie w tym samym kierunku, ale już nie stanowi takich proporcji, jakie miał w założeniu.
Druga sprawa, zainteresowanie. Spójrzmy na wykres. I co na nim widzimy? Praktycznie od połowy ubiegłego roku obroty są niziutkie. A to oznacza, że zwyczajnie nie ma tym produktem zainteresowania. Właściwie sytuacja taka ma miejsce od momentu, gdy oficjalnie było już wiadomo, że dywidend nie będzie. Może to moje rozumowanie jest błędne i jest jakiś inny powód mniejszego zainteresowania?
Czy pomimo powyższych faktów, warto zainteresować się ETF? Nie mnie to oceniać. Jest to na pewno jakaś forma na zdywersyfikowanie naszego portfela i chyba jedna z lepszych możliwości na inwestycję w coś, co naśladuje indeks WIG20 (nie da się ukryć, że ma to potencjał do wzrostu). Ja jednak na razie w to nie wchodzę. Chyba, że znajdę gdzieś na forach, blogach lub w książkach coś, co mnie do tego przekona.

Projekt 10 PLN w zaawansowanym stadium. Wady i zalety

Foto: autor
Jak informowałem wielokrotnie na tym blogu, od ponad pół roku bawię się w projekt, który polega na odkładaniu banknotów 10-złotowych. Co prawda na dzień dzisiejszy nie wiem, ile ich już uzbierałem, ale pewne jest, że jest to już ponad 400 sztuk (a może nawet bliżej 500).
Z perspektywy czasu stwierdzam, że projekt był ciekawą inicjatywą, która pozwoliła mi zrozumieć pewne rzeczy, a także... poznać siebie. Dodam, że takie oszczędzanie nie jest proste. Krótko zatem o wadach i zaletach, a także trudnościach i zagrożeniach, które się napotyka.

WADY:
- szybko znikające pieniądze. Po rozmienieniu 100 PLN cała kwota często rozpływa się bardzo szybko (dla początkujących oszczędzających lepszym rozwiązaniem jest odkładanie 5-złotówek,
- wymaga dużej cierpliwości, więc nie jest to projekt dla każdego,
- uzależnia (tzn. często widząc 10-złotówkę od razu ją odkładamy na naszą kupkę, mimo iż np. mamy jakiś pilny wydatek. I wówczas sięgamy po banknot o większym nominale),
- pieniądze są nieoprocentowane.

ZALETY:
- jak już się wkręcimy w zbieranie, to nasza kupka zaczyna szybko rosnąć. A nic tak nie wpływa na efektywność naszego działania, jak widok rosnącej sterty banknotów,
- uczy nas oszczędzania,
- uczy cierpliwości,
- pozwala na uzbieranie całkiem sporej kwoty na dowolny cel,
- uzależnia (w tym pozytywnym znaczeniu - zarówno nas, jak i często rodzinę, a nawet... sklepikarzy, którzy dowiedziawszy się o moim projekcie chcieli odkładać mi dziesiątki),
- duma i radość po osiągnięciu celu.

Foto: autor
TRUDNOŚCI i ZAGROŻENIA:
Głównym zagrożeniem, a zarazem trudnością jest to, co nadmieniłem w wadach. Pieniądze naprawdę szybko się rozchodzą. Zwłaszcza, jak idziemy do sklepu ze stuzłotówką, kupujemy coś za 10-20 PLN, a sprzedawczyni wydaje nam resztę w dziesiątkach. Wówczas stajemy przed dylematem: wszystko odłożyć, czy tylko część, a resztę zostawić na inne zakupy. Jeśli zostawimy część na inne zakupy, to będzie nam żal, że ich nie odłożyliśmy. Trochę to oszczędzanie utrudnia nam racjonalne myślenie. Ja, niestety (albo stety) byłem twardy w swoim postanowieniu i odkładałem wszystkie dziesiątki (wyjątkiem były jedynie zniszczone pieniądze, które otrzymywałem. Te wymieniałem bardzo szybko, bo nie lubię mieć śmieci w portfelu).
Zagrożeniem jest też wymienione w wadach i zaletach uzależnienie. Projekt mi się kończy i tak naprawdę żal mi go zamykać. Chętnie pociągnąłbym go do 1000 sztuk (czyli na zakończenie byłaby ładna sumka 10 000 PLN). Muszę się zastanowić, czy jest sens. Głównym motywem, dla którego zacząłem zbierać te dziesiątki, była chęć pobicia osiągnięcia tego człowieka. Trudno mi powiedzieć, czy on jeszcze zbiera te pieniądze (zadałem mu pytanie i jeśli zechce mi odpowiedzieć, opublikuję jego wypowiedź tutaj), ale jeśli nie, to udało mi się więcej zebrać.

Foto: autor
Na dalsze podsumowania przyjdzie jeszcze czas, jak postanowię, co dalej począć. Chciałbym jednak pokazać, szczególnie początkującym i młodym osobom, że oszczędzanie ma sens. Cierpliwość, konsekwencja i upór przynoszą efekt, który zresztą możecie zobaczyć na załączonych zdjęciach. Będę bardziej niż szczęśliwy, jeśli ktokolwiek z Czytelników pod wpływem moich postów podejmie decyzję o oszczędzaniu. Sposób nie ma znaczenia, chodzi o sam fakt jego rozpoczęcia. Im szybciej to zrobicie, tym lepiej. Jeśli brakuje Wam cierpliwości i konsekwencji w działaniu, to oszczędzanie w ten sposób pozwoli Wam na to, by zacząć się uczyć.
Warto zauważyć, że projekt ma nieco ponad pół roku, a udało mi się odłożyć dość sympatyczną sumę pieniędzy i to bez jakichś wielkich wyrzeczeń. Owszem, były chwile zwątpienia, jak zauważyłem, że mi się stówy za szybko rozchodzą, ale jakoś przetrwałem to. Z głodu nie umarłem, a efekt jest niezły.
Pytanie (retoryczne) do moich czytelników. Warto oszczędzać?

wtorek, 29 stycznia 2013

Budowa portfela na lata. Czy warto?

Zastanawiam się od pewnego czasu nad pewnego rodzaju dywersyfikacją portfela. Nie chodzi mi jednak o podział na bezpieczniejsze i ryzykowniejsze instrumenty, a raczej na podzieleniu go na długoterminowe inwestycje (czyli na przykład z horyzontem 10-letnim) oraz krótkoterminowe spekulacje. Oczywiście znajdzie się też miejsce dla lokat oraz walut, których jestem zwolennikiem, bo nigdy nic nie wiadomo.
Zastanawiam się, czy od następnego miesiąca nie zacząć po prostu część swoich nadwyżek inwestować w jakieś papiery, które wypłacają regularnie dywidendy i są w dobrej kondycji, a także rokują dobre nadzieje na przyszłość. To są oczywiście tylko moje rozważania, bo ostatecznej decyzji nie podjąłem.
Myślałem o możliwości w miarę regularnego dokupowania akcji np. KGHM czy PZU (zwłaszcza ta druga spółka ma dużo kasy i nie bardzo wie, co ma z nią robić, więc regularne przyjemne dywidendy są niemal pewne). Można jeszcze się pokusić o wytypowanie jakichś spółek, ale generalnie z 3-4 spółki to maksimum, które interesowałyby mnie w długim terminie.
Co przemawia za tym, aby zainteresować się taką strategią? Po pierwsze fakt, że jakąś część pieniędzy zainwestuję w coś, w co nie będę musiał za często zaglądać, a przy tym denerwować się, i co raczej ma duże szanse rozwoju. Naturalnie nie chcę być ignorantem i będę interesował się kursem, ale chodzi mi o to, że byłaby to inwestycja na wiele lat, więc nawet obsuwy rzędu 20-25% by nie spowodowały mojej chęci sprzedaży tych akcji (choć wiem, że patrzenie na dane, w których mój portfel topnieje o ileś tam procent jest bolesne). Poza tym, byłyby to pieniądze, których nie bałbym się zamrozić na dłuższy termin, ponieważ nie stanowiłyby one większej pozycji w moim portfelu. Dodam jednocześnie, że otwarcia IKE nie rozważam.
Są też słabsze punkty tego pomysłu. Nie wiem, czy inwestowanie długoterminowe w naszym kraju ma sens. Patrząc na dane historyczne, wiele spółek daje zarobić (jak nie na kursie, to dywidendy to wynagradzają). Problem jest jednak taki, że to co się wydarzyło, to przeszłość. A przyszłość, niestety, nie rysuje się w kolorowych barwach. A jeśli spotka nas to, co Japonię, która to od początku lat 90-tych jest w bessie (zainteresowanych odsyłam do tego wykresu)? Trzydzieści lat bessy może być wyniszczające. Nie twierdzę, że u nas może być podobnie, ale patrząc na pozytywy, trzeba też widzieć słabe strony tego pomysłu.
Ogólnie największą zmorą wszystkich inwestujących jest fakt, że nie ma nic pewnego. W przeciwnym wypadku nie nazywałoby się to inwestycją. Np. kupno złota również nie gwarantuje mi zysku. Co z tego, że kupię złote money, skoro za kilka lat może się okazać, że nie będę mógł wyjść z tej inwestycji ze względu na stratę? Może się zdarzyć, że pozostanę z tymi monetami do końca życia i ich nie spieniężę?
Dlatego też boję się inwestycji długoterminowych, ponieważ ryzyko jest takie, że moje wieloletnie czekanie może nie zostać wynagrodzone.
Wielu inwestorów wzoruje się na Buffecie, ale powiedzmy sobie szczerze, Polska to nie jest USA. I nigdy nie będzie. A nasz kapitał nigdy nie dorówna ich pieniądzom.
Może rozsądniejszym pomysłem byłoby zwyczajne otwarcie jakiegoś kolejnego biznesu (nawet zwykłego spożywczaka w ciekawej lokalizacji). Stopa zwrotu będzie pewnie niższa (przynajmniej na początku) niż nawet na lokatach, o ile nie ujemna, ale daje to poczucie tego, że coś się tworzy, co może wypalić. A potem można otworzyć drugi sklep, trzeci, dziesiąty.
Co jest jednak ciekawe w tym wszystkim, to inwestowanie jest piękne. Ryzykujemy dużo, ale ma to w sobie coś niesamowitego. Podejmujemy samodzielne decyzje, szukamy rozwiązań, które mogłyby nas uczynić bogatymi.

Rozstania (z CIE) nadszedł czas

Jak pisałem w jednym z komentarzy, wyszedłem z CIE. Strata około 8% jest bolesna, ale od początku brałem pod uwagę fakt, że może to być ryzykowne zagranie. Ryzykowne na tyle, że mogło się pojawić jeszcze sporo złych wiadomości. No i takowa się pojawiła, co spowodowało osunięcie kursu.
Spółki jednak definitywnie nie skreślam, bo ona w moim odczuciu ma potencjał do wzrostu, a silniejsza korekta dobrze jej zrobi.
Zakładając, że sprawa z Zachemem pozytywnie się zakończy, a spółka będzie się rozwijała, jest nadzieja na wzrosty, więc biorę pod uwagę możliwość odkupienia akcji, jeśli cena spadnie o kolejne kilka procent.

"Gwałtowna obniżka lokat to samobójstwo" - Piotr Radecki z SK Banku dla naszego blogu

Jak można zauważyć, oferta SK Banku dotycząca lokat jest bardzo dobra, jedna z lepszych na rynku. Coraz więcej klientów decyduje się przenieść tam swoje oszczędności. Zainteresowanych ofertą odsyłam na stronę banku.
- Fakt, że nasz bank ma najlepsze (nie „jedne z lepszych”) lokaty na rynku, oznacza po prostu, że możemy je zaoferować naszym klientom. I dzięki temu, że są oferowane przez Internet (eLokaty24) – zainteresować naszą ofertą klientów z całego kraju. Co się zresztą powiodło. - ripostuje Piotr Radecki, rzecznik prasowy SK Banku.
Radecki nie ukrywa, że każde tego typu działanie (np. wprowadzenie atrakcyjnych lokat) ma na celu zachęcenie klientów do jak największego związania się z bankiem.
Jak wygląda sytuacja z oprocentowaniem lokat w tym banku?
- Fakt, z dniem 15.01 obniżyliśmy nieznacznie oprocentowanie naszych lokat. Nie jest to jednak nic nadzwyczajnego: taki ruch wykonały wszystkie banki w Polsce. Nasze działania są ściśle związane z rynkiem finansowym i decyzjami RPP. Zwracam przy okazji uwagę, że inne banki obniżały już oprocentowanie kilka razy – my tylko raz. Więcej, zareagowaliśmy z opóźnieniem w stosunku do innych banków - stwierdza Piotr Radecki.
Bank oferuje niektóre lokaty ze zmiennym oprocentowaniem. Czy w przypadku nagłych obniżek oprocentowania lokat, czego nie można wykluczyć, bank nie obawia się utraty zaufania przez nowych klientów?
- Nie można także wykluczyć nagłego zderzenia z kometą... - mówi Radecki. - A mówiąc poważnie: warunki obniżenia oprocentowania lokat są dokładnie określone (­par. 6). Gwałtowna obniżka oprocentowania lokat, to samobójstwo dla każdego banku. Tym bardziej takiego, który wchodzi na rynek krajowy. Taki ruch przekreśliły cały, ponad 85-letni dorobek tego banku, zaprzeczył ideom, które przyświecały jego założycielom i całemu ruchowi bankowości spółdzielczej - dodaje.
Warto także zaznaczyć, że bank nie wyklucza również wprowadzenia jakichś produktów inwestycyjnych w przyszłości.

Podsumowanie
Tekst nie jest artykułem sponsorowanym. Po prostu byłem ciekaw, co ma do powiedzenia na temat lokat przedstawiciel banku, jakie są relacje banku z mediami i jak traktowani są blogerzy przez ten bank. Jakie wnioski po rozmowie?
Na pewno plusem jest to, że bank ma ciekawą ofertę i jest tego świadomy, co podkreśla rzecznik. Jeśli chodzi o kontakt, to raczej da się zauważyć, że bloger nie jest poważnym medium (typu prasa, radio, telewizja), ponieważ pytania wysłałem w czwartek o godz. 11.00, natomiast odpowiedź dostałem wczoraj w nocy (po moim drugim mailu przypominającym i informacji, że dzisiaj chcę opublikować artykuł na ten temat). Nie chciałbym jednak negatywnie oceniać pracy pana rzecznika, bo zapewne ma bardzo dużo obowiązków i tylko brak czasu uniemożliwił mu udzielenie odpowiedzi na moje pytania. Zrehabilitował się odpowiadając mi późnym wieczorem, za co serdecznie dziękuję.
Jestem ciekaw, jakie opinie mają klienci banku po rozmowie z konsultantami tegoż banku. Zapraszam do komentowania.

Czy sam skuszę się na lokaty SK Banku? Wiele zależeć będzie od kolejnych dni/tygodni, kiedy to zakończy się część moich lokat w BGŻ Optima i Idea Banku. Jeśli oprocentowanie w SK Banku pozostanie na dobrym poziomie, to nie widzę powodu, dla którego nie mógłbym migrować ze swoimi oszczędnościami.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Prostsze kody w BGŻ Optima. Błąd pozostał...

BGŻ Optima, niczym żółw, posuwa się do przodu. Wiele miesięcy potrzeba było, by zrozumieli tam, że skomplikowane kody, które przychodzą na sms nie mają większego sensu, a powodują niepotrzebne utrudnienie dla wklepujących je.
Przypomnijmy, że aby zalogować się do tego banku należy wpisać swój numer klienta, hasło, a następnie jednorazowe hasło otrzymane smsem.
Warto odnotować, że błąd (nr z kropką) pozostał i to chluby raczej bankowi nie przynosi. No, ale widać, że bank się rozwija, więc jest nadzieja, że za kilka-, kilkanaście miesięcy zostanie ta wstydliwa wpadka wyeliminowana. Podobnie, jak "wyeliminowana" zostanie duża grupa klientów z wieloma milionami na lokatach i kontach oszczędnościowych, jeśli oferta na początku lutego nie będzie zadowalająca. A na to się, niestety, zanosi.

Idea Bank z coraz mizerniejszymi ofertami

Dzisiaj zadzwoniła do mnie pani z Idea Banku w sprawie kończącej mi się lokaty (już się bałem, że o mnie zapomnieli). Niestety, nic specjalnego nie zaproponowała i musiałem ją zgasić dwoma przykładami.
Najpierw zaproponowała mi lokatę na 9 miesięcy oprocentowaną na 6% (pewnie chodzi o jakiś wynalazek w postaci polisolokat, ale już nie dopytywałem o to). Powiedziałem, że taki termin mnie nie interesuje.
Pani jednak nie zrezygnowała i zaproponowała lokatę na 3 miesiące, ale z oprocentowaniem 5%. Odpowiedziałem jej krótko, acz treściwie. "Dwa banki (Bank PBP i SK Bank) oferują lepsze oprocentowanie na ten sam okres." I właściwie na tym nasza pogawędka się skończyła. Pani zasugerowała, że gdybym zmienił zdanie, to mogę się z nią skontaktować. Raczej tego nie uczynię.
Coś mi się jednak zdaje, że tak szybko ze mnie nie zrezygnują i pewnie w najbliższych dniach zadzwonią ponownie z jakąś ofertą. Pewnie będzie lepsza o jakiś ułamek procentu, ale to nie zmienia faktu, że Idea Bank obecnie nie jest już atrakcyjnym bankiem do lokowania swoich oszczędności.

UPDATE
Bank PBP też już obniża loty. Właśnie zauważyłem, że 3-miesięczna lokata oprocentowana jest na 5,1%.

Jaki biznes na wsi? A może zakład fryzjerski?

Dzisiaj kolejny tekst z cyklu: jaki biznes otworzyć na wsi? Tym razem kolejny pomysł, który godny jest przeanalizowania.
Jeśli mieszkamy na jakiejś większej wsi, warto rozważyć możliwość założenia zakładu fryzjerskiego. Może to być w miarę dochodowy biznes. Co prawda, trudno liczyć na jakieś kokosy z tego tytułu, ale przeżyć się da.
Co ważne, jest szansa, że oprócz mieszkańców naszej wsi, będą również zjeżdżali klienci z sąsiednich wioseczek.
Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że otworzenie zakładu ma sens, jeśli nasza wieś liczy powiedzmy z 500 mieszkańców. Przy mniejszej liczbie ludności to się może nie opłacać.
Do otwarcia zakładu potrzebne są oczywiście umiejętności, ale - w moim odczuciu - nie są potrzebne tak wysokie kwalifikacje, jak w analogicznych punktach w miastach. Wystarczy to robić po prostu dobrze, a pozytywna opinia o naszym zakładzie szybko rozniesie się wśród mieszkańców.
Poza tym, jeśli w danej wsi nie ma takowego zakładu, a założymy go jako pierwsi, raczej niewielkie są szanse na to, by wyrosła nam konkurencja. Może więc to być biznes na lata.

sobota, 26 stycznia 2013

Idzie lepsze czy jeszcze toniemy?

Dostrzegam wszędzie wokół smutek, zniechęcenie, panujący marazm. Bezrobocie rośnie, ceny wzrastają, pensje nie rosną adekwatnie do inflacji. Panuje kryzys na świecie, w Polsce. Wszyscy wokół zamieszani w afery, wielu ludzi kradnie, oszukuje. Jest coraz większa agresja. Co to wszystko oznacza?
Są tak naprawdę dwie możliwości. Albo idziemy coraz niżej i niżej, aż dotrzemy do dna (którego jeszcze nie nie widać, wszak mamy co jeść i gdzie mieszkać), albo zwyczajnie już szorujemy po dnie i czekamy na jakiś impuls, który pozwoli nam się podnieść, odbić od tego dnia.
Póki co, sygnałów polepszenia sytuacji nie widać, mówi się, że będzie jeszcze gorzej. Paradoksalnie, daje to właśnie szansę na lepsze jutro. Bo skoro wszyscy mówią, że jest źle, to...
Nie wiem, nie mnie to oceniać, jak będzie, ale można też prognozować, że właśnie może być lepiej. Właśnie dlatego, że większość z nas w to nie wierzy. Potrzebujemy jakichś ważnych sygnałów. Jest szansa na niższą inflację. To dobry sygnał, ale nie dostateczny. Potrzebne jest coś jeszcze. I tym czymś byłoby zmniejszenie bezrobocia, bo to ono powoduje największą frustrację. Jeśli się ono zmniejszy, to i zarobki pójdą w górę, bo pracodawcy będą bardziej szanowali swoich pracowników.
Bezrobocie może się zmniejszyć na dwa sposoby: rząd ułatwi życie przedsiębiorcom (jak choćby zwalniając ich w jakiś sposób z niektórych obciążeń zusowsko-podatkowych). Druga możliwość to emigracja. Wielu z tych, którzy wyjechali nie ma i już nie wrócą na stałe do Polski. Część pewnie wróci. Faktem jest jednak, że jeszcze wielu musi wyjechać. Nie twierdzę, że to jest dobre, bo nie jest, ale takie są realia. Skoro nie daje się nam żyć normalnie w Polsce, to trzeba szukać swojego miejsca na Ziemi gdzie indziej.
Niestety, trzeba też spojrzeć na pewne sprawy z pesymistycznym nastawieniem. Otóż na obecny rząd nie ma co liczyć, żeby cokolwiek się zmieniło. Pętla już wielokrotnie została zaciskana na gardle obywateli, więc raczej nie liczmy na to, że zostanie poluzowana. Poprzednie rządy też się skompromitowały. Co więc nam pozostaje? Nowych twarzy nie będzie, bo jedna twarz niczego nie zmieni. A wygryzienie "tusksterów" (pozwolę sobie na takie określenie osób, których pośladki przywarły do rządowych stanowisk) jest raczej niemożliwe. Nawet jak obecny premier i jego klika odejdzie, to pewnie powrócą "kaczysterzy" i w zasadzie będzie to samo (albo i gorzej, bo tego wykluczyć nie można).
Tak naprawdę to jest jeden problem, którego nie da się rozwiązać. Czy jest ktoś z moich Czytelników, kto jest w stanie zasiać optymizm w narodzie?

piątek, 25 stycznia 2013

Tak kombinuje Idea Bank z tabletami za lokaty

Przyjrzałem się dzisiaj odrobinę ofercie Idea Banku "Tablety za lokaty". Zanim przejdę do mojej analizy od razu informuję: nie warto.
Zacznijmy od oprocentowania. Przy założeniu, że zależy nam na takim tablecie, a mamy do ulokowania 5000 PLN, musielibyśmy je zamrozić na 10 lat. Oprocentowanie byłoby 0,1% przez pierwsze trzy lata oraz 3% przez kolejnych 7 lat. Pomijając kapitalizację, średnia roczna stopa zwrotu wyniosłaby 2,13% brutto. Czyli z naszych 5000 PLN w roku 2023 otrzymalibyśmy około 862 PLN odsetek na rękę (plus tablet, który Idea Bank wycenia na 850 PLN). Co ciekawe, na Allegro można wyhaczyć taki tablet już za 800 PLN z przesyłką. Z kapitalizacją pewnie zarobilibyśmy z 200 PLN więcej.
Nie wnikałem w dokładne szczegóły lokaty, ale ona już na samym wstępie wygląda mizernie, więc szkoda czasu, by przyglądać jej się wnikliwiej. Nawet gdybym miał zarobić 2000 PLN na rękę po 10 latach z tych moich 5000 PLN, to to się zwyczajnie nie opłaca.
Jako ciekawostkę, warto jeszcze odnotować fakt, że oprocentowanie w drugim okresie jest... zmienne.
Warto odnotować również, że bank na pewno jeszcze dużo zarabia na tych tabletach (zgaduję, że kupuje je po cenie 20% niższej). Podobnie pewnie było z drukarkami i innymi gadżetami, które banki chcą wcisnąć swoim klientom.
Ja rozumiem, że bank chce zarobić, ale nie w taki sposób, żeby z klienta robić idiotę. Dlatego moja rada: trzymajmy się od tego typu ofert z daleka. Dlatego też nie zgadzam się z kolegą z blogu Finanse po godzinach, że lokata ta jest godna uwagi. Nie jest.

czwartek, 24 stycznia 2013

Projekt "chybił-trafił"

Swojemu blogowi poświęcam sporo czasu, więc pomyślałem, że warto rozpocząć pewien projekt (na wirtualnych pieniądzach) polegający na inwestowaniu w spółki całkowicie dowolne. Transakcje będą dokonywane bez sensu, choć oparte o pewną prostą strategię. Jestem ciekaw, jaka będzie ostateczna stopa wzrostu.
Jak napisałem tutaj, będę wybierał spółki z MWIG40 alfabetycznie. Będą one u mnie w portfelu tydzień, po czym miejsce danej spółki zajmie kolejna.
Skąd ten pomysł? Często mówi się, że giełda to ruletka i wiele rzeczy, które tam się dzieją, są nieracjonalne. Wielu inwestorów, mimo dogłębnych analiz, traci pieniądze. A jak na tle takich przemyślanych działań będzie wyglądała gra "totalnie na żywioł"? Czy jestem w stanie osiągnąć dodatnią stopę zwrotu?
W zasadzie nie chodzi mi o to, żeby udowodnić sobie czy komuś, że granie w ten sposób pozwoli zarobić, a raczej zależy mi sprawdzeniu, czy czas, jaki poświęcany na wszelkiego rodzaju analizy, jest czasem zapłaconym (tzn. zarabiamy dostatecznie dużo w ten sposób). Bo może wystarczy taka banalna gra i efekt będzie podobny? Może sposób okaże się rewolucyjny? Zgaduję, że są osoby, której już analizowały to podobnie do mnie, ale ja chciałbym się przekonać na własnej skórze, jak to będzie.
Ustaliłem strategię "co tydzień inna spółka", więc wiem, że dużo pieniędzy pójdzie na prowizje (oczywiście wirtualnie), ale jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało. Nie testowałem tego na wynikach historycznych, bo - szczerze mówiąc - nawet mi się nie chciało. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w przyszłości, której nikt nie zna.

środa, 23 stycznia 2013

Ciekawie na koronie norweskiej

źródło: stooq.pl
Dzisiaj spojrzałem sobie na wykres NOKPLN. Oczom moim ukazał się taki obrazek (obok). Wygląda na to, że w najbliższych dniach jedną z możliwości będzie testowanie możliwości wybicia z trójkąta.
Kurs niewątpliwie jest w delikatnym średnioterminowym trendzie spadkowym. Wybicie byłoby pierwszym etapem na drodze do powrotu do długoterminowego trendu wzrostowego.
Czemu zwracam na to uwagę? Ponieważ sam posiadam w portfelu trochę koron norweskich i niewątpliwie byłoby mi "na rękę", gdyby kurs poszybował trochę wyżej.
źródło: stooq.pl
Gdyby spojrzeć na wykres długoterminowo, można dostrzec pewne analogie.
Reasumując, niewątpliwie warto przyjrzeć się kursowi w najbliższych dniach lub tygodniach.

Z walutami nie ma lekko

Posiadanie gotówki w walucie jest dość niedogodne. Przynajmniej tak jest w moim wypadku. Często zwyczajnie nie wiem, co zrobić z tymi pieniędzmi. Jeśli mam koszty, to problem się rozwiązuje, bo je wymieniam i nie patrzę na nic, ale jeśli nie muszę wymieniać, to pojawiają się wątpliwości.
Jest kilka możliwości, a każda z nich nie jest doskonała. Jakie to mamy opcje? Przeanalizujmy przykład z EUR.
Możemy założyć lokatę (np. roczną w Getin Banku) z oprocentowaniem 2,25%. Rewelacji nie ma, bo jest ryzyko, że będą wahania kursu i np. to oprocentowanie nic nam nie da i to, co trzymaliśmy na koncie, straci na wartości. Dodatkową wadą jest fakt, że zamrażamy pieniądze na dłużej.
Druga opcja to trzymanie pieniędzy na nieoprocentowanym (lub prawie nieoprocentowanym) koncie. Plusy? Stały dostęp do pieniędzy. Minusy? Nic nie zarabiamy.
Mając gotówkę w papierkach możemy ją trzymać w tzw. skarpecie. Plusy? Mamy stały dostęp do gotówki, możemy spokojnie ją zabrać np. na wycieczkę, gdzie płaci się w EUR i ją wydać. Plusem jest to, że unikamy przewalutowań. Minusem trzymania pieniędzy w skarpecie jest fakt, że pieniądze w mieszkaniu nie są bezpieczne. Jeśli jest to niewiele (powiedzmy z 5 tysięcy złotych), to jeszcze jakiegoś wielkiego ryzyka nie ma. Jeśli jest to więcej, to może się pojawić problem. Warto o tym pamiętać.
Ja osobiście stosuję metodę, że większą część waluty, która pojawia się na moim koncie staram się wymienić na złotówki, ponieważ w tą walutą płacę i ona daje mi też większe możliwości inwestycyjne. Ponadto nie muszę się martwić o to, czy kurs wzrośnie, czy spadnie. Oczywiście spoglądam na wykres, żeby mniej więcej wyczuć, w którym momencie opłaca mi się sprzedać, ale nie jest to spekulacja.
Mając walutę trzeba też pamiętać, gdzie ją wymieniamy. Jeśli mamy papierki to szukamy jak najlepszego kantoru (unikamy banków i poczty). Dużo większe możliwości mamy w przypadku pieniędzy na koncie. Szukamy zwyczajnie dobrego kantoru internetowego. Spready są o wiele niższe i możemy wymienić walutę na złotówki często przy bardzo interesującym kursie.

"Podejmę każdą pracę"

danielmoyle
Rzadko wstawiam odnośniki do lipnych portali, ale dzisiaj to uczynię. W tym miejscu przedstawiony jest w skrócie los polskiego aktora Henryka Gołębiewskiego. Generalnie facet cierpi na brak kasy i, jak twierdzi, podejmie się dowolnej roboty.
Tak się zastanawiam nad pewną sprawą. Facet grał w różnych spektaklach, filmach, serialach, więc raczej mało nie zarabiał. A mimo to nie ma kasy i zmuszony był pracować na budowie. Z tekstu dowiadujemy się też o tym, że jego żona również będzie musiała iść do pracy.
Albo ze mną jest coś nie tak, albo coś tutaj nie gra. Facet zarobił zapewne dużo kasy i nie mógł nic odłożyć? A może odłożył i przejadł? I druga tragedia. Żona musi iść do pracy. A co w tym dziwnego? Dzisiaj w naszym chorym kraju nawet jak dwie osoby pracują, to nie mogą wiązać końca z końcem. A tutaj jest wielka tragedia, bo będzie musiała iść do pracy (a wcześniej nie musiała).
Ja naprawdę rozumiem wszystko, ale nie róbmy z ludzi i z siebie przede wszystkim idiotów. Skoro nie ma zapotrzebowania na aktorów, to trzeba zmienić zawód i tyle. Tak samo, jak nie ma zapotrzebowania na magistrów marketingu i zarządzania (mój ulubiony przykład), których uczelnie wypluwają setki rocznie, to trzeba zostać kimś innym, nie wiem, drwalem, rzeźnikiem, kucharzem, malarzem pokojowym. Cokolwiek. Trzeba uświadomić sobie fakt, że jak ktoś jest aktorem, to to nie oznacza, że mu się coś należy. Poza tym, skoro nikt mu nie oferuje pracy, to chyba też znaczy, że aktorem jest bardzo przeciętnym (pomimo faktu, że pewnie sympatycznym). To jest taki sam człowiek jak inny i musi coś robić, żeby zarabiać pieniądze i się utrzymać.

Biznes na wsi. Może stolarnia i sklep internetowy?

Foto: Adam Franco
Dawno nie było wpisu na temat biznesu na wsi, więc postanowiłem nieco odświeżyć ten temat. W swoich postach staram się unikać stwierdzeń, że czegoś się nie da, że coś się nie opłaca, itp., bo tak jest najłatwiej powiedzieć. A w moim odczuciu, ludzie, którzy poszukują jakichś informacji, chcieliby otrzymać wiadomość motywującą, a nie demotywującą.
Dlatego też dzisiaj będzie wpis niejako z życia wzięty. Mam znajomego, który mieszka na wsi. Jego zamiłowaniem jest dłubanie w drewnie. Potrafi robić wszelkiego rodzaju meble, począwszy od stojaków pod kolumny, skończywszy na meblościankach. Dzięki swoim umiejętnościom zyskał wielu klientów (bez pośrednictwa Allegro). Aż strach pomyśleć, co by były, gdyby chciał swoją pracę sprzedawać również poprzez ten serwis.
Uważam, że warto zainteresować się tym tematem, ponieważ robienie prostszych projektów nie jest chyba zawiłe. A większość osób, które mieszkają na wsi raczej ma "fach w ręku", bo wiele rzeczy trzeba zrobić samemu. Pozostaje jedynie spieniężyć to, co już umiemy lub chcemy się nauczyć.
Zdecydowaną przewagą osoby mieszkającej na wsi jest możliwość magazynowania tego, co się zrobi (czego mogą pozazdrościć "miastowi" mieszkający np. w blokach).
Uważam, że inwestycja w ten biznes nie jest aż tak ogromna. Wystarczy zrobić kilka demonstracyjnych rzeczy, sfotografować i wystawić na sprzedaż. Potem w aukcjach ustalić termin wykonania np. na 7 dni i można działać. Pieniądze często są przelewane tuż po zakończeniu aukcji, więc mogą być one od razu przeznaczone na materiały.
Nie ukrywam, że sam wszedłbym w taki biznes, gdybym znał się na stolarce oraz mieszkał na wsi.
Sądzę, że ta forma zarabiania daje duże możliwości, bo pomimo konkurencji, mamy możliwość tworzenia rzeczy nowych, których inni producenci nie mają.

Wyjeżdżamy na Zachód

Foto: autor
Dzisiaj naszła mnie pewna refleksja. Przyjrzałem się trochę statystykom, by spojrzeć, skąd przybywacie do mnie (zachęcam do zeskrolowania strony i spojrzenia w prawej kolumnie na dole, gdzie są flagi państw, z których notowane są odwiedziny). Jak łatwo można zauważyć, zdecydowanie najwięcej wizyt jest z krajów zachodnich.
Czy to może kogokolwiek dziwić? Teoretycznie nie powinno, wszak w Polsce, zaczynając od zera, bardzo trudno dojść do większych pieniędzy. Często, mając duże umiejętności poparte odpowiednimi papierami, jesteśmy niedoceniani przez pracodawców. Powoduje to frustracje i chęć znalezienia lepiej płatnej pracy. A skoro w Polsce, mimo iż jest to bardzo duży kraj, możliwości większych zarobków są ograniczone, decydujemy się na wyjazd, najczęściej na Zachód.
Co ciekawe, po wyjeździe, gdzie nasze konta zaczynają już pęcznieć, rozglądamy się za możliwością pomnażania naszych oszczędności. I tak oto, interesujemy się inwestycjami i np. trafiamy na blogi (mój, czy dziesiątki innych). I to jest naturalna kolej rzeczy.
Wizyty z Europy "niezachodniej" i spoza kontynentu (nie licząc USA) są znikome, co oznacza, że ktoś trafia albo przez przypadek, albo zwyczajnie będąc gdzieś na wakacjach wykorzystuje chwilę, by zobaczyć, co tam nowego w kraju.
Podejrzewam, a wręcz jestem przekonany, że na innych blogach procentowy udział krajów zachodnich do "niezachodnich" jest podobny jak u mnie, więc moje wnioski są raczej prawidłowe. W niniejszym poście nie ma zasadniczo niczego odkrywczego poza faktem, że osoby będące zagranicą chcą inwestować w Polsce.

wtorek, 22 stycznia 2013

Kolejna spółka w moim portfelu

Dzisiaj dokonałem kolejnej ryzykownej, czego nie da się ukryć, transakcji. W moim portfelu ostatecznie zagościła spółka CIE kupiona za cenę 22,92 PLN za papier.
Sporo czasu poświęciłem na przeanalizowanie wielu czynników związanych z tą spółką. Ostatecznie uznałem, że warto się nią zainteresować, zanim... zrobią to inni. Choć z drugiej strony, patrząc na to, jak długo spółka jest w trendzie wzrostowym, wielu inwestorów pewnie już wcześniej dojrzało w niej coś ciekawego. Liczę jednak, że ten pędzący pociąg jeszcze mi nie uciekł i zdążę się załapać na jakiś zysk.
Tak czy inaczej, uważam, że ma ona jeszcze potencjał do dalszych wzrostów, tylko potrzeba na to czasu i cierpliwości. A ja sobie ten czas daję i liczę, że już pierwsze efekty mogą być widoczne w lutym-marcu. Spółkę zamierzam trzymać w portfelu przez kilka miesięcy, jeśli będzie taka konieczność.
Trudno mi powiedzieć, na jaki zysk można liczyć, ale powiedzmy, że interesuje mnie poziom 28-29 PLN, co przy obecnym kursie daje około 25-procentową stopę zwrotu. Realne do wykonania? Na pewno bardzo trudne, ale możliwe. SL będzie gdzieś na poziomie 5%.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Skarga dobrą okazją na reklamę. Dla Orange. Mają tupet!

Odpowiedź
telekomunikacyjnego
giganta na skargę
na pracownika infolinii
O tym, że Orange, wcześniej Telekomunikacja Polska S.A. nie jest firmą poważną można się przekonać będąc ich klientem. A utwierdzić się w tym przekonaniu możemy będąc ich wieloletnim klientem nie mając specjalnie możliwości wyboru.
Problematyczne dodzwonienie się na infolinię, niska jakość obsługi, niekompetencja pracowników, ignorowanie zgłaszanych problemów, brak profesjonalizmu przy wykonywaniu usług, ciągłe rozłączanie się neostrady (w mieście wojewódzkim!) to tylko niektóre z przyczyn, przez które wizerunek tej spółki jest mocno nadszarpnięty.
W grudniu czarę goryczy przelał jednak fakt, że pracownik infolinii potraktował mnie dosłownie jak frajera. Kłamał, opowiadał niestworzone rzeczy, a także uniemożliwił mi kontakt z jego przełożonym. Postanowiłem, że muszę zareagować i zdecydowałem się złożyć na niego skargę. Nie będę pisał nazwiska tego człowieka, bo mi go zwyczajnie żal. Beznadziejny typ.
Żeby nie być gołosłownym, jego słowa zweryfikowałem u kilku innych pracowników infolinii. Łącznie spędziłem około 2 godzin na rozmowach!
Jako przykłady jego niekompetencji podam tylko, że oprócz odmówienia mi podania nazwiska przełożonego (które to nie jest tajemnicą), stwierdził, że nie może mi podać nazwiska pracownika infolinii, z którym rozmawiałem wcześniej (ponieważ kobieta w pewnym momencie się rozłączyła bez powodu), a także powiedział, że nie może mi zawiesić telefonu od ręki, tylko mam czekać ileś tam dni (inni pracownicy infolinii, co ciekawe, mieli taką możliwość). Ta trzecia kwestia była już wybitnie skandaliczna. Myślę, że trzykrotne potraktowanie mnie jak frajera było wystarczające, by złożyć skargę, bo im więcej takich niekompetentnych typów, tym gorzej dla obecnych i przyszłych klientów tej firmy.
Skargę złożyłem w dniu 24 grudnia, a dzisiaj otrzymałem odpowiedź, którą publikuję na dołączonym screenie.
I co możemy wyczytać z tej wiadomości? Ano w zasadzie nic. Poza kiepskiej jakości przeprosinami i jakimiś bzdetami dołączanymi pewnie do każdej wiadomości, z których nic nie wynika, niejaki Marek Płachta, doradca do spraw obsługi klienta (zakładam, że gość jest wyżej w hierarchii od człowieka, na którego się poskarżyłem), na zakończenie odesłał mnie na ich stronę internetową w celu zapoznania się z aktualną ich ofertą. Trzeba mieć tupet, nieprawdaż?
Dlaczego zdecydowałem się na umieszczenie tej wiadomości tutaj? Ano dlatego, że jeśli kiedyś poczujecie się podobnie jak ja po rozmowie z infolinią tepsy, to odpuśćcie sobie skargi. To nic w zasadzie nie daje. Bo co ja z tego mam, że wiem, iż miałem rację, mimo iż straciłem dużo czasu i nerwów? Choć może z drugiej strony warto ich zasypywać skargami, ale na olbrzymią skalę, żeby w końcu zrozumieli, że klienta należy traktować poważnie.

Bank w portfelu

ilustracja: 401(K) 2013
Jak zapowiadałem, tak uczyniłem. Dzisiaj w moim portfelu inwestycyjnym znalazł się bank BSK. Akcje nabyłem po 88,30 PLN.
Jakie założenia dotyczące tej transakcji? W przypadku tego zakupu interesuje mnie zysk rzędu 10 procent. Przeanalizowałem dokładniej sytuację i uznałem, że jednak 20%, jak napisałem w tej notce, może nie być do osiągnięcia w stosunkowo krótkim terminie. A akcje zamierzam potrzymać co najwyżej kilka miesięcy, po czym zamierzam się ich pozbyć (albo je sprzedam, jeśli pozostaną w wąskiej konsolidacji, albo zostanę wyrzucony na SL).
SL jest dość nisko zawieszony, ale na razie nie mówię na jakim poziomie. Na tej spółce jest stosunkowo mało transakcji, więc nie chciałbym, żeby jakieś pojedyncze ruchy cen mnie wyrzuciły przedwcześnie.
Dlaczego zdecydowałem się na zakup akcji tej spółki? Gdyby spojrzeć na wykres, można zauważyć, że jesteśmy po małej korekcinie, która spowodowała osunięcie kursu o jakieś 5% w stosunku do grudniowego maksimum. Jako że spółka jest w trendzie wzrostowym, uważam, że kurs może powędrować jeszcze wyżej, a poziom 88,00 PLN jest mniej więcej dołkiem.
Oczywiście, na giełdzie nie ma nic pewnego i możliwe, że jestem w błędzie. Może się wszak zdarzyć tak, że będzie większa korekta na rynku i kurs BSK również się osunie o kolejnych kilka procent. Naturalnie, jest to ryzyko tego zagrania, ale na tym to wszystko polega, żeby ryzykować (z głową oczywiście, co czynię).
W jednej z poprzednich notek wspominałem, że miałem na oku też drugi bank. Był to UCG. Dość duże obroty w ostatnich dniach zachęcały do zainteresowania się tą spółką. Był jednak pewien hamulec, który spowodował, że jednak zainwestowałem w BSK. Otóż od połowy grudnia UCG prawie cały czas rośnie. Chciałem uniknąć kupienia akcji na górce, dlatego jeszcze wstrzymałem się. Nie oznacza to jednak, że chcę o UCG zapomnieć. Interesuję się tą spółką nadal i po prostu poczekam na korektę i zdecyduję, co dalej.

niedziela, 20 stycznia 2013

"Mam trzy tysiące. Mogę je stracić"

foto: Tax Credits
Ostatnio miałem okazję pogadać z kimś, kto z finansami za bardzo nie jest związany (trzymał jakieś tam pieniądze na lokatach, ale nie był z tego powodu zbyt szczęśliwy). Zapytał mnie: "Mam trzy tysiące i nie wiem co zrobić. Na lokacie zyski są niewielkie, a chciałbym spróbować zarobić". Temat mi się spodobał, więc postanowiłem trochę z nim podyskutować na ten temat.
- Ile jesteś skłonny stracić? Bo pewnie wiesz, że jeśli chcesz zarobić więcej niż na lokacie, to musisz się liczyć z ryzykiem - powiedziałem.
- Wiem. Mogę zaryzykować, że stracę całość - odpowiedział.
I tutaj się zatrzymajmy. Przede wszystkim takie podejście jest błędem. Bo jeśli chcemy zaryzykować całość, to lepiej iść do kasyna i tam albo się uda, albo się nie uda (ze wskazaniem na to drugie). Pieniądze trzeba szanować i należy myśleć w ten sposób, aby maksymalnie zminimalizować ryzyko strat. Dlatego zaproponowałem mojemu rozmówcy:
- Podejdźmy do tematu inaczej. Gdybyś zaczął grać na giełdzie, to rozważ opcję straty do 20% kapitału. Brzmi to lepiej?
- Lepiej - odpowiedział. - A ile mogę zarobić?
I w tym momencie przeszliśmy do trudniejszej części rozmowy. Powiedziałem mu, że przy dobrych wiatrach może i zarobi nawet 40% i więcej, ale niech nie liczy na cuda, bo równie dobrze może się pożegnać z kapitałem na poziomie 20% lub więcej, jeśli nastąpi jakiś krach. Powiedziałem mu, że wszystko zależy od horyzontu czasowego, a także od tego, w którym momencie zainwestuje, w jakie spółki, itp. Ogólnie dużo czynników wpływa na potencjalne osiągnięcie sukcesu.
Po chwili przeszliśmy do innego tematu związanego z inwestycjami w akcje.
- Jakie akcje kupić? Najchętniej kupiłbym KGHM, PGE, PGNiG czy coś w tym stylu, bo wydają się najbardziej wiarygodne i bardzo bogate - powiedział mój rozmówca.
- No tak, ale gdyby tak było, to wszyscy by kupowali te akcje i każdy byłby bogaty - odpowiedziałem mu.
Do tematu mamy wrócić za jakiś czas. Warto jednak zauważyć, że z podobnymi pytaniami możemy się spotkać bardzo często.
Być może wielu czytelników zarzuci mi, że nie powiedziałem mu nic o funduszu awaryjnym i innych takich. A także o tym, żeby zbudować większy kapitał. Owszem, nie powiedziałem mu o tym, ponieważ była to luźna rozmowa, a gdybym zaczął o tym wszystkim mówić, moglibyśmy nie skończyć.
Najważniejsze w tym wszystkim było to, że oświeciłem go, jakie ryzyko jest podczas inwestowania w akcje, a także trochę nauczyłem szacunku do pieniędzy (zasugerowałem grę z maksymalną stratą na poziomie 20%, a nie poświęceniem całego kapitału).
Co jest dla mnie istotne, to fakt, że mój znajomy zadał mi pytanie o to, co począć z pieniędzmi. Jest to o tyle ważne, że są jednak ludzie, którzy chcą się edukować i chcą podejmować dobre decyzje, a nie próbują działać "na surowo" ryzykując duże straty. To ważne.
A co będzie dalej, zobaczymy wkrótce, jak będę już po kolejnej rozmowie ze znajomym.

sobota, 19 stycznia 2013

Pieniądze pójdą na bank

Taki oto przewrotny tytuł przyszedł mi dzisiaj do głowy. A o co chodzi? O najbliższą transakcję na naszej giełdzie, jaką zamierzam dokonać w poniedziałek.
Przejrzałem sobie trochę spółek dzisiaj i moje zainteresowanie wzbudziły w zasadzie dwa banki. Nie darzę ich jakąś większą miłością, a nawet sympatią (już bardziej to uczucie nazwałbym antypatią), niemniej jednak postanowiłem, że uczucia pozostawię z boku, a spróbuję jedynie na nich zarobić. Potraktuję je (czytaj: banki) przedmiotowo. Z drugiej strony, jak można inaczej traktować banki?
W przypadku obu banków (jeszcze się nie zdecydowałem na konkretny) interesuje mnie zysk rzędu 20%. Stop loss, przez niezbyt ogromną płynność, będzie na poziomie 10%. Oba banki, w moim odczuciu, są dość w ciekawym miejscu, a ich obecny kurs i wycena zachęcają do zainwestowania.
Póki co, nie piszę o które banki chodzi, choć pewnie moi stali czytelnicy będą w stanie odgadnąć, co mnie interesuje (i... nieskutecznie zniechęcić).
W ogóle obserwując banki, można zauważyć, że zdecydowana większość z nich jest w trendzie wzrostowym. A więc... Budować, realizować, jak to mawiał klasyk.

piątek, 18 stycznia 2013

Włączony adblock i stooq. Jest na to sposób

Jeden z Czytelników podrzucił w komentarzu do jednej z notek sposób na pozostawienie włączonego adblocka (dla wszystkich stron poza stooq.pl) i możliwość swobodnego dostępu do witryny stooq w przeglądarce Firefox.
Ja to zrobiłem w następujący sposób: 
  1. Odpaliłem stronę stooq.pl.
  2. W adblocku (lewy dolny róg przeglądarki Firefox) ustawiłem Wyłącz blokowanie na stooq.pl.
  3. W ustawieniach adblocka odblokowałem skrypt: http://s.stooq.pl/adsense.js.
A teraz pozostaje czekać, co jeszcze wymyśli stooq, aby uprzykrzyć życie swoim odwiedzającym.

Gwiazdki zamienione na cyferki

Getin Online oferujący jeszcze kilka miesięcy temu jedne z lepszych lokat, wprowadził nową jakość. Czy lepszą, tego nie wiem, ale nową. Nie chodzi tutaj jednak o wyższe oprocentowanie czy coś innego, korzystnego dla klienta. Na to już nie ma co liczyć.
Okazuje się, że gwiazdki we wszelkiego rodzaju ofertach miały bardzo pejoratywny wydźwięk. Zrozumieli to getinowcy i wprowadzili... cyferki. I tak oto w najnowszej ofercie lokaty na 6 miesięcy z oprocentowaniem 5,3% zamiast gwiazdki mamy jedyneczkę w indeksie górnym. Wygląda to ładniej. Niestety, nie dla klienta.
Pomijam już jakość oferty (nad tym rozwodzą się inni blogerzy). W niniejszym poście chciałem jedynie zwrócić uwagę na fakt, że getinowcy nie rezygnują z ciągłych zmian. Nawet, jeśli ich oferty są beznadziejne, to i tak próbują jakoś skusić potencjalnych klientów do powierzenia im swoich środków.
Tymczasem, porównując ofertę Getin Online do innych, bank ten jest już daleko w tyle. Przykładowo PBP oferuje 5,4% (obniżka o 0,4%, co przepowiadałem jakiś czas temu), ale bez gwiazdek i cyferek.

Kurs CIA idzie do góry. Cel osiągnięty, akcje sprzedane

Z niekłamaną satysfakcją patrzę od wczoraj na wykres spółki CIA. Jest dużo lepiej niż przypuszczałem. Akcje sprzedałem po 27,00 PLN.
Tak jak pisałem wcześniej, nie stawiałem sobie za wysoko poprzeczki, jeśli chodzi o tą spółkę. Potraktowałem ją czysto spekulacyjnie, dlatego posiadane przeze mnie akcje długo nie zagościły w moim portfelu.
Przypomnę, że zakupu dokonałem na poziomie 23,40 PLN, więc sprzedaż z blisko 15-procentowym zyskiem (po odliczeniu prowizji) po nieco ponad tygodniu jest wynikiem dobrym. Być może kurs poszybuje jeszcze do góry (wszak informacja o planowanych najlepszych wynikach w historii jest informacją świetną), ale to nie oznacza, że kurs nagle nie może pójść w przeciwnym kierunku (bo np. spekulanci zaczną realizować zyski bądź za kilka miesięcy okaże się, że sprzedaż gry Sniper 2 nie jest tak dobra, jak przypuszczają właściciele spółki.
Jest jeszcze jeden powód, który hamuje mnie przed dalszymi zakupami. Kurs szybuje ku górze zbyt szybko. Być może fachowcy w dziedzinie inwestowania nie widzą w tym nic dziwnego, ale dla mnie one za szybko i tyle. Nie, żebym się nie cieszył, bo serce moje się raduje z tego powodu, ale nie wierzę, że ten optymizm będzie trwał bardzo długo. Warto zauważyć, że kurs przebił poprzednią górkę, więc siłą rzeczy, nadejdzie prawdopodobnie czas na korektę. Jako że spółka CIA nie była zbyt płynnym papierem, nie wiadomo, co się wydarzy podczas spadków. Tak czy siak, cieszę się, że spółka dała zarobić (mimo wątpliwości moich niektórych Czytelników).

piątek, 11 stycznia 2013

Podsumowanie ostatnich transakcji

W ostatnich dniach miałem otwarte trzy pozycje: kontrakty na pszenicę i kukurydzę na Plus500 (krótka sprzedaż) oraz akcje CIA.
Kukurydza została zamknięta na SL po jednym z wyraźniejszych ruchów przed dwoma dniami. Pszenica trzymała się dłużej i dopiero dzisiaj zdecydowałem się na zamknięcie zyskownej pozycji, ponieważ w przyszłym tygodniu będę raczej offline, więc wolałem nie kusić losu. Ogólnie na obu transakcjach wyszedłem na zero, więc poza utraconym bezpowrotnie czasem, nic więcej nie straciłem.
Nieco lepiej wygląda sytuacja na CIA. Akcje kupione po 23,40 PLN. Na obecną chwilę dają nieco ponad 3 procent zysku. Pozycję zostawiam na przyszły tydzień, ponieważ wierzę (mimo sceptycyzmu jednego z moich czytelników względem tej spółki), że kurs może jeszcze trochę pójść na północ. Ostatecznie, SL na poziomie 22,50 PLN.

Wspomnienie po Amber Gold

Za dwa dni będziemy obchodzić piąty miesiąc od upadku spółki Amber Gold. Była to spółka, która miała uczynić wszystkich szczęśliwymi i bogatymi: tysiące wierzycieli, właścicieli spółki, państwo (które mogło zgarnąć potężne podatki), pracowników spółki i wielu innych.
Czy to w ogóle było możliwe, by wszyscy byli zadowoleni? Trudno w to uwierzyć. Wielu ludziom Amber Gold był nie na rękę. Przykładem są choćby banki, które nie były w stanie zaproponować takich depozytów jak ten parabank. Setki milionów złotych przechodziło koło nosa bankom.
Tymczasem, co mamy dzisiaj? Tysiące załamanych inwestorów (chociaż trafniejsze jest określenie: hazardzistów), którzy żyli bardziej marzeniami, aniżeli ze świadomością, co może się z ich pieniędzmi dziać. Do tego dochodzą miliony obywateli, którzy składają się na procesy i wszelkiego rodzaju dochodzenia, właściciele, których z pewnością czeka ich więzienie, setki pracowników bez pracy, itd. Przykładów można mnożyć.
Bardzo trudno znaleźć sposób na to, by każda ze stron była zadowolona. W zasadzie nie ma takiej możliwości, bo nawet, gdy dokonujemy jakiejś transakcji, to często po negocjacjach. A negocjacje świadczą o tym, że z czegoś rezygnujemy.
Zauważmy jeden fakt. Od upadku spółki mija 5 miesięcy. Temat ucichł. Pieniądze wypłynęły, a sprawa sprytnie została zamieciona pod dywan. Nikt tak naprawdę nie poniósł odpowiedzialności (poza głównymi właścicielami spółki, którzy wcale nie musieli być tymi najważniejszymi).
A co robią media? Nic. Sprawa zamknięta, nie ma o czym mówić.
Natura nie znosi próżni. Pewnie niedługo, jak już cały kurz opadnie, powstanie nowa firemka z wizjami ogromnych zysków. Pytanie tylko, czy będziemy ostrożniejsi? Czy przykład AG nas czegoś nauczył? Nie bądźmy naiwni. Zawsze będziemy szukali tzw. okazji. A właśnie owe "okazje" czynią z nas mniej ostrożnymi.
Dlaczego tak twierdzę? Ano dlatego, że sam AG też był spółką niejasną z niejasną przeszłością właściciela, niejasnym sposobem działania. Tam w zasadzie wszystko było niejasne. A mimo to ludzie przynosili tam pieniądze niemal w zębach, żeby dostać 10 PLN więcej niż w banku. Zapominano jednak o ryzyku. Dziś było złoto, srebro. Jutro może być miedź, żelazo, ropa, bawełna czy inne surowce, które będą na topie. Śmiem twierdzić nawet, że i na podobny sposób działania jak Amber Gold dzisiaj wielu by się nabrało, wszak wielu już zapomniało o tym.

Skąd przybywacie? Małe podsumowanie

Czasami warto pokusić się o małe podsumowanie. Dzisiaj postanowiłem rzucić okiem w statystyki, by dowiedzieć się co nieco o swoich odbiorcach.
Najbardziej interesowały mnie źródła odwiedzin. Okazuje się, że najwięcej wejść mam z wyszukiwarki google. W dalszej kolejności są to blogifinansowe.blogspot.com, twitter (niestety nie jestem w stanie sprawdzić dokładnie kto i gdzie wstawia linki), moneyafterhours.blogspot.com, longterm.pl, facebook, generator finansowy, polskie blogi finansowe.
Jak wynika z powyższych danych, przypadkowych wejść jest stosunkowo niewiele. Źródła wskazują na to, że ludzie są zainteresowani tematyką tutaj zamieszczaną. Jest też bardzo wielu powracających, co mnie bardzo cieszy.
Jeśli chodzi o poszukiwania, to hitem tego miesiąca są teksty o stooq.pl, które to trochę zaczęło pogrywać ze swoimi odbiorcami. Dużo osób weszło też tutaj w poszukiwaniu informacji na temat biznesu na wsi (kilka tekstów na ten temat umieściłem). Temat ten zamierzam również kontynuować, ponieważ udało mi się znaleźć kilka ciekawych pomysłów, które mogą okazać się przydatne mieszkańcom wsi.
Gdyby spojrzeć na kraje, z których wchodzicie, to prym wiedzie Polska, co oczywiste. Na drugim miejscu plasują się Niemcy, a potem są: USA, Wielka Brytania, Francja, Rosja, Ukraina, Finlandia, Hiszpania i Izrael. Co ciekawe, mniej wejść jest ze Skandynawii, która znajduje się zawsze w czołówce, a także krajów Beneluksu czy Austrii. Być może jest to spowodowane faktem, że przez prawie miesiąc byłe nieaktywny i niektórzy pozapominali o moim blogu.
Z ciekawostek, największym zainteresowaniem cieszył się ten post, a następnie ten, ten i ten.

Stooq ujawniło swoje zamiary

Cała "szopka" z adblockiem, która ma miejsce na stooq.pl od kilku dni miała jeden banalny cel. Zachęcenie, a w zasadzie zmuszenie użytkowników do zamówienia usługi "zero reklam", która to pozwala odwiedzającym na oglądanie stron bez konieczności oglądania reklam.
Wszystko fajnie, tylko twórcy serwisu nie rozumieją jednej podstawowej rzeczy. Odbiorcom wcale nie przeszkadzają ich reklamy (o ile nie są inwazyjne). Problem jest taki, że niedogodnością jest żądanie wyłączenia adblocka na wszystkich stronach. Gdyby działała opcja sprzed dwóch dni, że da się wyłączyć blokowanie reklam tylko na stooq.pl, nikt nie mógłby mieć o to żalu do serwisu, wszak każdy rozumie fakt, że muszą na czymś zarabiać.
Tymczasem stooq "poszło po bandzie" i zmusiło do całkowitego wyłączenia adblocka, co jest rzeczą niemożliwą do wykonania. Wszak oglądanie stron typu onet bez adblocka jest w zasadzie nierealne., ponieważ przekopanie się przez mnóstwo reklam, by dotrzeć do prawdziwej zawartości strony jest czasochłonne, a czasami utrudnione, bo nierzadko nie da się kliknąć "zamknij" na reklamie i jesteśmy zmuszeni do oglądania czegoś na całym ekranie.
Drogie stooq! Nie idźcie tą drogą, bo takimi poczynaniami dla kilku złotych zrażacie do siebie dziesiątki internautów. Liczba odwiedzin mojego bloga na frazę "stooq adblock" jest niesamowita. I wszyscy ci ludzie są poirytowani Waszymi poczynaniami. Czy na tym Wam zależy?

czwartek, 10 stycznia 2013

"Forex bez ryzyka". Takie bajki tylko w Money!

Denerwują mnie czasami niektóre beznadziejne hasła typu "graj na forex bez ryzyka". Ja rozumiem, że trzeba jakoś przyciągnąć klientów, ale nie takimi bajkami. A takim "błyskotliwym" tekstem pochwalił się między innymi dzisiaj serwis money.pl, który to z każdym dniem traci na wiarygodności.
Jeśli mówimy o szeroko rozumianym inwestowaniu bez ryzyka, to jest to już bajka, czyli coś, co nie ma prawa wydarzyć się w rzeczywistości. A jeśli wspominamy o foreksie, to jest to już bajka do potęgi setnej. Nawet jeśli ktoś tam wygrywa, to nie oznacza to, że wygrywa on bez ryzyka, ponieważ ryzyko ponosi zawsze. I to bardzo duże ryzyko!
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że brokerzy czy serwisy reklamujące usługi nie biorą żadnej odpowiedzialności za swoje słowa. Oczywiście, mogą się zasłonić tym, że gra jest bez ryzyka na demo (o czym nie informują wprost), ale wszyscy doskonale wiedzą o co chodzi. Demo to tylko początek, pierwszy krok ku temu, by przyciągnąć człowieka do wpłacenia depozytu.
Najsmutniejsze jest to, że serwis pragnący być liderem, jeśli chodzi o informacje na temat szeroko rozumianych finansów, posługuje się takimi kłamliwymi tekstami.

Stooq kreuje rzeczywistość

Serwis stooq.pl, który od pewnego czasu dość często gości na tym blogu zmaga się z kolejnymi problemami. Tym razem polegają one na kreowaniu rzeczywistości, która... nie istnieje.
Jak widać na dołączonym screenie, dowiadujemy się, że obroty na WIG20 to już ponad 6 miliardów PLN, choć wykres "zawiesił się" w okolicach godziny 11.00.
Faktem jest, że chcielibyśmy, by takie obroty w rzeczywistości miały miejsce, lecz jest to - póki co - nasze pobożne życzenie.
Należy wierzyć, że to tylko przejściowe problemy i wkrótce wszystko wróci do normy. Chociaż z drugiej strony, przydałaby się jakaś informacja, że problem jest im znany i pracują na tym. Tymczasem, informacji brak, więc albo problem nie istnieje, albo twórcy serwisu nie wiedzą, że istnieje, albo ignorują użytkowników.

Lokata w PBP ostatnią nadzieją?

RPP obcięła po raz kolejny stopy procentowe. Skutkować to będzie z pewnością niższym oprocentowaniem lokat.
Już teraz warto zastanowić się, co zrobić z gotówką, którą posiadamy. W zasadzie zbyt dużego wyboru nie mamy. Możemy na jakiś miesiąc konto oszczędnościowe i lokatę w BGŻ Optima (należy podejrzewać, że po 4 lutego zmieni się promocyjne oprocentowanie) bądź też wykorzystać ostatnią szansę na wysokie procenty, jakie daje bank PBP na Lokacie Spinającej.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że już banki Czarneckiego oferują poniżej 5%, dlatego też oferta PBP wydaje się bardzo atrakcyjna. Nic jednak nie trwa wiecznie, więc pewnie na dniach również cięcie oprocentowania dotknie również i lokaty w tym banku.
Sam rozważam ulokowanie pieniędzy w tym banku (po raz kolejny), lecz nie wiem, czy załapię się na procent, jaki oferowany jest dzisiaj (5,8% na trzy miesiące), ponieważ środki uwolnią mi się dopiero na początku lutego. Można pójść dalej i założyć lokatę na pół roku (5,7%) lub na rok (5,5%). Trzeba jednak działać szybko, bo jestem niemal pewien, że za kilka dni obecne warunki będą już nieaktualne.

Stooq pogrywa na cierpliwości internautów

Wczoraj pisałem, że stooq.pl chyba rozwiązało problem z wyłączeniem adblockera (tylko na ich stronie), by można było w pełni cieszyć się serwisem (co prawda z reklamami, ale bez większych problemów).
Tymczasem dzisiaj spotkała nas od rana ponownie niemiła niespodzianka. Hasło "Proszę wyłączyć Twój ad blocker" jest nadal aktualne, mimo iż wyłączyłem blokowanie reklam na ich stronie. Oczywiście cały czas mówię o przeglądarce Firefox, z której to korzystam.
Nie wiem, co jest przyczyną tego, że cały czas coś zmieniają, ale myślę, że zachowaniem w porządku w stosunku do swoich odbiorców byłoby choćby poinformowanie o zmianach. A tak? Nikt nic nie wie, a internaucicoraz bardziej poirytowani zachowaniem monopolisty (bo tak chyba należy określać ten serwis).
Nie chciałbym być twórcą teorii spiskowych, ale może to jest zaplanowane działanie stooq i google przeciwko użytkownikom Firefoksa, żeby zmotywować ich do korzystania z Chrome? Skoro w Chrome jest możliwość dodania do wyjątków witryny stooq w adblocku, a w Firefoksie nie (tzn. jest, ale nie działa), to podejrzenia muszą być.
Powyższa teoria nie jest mojego autorstwa, pochodzi od jednego z moich czytelników, ale trudno nie mieć podejrzeń, że tak właśnie może być. Wszak stooq.pl to już nie jest mała stronka skierowana do 100 odbiorców.
Może ktoś z twórców witryny się w tym temacie wypowie i zdementuje te pogłoski?

środa, 9 stycznia 2013

Co zrobić z pieniędzmi od lutego?

W lutym kończą mi się niektóre lokaty, między innymi w IdeaBank oraz BGŻ Optima. Mamy co prawda jeszcze styczeń, ale już dzisiaj warto się zastanowić, co począć dalej.
Obniżenie oprocentowania lokat jest niemal pewne, więc już nie będzie tak kolorowo, jak w roku ubiegłym. W obligacje pakować się nie chcę. Temat jest mi dość obcy, a nie mam za bardzo czasu i chęci, by się tym bardziej interesować. Funduszom już dawno powiedziałem "nie" i zdania nie zmienię. Na foreksie to ja jedynie mogę się bawić niewielkimi kwotami, bo to nie jest miejsce do robienia pieniędzy. Nieruchomości to nie moja działka. Poza tym, nie mam takiego kapitału, żeby cokolwiek sensownego kupować.
A więc co? Pozostają akcje (tutaj jednak nie chciałbym zainwestować więcej niż 30-40% kapitału), lokaty oraz rozkręcenie kolejnego biznesu.
Pakowanie się w srebro i złoto też nie wchodzi w rachubę, bo ja nie chcę zamrażać kapitału na całe życie lub na kilkanaście lat. Wolę moimi pieniędzmi żonglować samodzielnie i widzieć co się dzieje, a nie tylko biernie patrzeć. Stwierdzam, że chyba na inwestora długoterminowego się nie nadaję. Za dużo nerwów. Chyba lepiej czuję się jako krótko- i średnioterminowy spekulant.
Naszła mnie pewna refleksja. Jeśli ktoś jest długoterminowym inwestorem to wcale nie ma gwarancji, że jego inwestycje przyniosą mu sukces. Jest bowiem wiele przykładów na to, że niektóre spółki czasami nigdy się nie odbiły po bessie. Mówi się, żeby inwestować w spółki stabilne. A ja się pytam: jaka spółka jest dzisiaj stabilna? Może spółki, których dużym udziałowcem jest Skarb Państwa? Przecież od zawsze wiadomo, że państwo nie jest dobrym gospodarzem (przykładem jest choćby ZUS). A może banki? Przecież podczas kryzysu, to właśnie banki najczęściej, obok deweloperów, dostają po tyłku. A może zatem KGHM lub PZU? Pierwsza spółka może popaść w problemy wcześniej, niż myślimy (złodziejskie podatki, spadek cen miedzi, mniejsze zamówienia z Chin). Natomiast druga spółka, jak można zauważyć, nie bardzo wie, co ma robić. Mają kapitał, ale nie wiedzą, w którą stronę pójść, w co zainwestować. Żadnej sensownej wizji na przyszłość. Nie ma czegoś takiego, jak bezpieczna spółka na lata. To co jest bezpieczne dzisiaj, wcale nie musi być bezpieczne za rok.
Niektórzy mówią o spółkach dywidendowych. Okej, ale tak samo jak wspomniałem wyżej. dzisiaj dywidenda jest, jutro może jej nie być. Pieniądze, które posiadamy, muszą żyć. Nie można ich zostawić gdzieś na lata, potem sobie o nich przypomnieć i nagle stać się rentierem. Jeśli mamy jakieś oszczędności, to niestety, same się nie pomnożą. Potrzebna jest aktywność z naszej strony.

Stooq poprawiło problem z adblockiem?

Okazuje się, że serwis stooq.pl coś jeszcze wczoraj poprawił i już da się wyłączyć adblocka tylko na tej stronie. Przypomnę, że wczoraj w ciągu dnia jedynie całkowite wyłączenie tej wtyczki pozwoliło korzystać z witryny.
Problem, o którym pisałem był w przeglądarce Firefox.
Nie da się ukryć, że rozwiązanie jest dobre. I chyba sami twórcy tej witryny (wierzę, że również korzystają z adblocka przy korzystaniu z internetu) zauważyli, że to co zrobili, nie było zbyt profesjonalne. Na szczęście. By żyło się lepiej!

wtorek, 8 stycznia 2013

Zakupy z nadziejami

Dzisiaj dokonałem malutkiego zakupu akcji CIA po cenie 23,40 PLN z nadzieją, że nastąpi odbicie i kurs powróci na właściwe tory (tzn. do trendu wzrostowego, który trwa od września ubiegłego roku).
SL zawiesiłem na poziomie 22 PLN. Wierzę, że dołek na poziomie 22,50 PLN sprzed kilku dni został już osiągnięty i będzie tylko lepiej. A jeśli nie będzie, to uderzę się w pierś i przyznam, że się pomyliłem.
A jaki mnie interesuje zysk? Z pewnością będę zadowolony, jeśli kurs przebije poziom 25 PLN. Wówczas będę mógł się zastanowić, czy warto dokupić akcji tej spółki czy zrealizować zysk.
Przyznam szczerze, że trochę już mi brakowało emocji związanych z posiadaniem otwartej pozycji. Nie oznacza to jednak, że dokonałem zakupu bezmyślnego. Po prostu kupiłem akcje w tym momencie, w którym może się coś wydarzyć, tzn. wrócić do trendu wzrostowego lub polecieć niżej. Może to wyglądać na łapanie dołka, które zazwyczaj się nie udaje. Zobaczymy jednak, jak to wszystko się potoczy.
Przy okazji dokonałem też krótkiej sprzedaży na kontraktach na pszenicę i kukurydzę na Plus500. W sumie niepotrzebnie dokonałem transakcji na obu towarach, ponieważ ich ceny podążają tą samą ścieżką, ale zorientowałem się za późno. Co ciekawe jednak, obie są w trendzie spadkowym, więc liczę na to, że będą jeszcze niżej, co pozwoli mi parę złotych zarobić.

Stooq się wycwaniło

Portal stooq.pl zaskoczył nas dzisiaj niemiłą niespodzianką. Przy próbie otwarcia strony pojawiła się informacja "Proszę wyłączyć Twój ad blocker". W zasadzie nic nadzwyczajnego, po prostu portal chce zarabiać na reklamach. Jest jednak pewien problem, jak się okazuje.
Wyłączając blokowanie reklam tylko na tej stronie i tak nie mamy możliwości przeglądania jej zawartości. Jedynie wyłączanie reklam wszędzie możemy dostać się do strony. I to jest trochę irytujące, bo o ile może reklamy na stooq.pl nie są jakieś irytujące i inwazyjne, to przeglądanie innych stron z reklamami jest już bardzo denerwujące.
I tak oto stajemy w obliczu poważnego problemu. Jak przeglądać portal stooq.pl? Są trzy możliwości. Pierwsza to taka, że wyłączamy blokowanie reklam wszędzie i cieszymy się dostępem do stooq.pl. Jest to możliwość, której nie polecam.
Jest też druga możliwość (jednak będąca trochę niedogodną). Instalujemy drugą przeglądarkę, bez adblocka, i na niej przeglądamy tylko nasz ulubiony portal.
Trzecią możliwością jest każdorazowe wyłączanie adblocka przy wejściu na stooq.pl. Jest to również niedogodne, ale cóż począć?
A może znacie jakieś inne metody, jak obejść to utrudnienie? Nie ukrywam, że decyzja właścicieli stooq.pl może być w pewnym sensie strzałem samobójczym, bo wielu ludzi może zniechęcić do zaglądania tam i po prostu szukania miejsca, gdzie dostęp jest łatwiejszy.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Dwa zyskowne zagrania

Odkurzyłem nieco platformę Plus500 i postanowiłem, że trochę pogram. Swego czasu bardzo dobrze mi tam szło, więc jest szansa na kontynuację trendu.
Ogólnie mam dobre wspomnienia, bo był czas, że praktycznie niewiele inwestując praktycznie każdy tydzień kończyłem z zyskiem (w granicach 100 PLN). Szału nie było, ale było do przodu i przy stosunkowo niskim kapitale, który zainwestowałem. Potem trochę straciłem ochotę na grę w tym miejscu, trochę zajmowałem się innymi obowiązkami, aż ostatecznie zapomniałem o tym.
Ogólnie zyski osiągałem na skalpach, które obecnie są tam zakazane. Jeśli jednak ktoś chce pograć i wytrzyma z otwartą pozycją więcej niż 15 minut (słowa te kieruję do agresywnych skalperów), to polecam.
Mi się tam bardzo podoba mnogość instrumentów i stosunkowo niewielkie spready.
Oczywiście od razu wszystkich informuję, żeby nie zakładać sobie celów w stylu: co tydzień chcę wygrać 100 PLN, bo czasami można się na tym przejechać. Lepiej ustawić sobie np. cel, żeby każdy miesiąc próbować zakończyć na plusie (bez względu na to jakim), nie ryzykować za wiele i szybko ucinać straty. Myślę, że w przekroju miesiąca, robiąc sporo transakcji, jesteśmy w stanie osiągać sukcesy. Sam również chcę powrócić do tego sposobu dodatkowego zarobkowania, ale potrzebuję czasu, żeby znaleźć dla siebie odpowiednie instrumenty.
Z drugiej strony trzeba też pamiętać, że np. poświęcenie 10 godzin na analizy, gdzie zadowolimy się zyskiem np. 10 PLN jest bez sensu, bo przez te 10 godzin moglibyśmy wykonać wiele innych rzeczy, które przyniosłyby nam dużo większy zysk. Zatem warto też liczyć czas, który poświęcamy na grę.
Jeśli chodzi o moje dwa ostatnie zagrania. Pozwoliłem sobie na krótką sprzedaż dwóch spółek z niemieckiej giełdy. Jako że jest korekta, można było się spodziewać, że będą spadki. Sprzedaży dokonałem w piątek, a dzisiaj zamknąłem pozycje. Ogólnie wielkiego zysku nie było (ledwie kilkadziesiąt złotych), ale dopiero wracam do gry na tej platformie po wielu miesiącach i chcę się do niej na nowo przyzwyczaić.

piątek, 4 stycznia 2013

Powrót po przerwie

Dużo wody w Wiśle upłynęło od mojego ostatniego wpisu. Stwierdzam jednak, że warto było odpocząć od tych wszystkich myśli typowo o finansach. Były święta, Sylwester, więc dobry czas, ale nie do myślenia o pieniądzach, a o przyjemniejszych sprawach.
Tymczasem od kilku dni zastanawiam się, na czym tutaj można zarobić w tym roku. Rozważam poszerzenie działalności o coś nowego, ale jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji co do wysokości inwestycji oraz miejsca. Na razie analizuję rynek. A co to będzie? Branża handlowa najpewniej.
W tym roku zamierzam też troszkę aktywniej pograć na giełdzie. Co prawda nie będę wrzucał w giełdę jakichś wielkich pieniędzy, ale jakąś część kapitału (powiedzmy z 10-20%) postaram się na ten cel przeznaczyć. Zobaczymy, jak pójdzie, bo zeszły rok był bardzo średni. I gdyby nie dywidendy z KGH i Tepsy, mogłoby być kiepsko.
Pomysłów w zasadzie jest sporo (nawet nie chce mi się o tym wszystkim pisać tutaj), pozostaje tylko zacząć je powoli wdrażać w życie.