Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

środa, 26 września 2012

Rozumiem emigrantów

Dzisiaj w radio TOK FM był poruszony dość ciekawy temat. Polacy przebywający na obczyźnie twierdzą, że mogą wrócić do Polski, jeśli zarobią 6 tysięcy PLN.
Trudno się nie zgodzić z Polakami, którzy mieszkają np. w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Niemczech czy Holandii, że nie widzą sensu w powrocie do Polski za niższą kasę.

poniedziałek, 24 września 2012

Lokata i akcje LEN

Piątek i dzisiejszy dzień upłynęły u mnie pod znakiem kolejnych decyzji inwestycyjno-oszczędnościowych. Założyłem lokatę i kupiłem trochę akcji.
Dzisiaj pojawiła się Lokata PRO w Idea Banku, która jest oprocentowana na 6,7%. Postanowiłem część swoich pieniędzy przenieść z konta na lokatę. Dwa miesiące to nie jest długi okres, więc dla mnie optymalne rozwiązanie.

piątek, 21 września 2012

Jest sobie spółka...

... która budzi moje zainteresowanie. Ale nie tylko moje, lecz innych inwestorów również. Co można o niej powiedzieć dobrego? Dużo.
Spójrzmy najpierw na wykres.
Jest tam w zasadzie wszystko to, czego chciwy spekulant może oczekiwać. Trend wzrostowy, pokonana 30-tygodniowa SMA od dołu, wzrost obrotów. Czy trzeba więcej argumentów, by się zainteresować tą spółką? Można chcieć, a więc je zaprezentuję.
Fundamentalnie spółka stoi dobrze. Przychody i zysk netto w pierwszym półroczu były wyższe niż w analogicznym w roku ubiegłym. To raz. Dwa to to, że zobowiązania spółki są niższe niż w ubiegłym roku (zarówno krótkoterminowe, jak i długoterminowe). Wzrósł kapitał własny, co też nie jest bez znaczenia. Z ciekawych wskaźników to C/WK wynosi 0,71, natomiast C/Z 6,60.Czyli wszystko prezentuje się uroczo. Aż za bardzo, w moim odczuciu.
Do szczytów historycznych z poziomu 2007 roku dużo brakuje (wówczas cena była wyższa niż 10 PLN). Tak naprawdę od początku 2009 roku spółka jest w długoterminowym trendzie wzrostowym i niewiele jej brakuje do pokonania zeszłorocznych szczytów, więc potencjał jest naprawdę duży. Zwłaszcza, że chyba wyrwała się z kilkumiesięcznej konsolidacji.
Z tego, co wyczytałem, spółka walczy o klientów nie tylko w Polsce, ale i w Europie. I to z sukcesem. czy warto się zainteresować tą spółką? To pozostawiam Czytelnikom.
Jeśli chodzi o spółkę, to jest to Lena Lighting, jak można wyczytać po powiększeniu wykresu lub w etykietach.

czwartek, 20 września 2012

Zaczynamy korektę, więc czas na oszczędzanie

Dzisiaj zapowiada się nam początek korekty na giełdzie. Piękny, chłodny, ale słoneczny poranek przywitał nas prawie 1-procentowym spadkiem na WIG20, więc myślę, że nie ma sensu za mocno zaprzątać sobie tym głowy i po prostu przeczekać ten okres.
Tymczasem, jak pisałem w czerwcu, na potrzeby bloga rozpocząłem projekt polegający na odkładaniu 10-złotówek, które są od czasu do czasu wydawane w sklepie. Ci, którzy bliżej się temu przyglądają lub próbowali odkładać banknoty 10-złotowe, wiedzą, że nie tak łatwo dostawać dziesiątki jako resztę. Częściej panie w sklepie wydają nam banknoty 20-złotowe lub monety o nominale 5 PLN. Zresztą już kiedyś pisałem, że ogólnie jest problem z drobnymi. Nie ukrywam, że poniekąd ja też się przyczyniłem do tego, że w pobliskich sklepach może wystąpić niedobór drobnych.
Projekt, jak można zobaczyć na zdjęciach, ma się bardzo dobrze. Do dzisiaj zebrałem łącznie 229 sztuk banknotów, którym głównym bohaterem jest Mieszko I. Dzisiaj ze sklepów odebrałem kolejne dwie dziesiątki, więc jest ich już w sumie 231 sztuk. Projekt zamknę, jak dobrnę do 500 papierów, co powinno nastąpić, mam nadzieję, jeszcze w tym roku. Wówczas pieniądze powędrują na lokatę, albo je przejem. Żarcik. Za 5 tysiaków to musiałbym naprawdę niezłe jedzenie kupić, żeby wydać całość.
Powiem szczerze, że zabawa w takie oszczędzanie (czy raczej odkładanie) jest całkiem przyjemna i, co ciekawe, chyba wkręciłem w to moją rodzinę, bo gdy tylko mają jakieś dziesiątki, to proponują, bym im rozmienił na inne.
Mam nadzieję, że i innych zachęcę do oszczędzania. Sposób nie jest ważny. Istotne jest, by mniej wydawać. A czy będziecie oszczędzać banknoty czy monety 1-złotowe, to nie ma znaczenia. Przede wszystkim trzeba się zmobilizować do działania, bo to jest podstawą sukcesu. Sam, jak zacząłem zbierać te dziesiątki, też miałem chwile zwątpienia. Nie wiedziałem, po co to robię. Tymczasem, gdy z każdym dniem kupka banknotów stawała się coraz większa, a wokół dało się zauważyć wsparcie, jeszcze bardziej zachęciłem się do działania.
Ogólnie jest pewien minus tego całego oszczędzania. Bardzo szybko znikają mi banknoty 100-złotowe, ale coś za coś. Podejrzewam, że gdybym nie zbierał tych dziesiątek, sporo z nich zostałoby straconych na jakieś niekoniecznie przydatne rzeczy. A tak? Leżą i ładnie wyglądają.

środa, 19 września 2012

"Ja tego nie tykam"

Czytuję sobie czasami komentarze pod newsami, wpisami blogerów czy artykułami i podobają mi się opinie w stylu "ja tego nie tykam". Najczęściej są one uzupełniane tekstami, że "hossa została wywołana dodrukiem pustego pieniądza". No i co z tego, się pytam? Przecież na giełdzie nie jest ważne, kto ma rację, tylko ile zarobię.
Co mnie tak naprawdę interesuje, z jakiego powodu jest hossa? Ważne, że akcje idą do góry i można zarabiać. A po co ja mam sobie zaprzątać głowę tym, co ją wywołało?
Giełda ma być miejscem, w którym mamy zarabiać. Reszta już praktycznie od nas nie zależy. Bo nie mamy wpływu ani na ilość dodrukowanej kasy, ani na inflację, ani o decyzje rządu i banków centralnych. To wszystko dzieje się tak naprawdę ponad nami, drobnymi inwestorami. Dlatego też nie zaprzątałbym sobie nadmiernie tym głowy.
Mój cel jest jeden. Zarabiać pieniądze. A czy to będzie w czasie, gdy niedźwiedzie dominują, czy w czasie hossy, to już jest sprawa drugorzędna.
Jeśli ktoś lubi giełdę i fascynuje się nią to raczej nie powinien marudzić i czekać nie wiadomo na co. Robimy selekcję spółek, wchodzimy w taką, która jest w naszych oczach atrakcyjna, ustawiamy stop lossa i niech się dzieje wola nieba. A jeśli ktoś chce kupić i czekać na same wzrosty, to się przypadkiem może nie doczekać.
Praktycznie od maja mamy sygnały świadczące o tym, że coś się zmienia. Od paru dni sygnały są jeszcze czytelniejsze. A więc na co czekać? Ano można poczekać, przecież gra na giełdzie nie jest obowiązkiem. Tylko to czekanie może się potem obrócić przeciwko nam, bo znowu możemy się zapakować w akcje na górce i potem płakać, że za długo czekaliśmy, a w ogóle to wiedzieliśmy, że będą spadki, tylko nie wiadomo kiedy. Ważne jest znalezienie momentu, w którym chcemy wejść.
Fakt, dzisiaj może być już trochę późno na zakupy (krótkoterminowo), bo czeka nas nieubłagana korekta. Ale po niej? Jak najbardziej, warto wsiąść, póki autobus nie pędzi jeszcze za szybko. Tylko trzeba zapiąć pasy (stop lossy). A jak ktoś chce grać długoterminowo, to niech czeka na kolejne 2-3 potwierdzenia hossy.

wtorek, 18 września 2012

Zaktualizowałem portfel

Przez długi czas nie zajmowałem się aktualizacją swojego portfela, ponieważ zwyczajnie mi się nie chciało. Postanowiłem jednak trochę policzyć i zaprezentować to tutaj.
Portfel jest dostępny w zakładce na górze strony.
Może kilka słów komentarza do tego, co tam zobaczycie. Jak można zauważyć, jest to raczej bezpieczny portfel. Mimo iż akcje stanowią ponad 17% to są one ulokowane w raczej defensywną spółkę, której wzrosty i spadki raczej nie są tak dynamiczne, jak innych spółek.
Sporo kasy leży na lokacie i na koncie oszczędnościowym. Pieniądze na koncie są gotowe na jakąkolwiek inwestycję (w biznes, w akcje lub inne). Po prostu czekam na odpowiednią okazję i nie chcę ich zamrażać na lokatach bądź w akcjach. Zdaję sobie sprawę z tego, że one mogą mniej zarabiać, ale takie jest ryzyko płynności.
Nie ukrywam, że bardziej niż w giełdę wolałbym włożyć te pieniądze w jakąś działalność. Korci mnie otworzenie czegoś dodatkowego. Zobaczymy, jak to pójdzie. Na razie badam rynek.
Niemało pieniędzy jest też w walutach (USD, NOK, EUR), które zacząłem zbierać już jakiś czas temu, a potem tylko systematycznie dokupowałem. Tutaj jednak nie zamierzam bawić się w spekulację, ani też próbę zarabiania na siłę. Od tego jest forex. Po prostu część pieniędzy pochodzi z moich zarobków zagranicą, część walut dokupiłem i sobie leżą. One zwyczajnie mogą się przydać na jakiś wyjazd, może na jakąś super okazję inwestycyjną lub po prostu na wypadek, gdyby banki nagle przestały wypłacać pieniądze. Nigdy nic nie wiadomo.
Czy interesują mnie inne instrumenty, poza tymi, w które inwestuję lub lokuję pieniądze? Nie. Nie zamierzam kupować ani obligacji, ani też inwestować w fundusze, ani też inne, których nie rozumiem. I innym też odradzam bawienie się w coś, czego nie rozumiemy. Być może zacznę grać trochę na kontraktach terminowych, ale to jeszcze nie teraz. Na razie się edukuję, bo to wydaje się najistotniejsze.

poniedziałek, 17 września 2012

Za późno. Ręka w nocniku już zanurzona!

Obudzenie się z ręką w nocniku to uczucie, które na pewno nie należy do przyjemnych. I takowego uczucia najpewniej doznał mBank.
Sporo klientów odeszło (głównie przez wprowadzenie opłat za kartę, beznadziejne lokaty czy też niemal codzienne zmiany w Tabeli Opłat i Prowizji), wielu chciało odejść na dniach. Mądrzy ludzie w tym banku pewnie zauważyli, że im klientela z depozytami ucieka i dumali. Tak mocno dumali, że oferowali rozmaite lokaty, które wołały o pomstę do nieba. Dzisiaj tymczasem wyszli z czymś nowym (lokata na 6,5% w skali roku na rok). I co?
Sądzę, że to nastąpiło trochę za późno, żeby nie powiedzieć bardzo za późno. Bo ci, którzy mieli odejść, już to zrobili. Ci, których zrazili, już raczej nie wrócą do tego banku. Ja posiadam tam konto, ale na pewno nie dla ich lokat, a jedynie dla eMaklera (zresztą też rozważam pożegnanie).
Błąd, moim zdaniem, jest taki, że ich przebudzenie nastąpiło za późno, kiedy ręka została już wyraźnie zanurzona w nocniku. Być może teraz bank potrzebuje na gwałt depozytów lub zwyczajnie zauważył ubytek kapitału (bo przecież nie klientów, którzy są dla tego banku wyraźnym ciężarem) i stąd ta akcja?
Faktem jest jednak, że zrażonych klientów już nie odzyskają, a tych, którzy są sfrustrowani jest jeszcze duża rzesza. I nawet 6,5% nie zmieni tego.

sobota, 15 września 2012

LPP - korekta czy zmiana trendu?

Jakiś czas temu byłem zafascynowany tą spółką. Świetne wyniki, ambitne plany na przyszłość i pokonywanie kolejnych poziomów na warszawskim parkiecie.
Przyznam uczciwie, że byłem mocno zainteresowany kupnem akcji tej spółki, ale bicie kolejnych rekordów trochę mnie powstrzymywało. Zdaję sobie sprawę, że taka sytuacja powinna mnie raczej motywować, ale jednak tak nie było. Ogólnie była lipa na giełdzie, a LPP, wbrew rynkowi, pokonywało kolejne szczyty. Bałem się wejść w to. Być może popełniłem błąd, ale przy tak niepewnym rynku było to jednak uzasadnione.
Ostatnio jednak sytuacja się trochę zmienia. Od lipcowego szczytu, kolejne są niżej. Poprzedni szczyt był w okolicach 3400 PLN, a ostatni (jeśli w nadchodzącym tygodniu coś się nie zmieni), będzie na poziomie 3300.
Nasuwają mi się dwa wnioski. Albo jesteśmy w trakcie jakiejś korekty, albo trend po prostu zmienił się? Spółka jest w dobrej kondycji i mam nadzieję, że to tylko zasłużona korekta.
Ostatnio pojawiła się nawet jakaś rekomendacja dla tej spółki, w której cenę docelową ustalono na 3750 PLN. Nie da się ukryć, że spółka jest interesująca i na pewno będę ją obserwował.

piątek, 14 września 2012

Ale obrót!

Wczorajsza decyzja FED pozwalała wierzyć, że dzisiejszy dzień upłynie pod wpływem gigantycznych wzrostów na giełdach. I nie rozczarowaliśmy się. WIG20 wzrósł o 2,71% i pokonał granicę 2400 punktów, a obroty wyraźnie przekroczyły miliard (1,4 mld PLN).
Pomijam fakt, czy decyzja FED jest dobra dla gospodarki (w moim odczuciu nie jest). Ważne jednak, że to, co się wydarzyło jest dobre dla rynków, które zareagowały mega optymizmem i, co najważniejsze, dało to zarobić wielu spekulantom.
Co nas czeka w poniedziałek? Przyglądając się wykresowi, można stwierdzić, że korekta jest wysoce prawdopodobna, zwłaszcza, że bez większego postoju idziemy od poziomu 2220.
Z drugiej strony, optymizm dzisiaj był tak duży, że nawet w ciągu dnia, po przekroczeniu poziomu 2400 obyło się bez większych realizacji zysków, a kurs już nie spadł poniżej tej granicy. Oznacza to, że większość liczy na kontynuację wzrostów w poniedziałek. Czy takowe będą?
Mogę się mylić, jak każdy przecież, ale podejrzewam, że poniedziałkowy poranek możemy rozpocząć od małych spadków. Spekulanci powinni na chłodno przemyśleć to, co się wydarzyło i mogą chcieć zrealizować zyski, a przy okazji zobaczyć, co będzie dalej. W dalszej części dnia powinno być lepiej. Co ważne, nie ma zbyt wielu danych zaplanowanych na poniedziałek, więc za bardzo nie ma co wyhamować wzrostów.
Warto zauważyć też, że dzisiaj S&P500 wzrasta o niecałe 0,5%, więc optymizm, co prawda umiarkowany, ale jednak pozostaje.
Czy moje przewidywania się sprawdzą? Sam jestem ciekaw. Zobaczymy.

czwartek, 13 września 2012

Ping pong do odwołania, czyli szukanie jelenia na średni procent

Promocja lokaty Ping pong w Idea Banku, jak poinformował mnie Bartosz Klimkowski, specjalista ds telefonicznej obsługi klienta, będzie trwała do odwołania. Pracownicy banku nie mają wiedzy, kiedy się ona zakończy.
Czyli już z daleka wygląda to na szukanie frajerów, którzy założą w tym banku konto, przeleją dużo kasy z innego banku, po czym promocja zostanie zakończona, bo nie wierzę, że ludziska chętnie będą z innego powodu zakładali tam konto. Nic nie trwa wiecznie, więc nie ma co się oszukiwać, że wykosimy z tego banku jakąś wielką kasiorę. A skoro bank w pewnym sensie traktuje swoich potencjalnych klientów jak osoby niemyślące, to ja nie zamierzam przenosić tam swoich pieniędzy i zakładać konta. Nie dla siedmiu procent brutto. Zwłaszcza, że po zakończeniu promocji tej lokaty pewnie bym zamykał konto. Szkoda zachodu.
Ogólnie na plus jest jedynie obsługa klienta. Bartosz Klimkowski udzielił mi odpowiedzi w niespełna godzinę po wysłaniu pytania. Tak trzymać! Co prawda, nic z jego odpowiedzi nie wynikło, ale chociaż moje pytanie nie zostało zignorowane.

Kupiłbym HWE...

... ale się jeszcze waham. Dlatego też nie dokonałem tej transakcji, chociaż korciło mnie niesamowicie. No, ale ważniejsze jest jednak zachowanie spokoju, aniżeli dokonanie zakupu, "bo mnie korci".
Przyjrzałem się wykresowi. Wygląda on dość obiecująco, ale jeszcze czekam na wyraźniejsze wybicie z trendu spadkowego, który trwa od marca 2012. Na razie to tak wygląda trochę fałszywie, więc poczekam.
Z fundamentalnych spraw to wskaźniki C/Z i C/WK nie wyglądają źle, ponadto spółka zanotowała wzrost przychodu oraz zysku netto za pierwsze półrocze w porównaniu do zeszłego roku, więc są to na pewno dobre wiadomości.
Kolejną dobrą informacją jest ta, że obroty przekraczają praktycznie codziennie milion złotych (a często i więcej) i jest naprawdę sporo transakcji. A zatem jest duża płynność, co jest bardzo ważne dla mnie, bo nie chciałbym się już pakować w spółki, gdzie jest po kilka transakcji, a kurs skacze przy każdej z nich o kilka procent w jedną lub drugą stronę.
Na co więc czekam? Czekam na wyraźniejsze pokonanie poziomu powiedzmy 4,45 PLN. Co prawda teraz cena wydaje się okazyjna, ale nie ma pewności co do tego, że kurs nie wróci do swojego trendu. Dlatego też nie ma co ryzykować.

Uzasadniona zadyszka

Szczyt na WIG20, który osiągnęliśmy wczoraj znalazł się odrobinę wyżej niż poprzednia górka, która była w połowie sierpnia. Trudno mówić tutaj o hossie, bo tak naprawdę teraz będziemy świadkami ważnych wydarzeń.
Pierwszy krok został zrobiony, jesteśmy wyżej. Drugi krok również, EBC będzie skupował obligacje (w sumie kolejność powinna być odwrotna, ale ważne, że oba zostały wykonane). Trzeci krok przed nami. Nadchodzący dołek (bo teraz jesteśmy w fazie korekty trendu zwyżkowego, o ile tak możemy mówić) musi być wyżej niż poprzednio, czyli wyżej niż 2225. Patrząc na wykres, możemy jednak spaść nawet poniżej lub do poziomu 2200, co raczej nie powinno zaskoczyć.
Jest jednak parę rzeczy niepokojących. Cały czas obroty na naszej giełdzie są na stosunkowo niskim poziomie. Widać, że nawet ładne wzrosty nie zachęcają osób z kapitałem do włożenia swoich pieniędzy w akcje. Trudno jednak się dziwić.
Co ma przyciągać inwestorów? Na pewno nie decyzja EBC, która nie jest rozwiązaniem prawdziwego problemu, a jedynie nazwałbym to założeniem gipsu na złamaną rękę. Owszem, pomaga, ale nie rozwiązuje wszystkiego. Organizm (w tym wypadku większość krajów południa) musi sam dojść do siebie. A potem dopiero nastąpi żmudna rehabilitacja. Najważniejsze, potrzebny jest czas. Dużo czasu. I ten czas inwestorzy wykorzystują na czekanie. A pieniądze spokojnie pracują na lokatach bankowych.

środa, 12 września 2012

Książki dobre na hossę

Nasunęła mi się dzisiaj pewna refleksja. Jestem po lekturze kilkunastu książek dotyczących giełdy, analizy technicznej, strategii inwestycyjnych, itp. Wszystko ładnie wygląda, tylko są to książki dobre na... hossę.
Kiedy wszystko leci, bardzo trudno znaleźć okazję, by zarobić (nie twierdzę, że się nie da, ale jest to bardzo trudne). Bo nie jesteśmy w stanie znaleźć odpowiedniego momentu do wejścia i do wyjścia. A jeśli nam się udaje, to jest to zwyczajny fuks. Często obserwujemy fałszywe wybicia albo ruchy, których nie potrafią nawet wyjaśnić najlepsi krasomówcy finansowi.
Tymczasem, gdy jesteśmy w fazie hossy i większość akcji rośnie, to w zasadzie bez względu na strategię, jaką wybierzemy, mamy duże szanse na sukces. Ważne, by wsiąść do pędzącego autobusu odpowiednio wcześnie i kupować na dołkach.
Co począć zatem w bessie? Najbardziej racjonalne rozwiązanie to po prostu trzymać pieniądze na kontach oszczędnościowych (w ostateczności na krótkoterminowych lokatach) i czekać na okazję (czytaj: zmianę trendu). Gdy już nam się trend wzrostowy potwierdzi (najlepiej ze 2-3 razy), to wówczas pieniądze przerzucamy na akcje. Ustalamy sobie cel, jaki nas interesuje i tyle.
Gdy hossa trwa zbyt długo, po prostu powstrzymujemy naszą chciwość i wychodzimy z giełdy. Wszystko jasne i proste, prawda? Zgadza się, ale to jest nierealne. Kierują nami emocje. Jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do ryzyka, to gramy podczas bessy, a podczas hossy próbujemy wycisnąć pieniądze na maksa, często kończąc naszą przygodę ze stratą. Każdy z nas wtopił pieniądze i/lub jeszcze wtopi. Taka jest ta gra.
Raz jeszcze warto podkreślić, jak ważne jest ustawianie stop lossa. A jak próbujemy wycisnąć pieniądze podczas hossy to umiejętne przesuwanie go coraz wyżej, jeśli kurs idzie po naszej myśli. Ja, podczas początkowych swoich wejść wielokrotnie to bagatelizowałem pozwalając na powiększanie się strat. Cóż, ktoś musiał zapłacić frycowe, żeby zarobić mógł ktoś. Od pewnego czasu już wiem jednak, jak ważny element gry to jest i już tego błędu nie popełniam.
Wracając do książek, myślę, że najlepsze to te, w których autor jasno mówi czytelnikowi, że podczas bessy nie gramy. I tyle. Szukanie okazji mija się z celem, bo często prowadzi do strat, a także - co chyba istotniejsze - do niepotrzebnych nerwów.

wtorek, 11 września 2012

Będzie odbicie TPE?

Nie tak dawno, bo 24 sierpnia pisałem o tym, że nabyłem pakiecik akcji TPE. Moim celem był zysk w granicach 10 % i ewentualnie dokupienie akcji lub sprzedaży z zyskiem. Stop loss ustawiłem na poziomie 5%.
Po pojawieniu się postu o zakupie akcji pojawiły się głosy, że kupiłem niejako "w powietrzu" te akcje. W sumie, patrząc na wykres, mogło to tak wyglądać. Z drugiej strony, niewiele było sygnałów świadczących o tym, że trend mógłby się zmienić.
Póki co, cel na razie nie został osiągnięty. Jesteśmy w lekkiej konsolidacji, a kurs waha się pomiędzy 4,80 PLN a 4,90 PLN.
Gdyby tak przyjrzeć się kursowi to dochodzimy powoli do linii wsparcia, więc powinniśmy być świadkami jakiegoś większego ruchu w którąś ze stron. Niewiele przemawia za spadkami, ale nie można ich wykluczać. Inna sprawa, że kurs niejako stoi w miejscu, mimo iż rynek poszedł dość mocno do przodu
Tak czy inaczej, mam nadzieję, że coś się w końcu wydarzy, bo najgorsza jest niepewność.


środa, 5 września 2012

Część portfela na niezłej lokacie

Dzisiaj pojawiła się ciekawa oferta Idea Banku, w której oferują oni 6,7% na dwumiesięcznej lokacie.
Gdyby przyjrzeć się innym ofertom, zarówno z tego banku, jak i innych, to na taki okres jest to jedna z lepszych ofert, dlatego też postanowiłem wrzucić tam część swoich środków, które i tak były wolne i czekały na ciekawą okazję. A za taką uważam ofertę tego banku.
Dwa miesiące to jest krótki okres, dodatkowo stosunkowo nieźle oprocentowany. Życzyłbym sobie więcej takich ofert.

Nie potrafię tego zrozumieć!

Ostatnio rzadko zaglądałem na blog Bartka Zielińskiego, ale dzisiaj wszedłem i trochę poczytałem, o czym on pisał. Zdecydował się między innymi na zamknięcie swojego portfela (ze stratą).
Właściwie nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak każdy z nas może robić ze swoim portfelem to, co mu się podoba. Tymczasem zaniepokoiły mnie tamtejsze komentarze, w których ludziska się wkurzają na autora bloga, ponieważ pokupowali te same akcje co on i potracili kasę. I teraz mają żal do niego, że on zamknął portfel i ich zostawił z problemem.
To pokazuje, jak trudnym procesem jest myślenie. Zamiast wysilić się, samemu czegoś poszukać i wówczas mieć żal tylko do siebie, jeśli coś pójdzie nie tak, próbują oni naśladować innych (często nie rozumiejąc powodów dla których ktoś dokonał jakiejś transakcji), a potem, gdy się wali, szukają winnego.
Ja sobie nie wyobrażam takiej sytuacji. Przykładowo mega optymista w finansowej blogosferze, Albert Rokicki na swoim blogu Longterm.pl od dawna wieszczy hossę, sugeruje spółki, itp. Ale przecież moim obowiązkiem nie jest kupienie tego, co on sugeruje. Wielu pewnie naśladuje go i czasem płacze, gdy coś idzie nie tak, ale kto im każe robić to samo? Albert pokazuje spółki, które JEGO ZDANIEM mogą być dobre. To samo było z Bartkiem.
Każdy z nas ma swój mózg, który powinien lepiej eksploatować. Nie ma cudotwórców, ani wróżbitów, którzy powiedzą nam, co zrobić, by być bogatym. Nawet wróżbita Maciej tego nie dokona. Dlatego też, podejmując jakiekolwiek decyzje inwestycyjne, robimy to na własną odpowiedzialność. A jeśli czegoś nie potrafimy lub boimy się, lepiej pozostać poza giełdą i wrzucić pieniądze na lokatę (ale nie Amber Gold i jemu podobne).

Euro po 4,30 PLN, dolar po 3,40 PLN?

Złotówka się wyraźnie osłabia, co doskonale ilustrują rozmaite wykresy (np. na stooq.pl). Pytanie, jakie sobie zadajemy to: do jakiego poziomu może się osłabić nasza waluta względem dolara amerykańskiego i euro?
Gdyby spojrzeć na wykresy krótkoterminowo lub średnioterminowo, w przypadku USD powinniśmy dojść do poziomu 3,40 PLN, natomiast za EUR powinniśmy zapłacić 4,30 PLN.
Tak jak wielokrotnie pisałem, jest to zwykłe gdybanie i niewiele może mieć wspólnego z rzeczywistością.
Być może będę nieobiektywny, ale patrząc z punktu widzenia eksporterów, to takie wiadomości są dobre. Niestety, bardzo wiele dóbr importujemy i ta informacja nie jest już taka optymistyczna, choć tragiczna również.
Co ważne jednak, jesteśmy jeszcze bardzo daleko od szczytów, więc nie ma powodu do niepokoju. Uważam bowiem, że obecne poziomu kursu walut lub nawet te, do których możemy dobrnąć, nie będą jakoś specjalnie katastrofalne, ponieważ importerzy już się przyzwyczaili do tych cen, natomiast dla eksporterów są one cały czas dobre.

poniedziałek, 3 września 2012

Ładniejsze kreski mówią prawdę?

W internecie aż roi się od specjalistów od analizy technicznej. Na jej podstawie mówią o przyszłości. Czy słusznie?
Ostatnio miałem okazję oglądać jakiś program na TVN CNBC, w którym jakaś uczelnia zrobiła test, w którym studenci losowo wytypowali spółki (poprzez rzucanie rzutkami). Wyniki porównano z analitykami i okazało się, że to studenci osiągnęli lepszy wynik.
Być może przy drugim, trzecim, czy dziesiątym razie rację mieliby sowicie wynagradzani analitycy finansowi. Nie o to jednak chodzi. Po prostu ci wszyscy ludzie, którzy oceniają sytuację na rynkach (często poprzez analizę techniczną) mówią o przeszłości, która wcale nie musi (i najczęściej tak jest) sprawdzić się w przyszłości.
To samo jest z blogerami i na forach. Są fachowcy, którzy naprawdę ładnie rysują, ale potem, gdy przychodzi czas na weryfikację, okazuje się, że nie mieli racji. Być może prawdopodobieństwo wystąpienia danego zdarzenia było większe niż 50%, ale trudno to ocenić. Równie dobrze, może to być 45%.
Nie ukrywam, że często sam podejmuję decyzję w oparciu o swoje proste kreski, ale nie wróżę przyszłości, a tym bardziej nie przekonuję innych, że tak musi być.
Dlatego też czasami niepokoi mnie skrajnie bycza lub niedźwiedzia postawa niektórych osób. Nic nie jest ani czarne, ani też białe. Niczego nie można przewidzieć, a już na pewno nie na rok z góry.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ano dlatego, że uważam, iż przekonywanie do swoich racji przez jedną ze stron jest bez sensu. Po prostu, ktoś pisze swoją analizę, a ja mogę się z nią zgodzić lub nie. Jeśli jednak ja się nie zgadzam, a ktoś mi mówi, że on ma rację, a ja nie, bo np. za krótko jestem na giełdzie bądź też gram na innych instrumentach niż na tych, które oceniam, to jest to trochę pozbawione sensu, bo co z tego, że ktoś jest dłużej na rynku? Czy to oznacza, że nagle nauczył się przewidywać przyszłość? Tak samo ocena teoretyczna danego instrumentu. Jeśli ktoś nie gra na nim, a tylko analizuje, to można sobie daną osobę odpowiednio ocenić (np. że jest teoretykiem i boi się postawić swoich pieniędzy na to, co ocenia), ale nie można jej narzucać swojego punktu widzenia.