Czy tytułowe zdanie jest zgodne z prawdą? Czy właśnie sceptycy są motorem napędowym hossy? Jeśli tak, to dlaczego?
Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, trzeba się zastanowić, kiedy jest hossa? Najogólniej mówiąc, kiedy kupujących jest więcej niż sprzedających. A skąd ci kupujący mają się brać? Ano właśnie, spośród niedźwiedzi, którzy czekają na spadki i często nie mogą się ich doczekać. I coraz częściej zmieniają nastawienie z niedźwiedziego na bycze i przyłączają się do rajdu.
Mówi się często, że jest to wspinaczka po ścianie strachu. I właśnie z taką wspinaczką po ścianie strachu mamy chyba do czynienia na naszej giełdzie. Ci, którzy mieli, zapakowali się już w akcje, i teraz do głosu powoli dochodzą nieśmiało niedźwiedzie, które zmieniają swoje nastawienie do giełdy. I tak oto, przy stosunkowo niewielkich obrotach zmierzamy coraz wyżej. W dłuższym terminie można powiedzieć, że po takiej ścianie strachu poruszamy się już od 2012 roku (patrząc na WIG, bo akurat WIG20 słabo odzwierciedla w tym wypadku sytuację na giełdzie).
Generalnie, żeby hossa mogła trwać potrzeba niedźwiedzi, którzy siedzą w swojej norze i się nie wychylają. Bo to oni posiadają kapitał, który da kopa naszej giełdzie. Trzeba jedynie czekać. Bo ci sceptycy też obserwują, co się dzieje na rynku i widzą, że pociąg im odjeżdża, więc wcześniej czy później powinni się przyłączyć do rajdu.
Dlatego też warto obserwować nastawienie inwestorów do giełdy. Im bardziej niedźwiedzie, tym lepsza okazja do akumulowania akcji. Indeks nastrojów z 19 lutego mówi nam, że optymistów jest 51,2%, natomiast pesymistów tylko 23,6%. W moim odczuciu nie jest to, niestety, dobra wiadomość przynajmniej w krótkim i średnim terminie. Za dużo byków.
Jeszcze, żeby nie tworzyć nowego artykułu, wyrysowałem sobie w charakterze ciekawostki wykres indeksu SWIG80 z ostatnich 10 lat. Do indywidualnej interpretacji.