Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Dlaczego cena srebra rośnie?

flickr.com (sirqitous)
Z niebywałą uwagą czytam rozmaite opinie ekspertów na temat niesamowicie dynamicznie rosnących cen srebra. Zastanawiające jest to, czym to jest spowodowane i, co najważniejsze, co dalej?
Gdyby przyjrzeć się historycznym wykresom, można zauważyć, że jest to klasyczny przykład bańki spekulacyjnej. Cena rośnie bardzo szybko do niebywałej wartości, po czym nastąpi nagły, drastyczny spadek cen. Już raz coś takiego miało miejsce, ale było to kilkadziesiąt lat temu.
A co się dzieje tym razem? Według opinii niektórych znawców tematu, wzrost ceny jest spowodowany faktem, że srebra jest po prostu mniej, ponieważ jest ono wykorzystywane do różnych celów, a złoża się eksploatują.
Jeszcze inni twierdzą, że jest ono po prostu niedowartościowane względem złota i powinno być niższe o jakieś 15 razy. A w rzeczywistości jest dużo bardziej niedoszacowane. Trudno zgadnąć, dlaczego akurat 15 razy a nie na przykład 20. Gdyby im wierzyć, cena srebra powinna jeszcze rosnąć do osiągnięcia 90 dolarów za uncję.
Kolejni fachowcy twierdzą, że ludzie po prostu boją się trzymać dolary w portfelu i szukają alternatywnych opcji utrzymania kapitału.
Trudno się nie zgodzić z każdą z tych opinii, chociaż ta ostatnia wydaje się najbardziej przemawiająca.
Czy są jakieś przesłanki ku temu, by twierdzić, że trend się odwróci i cena nagle zacznie spadać? Póki co, nie ma. Analiza wykresu nie daje żadnych podejrzeń, by spodziewać się zmian. Jedyne, co może wpłynąć, to warunki ekonomiczne.
Ciekawostką jest fakt, że Robert Kiyosaki już jakiś czas temu informował, że ceny srebra będą szybowały w górę i on właśnie wybiera ten metal szlachetny do inwestycji. Czyżby wszyscy go posłuchali?

niedziela, 24 kwietnia 2011

Motywacja do oszczędzania

flickr.com (stevendepolo)
W polskim internecie znajduje się kilkanaście interesujących, regularnie aktualizowanych blogów, w których to autorzy szczegółowo opisują swoje przygody z oszczędzaniem i inwestowaniem. Swoje wpisy wzbogacają o rozmaite wykresy, analizy, zestawienia. Z dumą też prezentują zestawienie swoich portfeli finansowych.
Czytając ich wpisy człowiek nabiera motywacji do tego, by samemu zadbać o to, by moje finanse wkrótce również urosły do niebotycznych rozmiarów.
Zadanie nie należy do łatwych, ponieważ do tej pory nie udało mi się znaleźć odpowiedniej płaszczyzny, która byłaby najbardziej optymalna dla mnie (próbuję na giełdzie, na foreksie, na lokatach, itd.). Wiadomo, ryzyko jest zróżnicowane, ale jest to na pewno jakaś metoda na to, by zdobyć odpowiednie doświadczenie i znaleźć to, w czym czuję się najbardziej komfortowo.
Samo oszczędzanie i inwestowanie to jednak nie wszystko. Naprawdę bardzo dużo czasu spędzam, zresztą jak każdy, kto chce pomnożyć swój majątek, na czytaniu przeróżnych blogów, książek, itd. Analiza wykresów, to jest niemal codzienny mój obowiązek.
Każdy z bloggerów pisze o tym, że chce dojść do niezależności finansowej. Jeden chce uzbierać 250 tysięcy, inny pół miliona, a jeszcze inny milion złotych. Czy jednak o to chodzi? Czy po osiągnięciu wyznaczonego celu dany blogger stwierdzi, że osiągnął już to, do czego zmierzał  przez wiele lat i powie stop? Na pewno nie, bo mając już jakiś spory majątek, ciągle będzie chciało się więcej i więcej. Czy mając uzbierane pół miliona złotych i zapewnione 2000 PLN z odsetek zadowolimy się tym? Po to sporą część naszego życia poświęcamy temu, żeby mieć wspomniane wynagrodzenie? A co ono da, jak siła nabywcza 2000 PLN za 15 lat będzie o wiele niższa niż obecnie?
Z jednej strony przyszłość nie zapowiada się optymistycznie, z drugiej zaś strony czymś złym jest stanie w miejscu i czekanie, jak ucieka nam życie, a my niczego nie osiągamy.
Reasumując, te dziesiątki blogów, które codziennie mam przyjemność czytać na pewno dodaje motywacji do działania, by coś z tym naszym życiem zrobić, by zmienić je na lepsze.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Jak się uspokoić?

sxc.hu
Codziennie jesteśmy zasypywani dziesiątkami różnych informacji, z których zdecydowana większość jest dla nas negatywna. Denerwujemy się, irytuje nas wszystko wokół i nie wiemy, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Jakie jest rozwiązanie? I czy w ogóle takie istnieje?
Otóż, okazuje się, że ono jest. Wystarczy zwyczajnie odciąć się od informacji, które do nas docierają. Nie czytajmy przez kilka dni gazet, nie oglądajmy programów informacyjnych, nie zaglądajmy na informacyjne portale internetowe.
Efekt? Na pewno się uspokoimy i unikniemy stresujących sytuacji, które wszystkie powyższe media powodują.
Uświadomimy sobie jeszcze jedną rzecz. Tak naprawdę, to co się dzieje wokół nas i nas irytuje, jest niezależne od nas. Dzieje się tak naprawdę ponad nami. Nie mamy na to wpływu. A skoro nie mamy na to wpływu, to dlaczego się denerwować? Po co utrudniać sobie życie?
Wielokrotnie słyszymy, że denerwują nas słowa polityków, sytuacja na świecie, itp. Nie uświadamiamy sobie jednak faktu, że to dzieje się ponad nami i świat się nie zawali, jeśli po prostu o tym nie będziemy wiedzieli.
A może Polacy mają po prostu taką potrzebę, żeby się niepotrzebnie zadręczać i nie możemy po prostu bez negatywnych emocji funkcjonować? Warto się oddać chwili refleksji nad tym, co dla nas jest tak naprawdę ważne i do czego zmierzamy. Postarajmy się odróżniać rzeczy ważne dla nas od tych, które zaśmiecają nasze życie.

niedziela, 17 kwietnia 2011

Kompromitacja banku?

sxc.hu
Jakiś czas temu zastanawiałem się w poście Dla kogo niskooprocentowane lokaty? nad sensem takich ofert. Myślałem, że już nic nas nie zaskoczy. Jakże się myliłem.
Ostatnio jeden z popularniejszych banków wyskoczył jak Filip z konopi z ofertą lokat o ponad 1% niższą od stopy inflacji. Kompromitująca bank decyzja została momentalnie wyśmiana przez klientów i zainteresowanych tematem oszczędzania.
Tak naprawdę, okazuje się, że nie opłaca się już trzymać pieniędzy na lokatach, chyba, że pojawią się jakieś chwilowe promocje, jak w Idea Banku czy Getin Banku. Pozostałe oferty zniechęcają.
Podwyżka stóp procentowych teoretycznie może zmobilizować banki do podwyższenia oprocentowania. Czy tak się jednak stanie?

środa, 13 kwietnia 2011

Problemy z TPSA

sxc.hu
Zwykłemu zjadaczowi chleba instytucja pod nazwą TPSA kojarzy się z dwoma rzeczami: wymierającymi telefonami stacjonarnymi i neostradą. Jest jeszcze jedna rzecz, z czym może nam się ta instytucja kojarzyć: problemy.
Zwróćmy uwagę na fakt, że gdy chcemy założyć telefon/internet, jesteśmy traktowani przez pracowników tej firmy niemal z honorami. Czujemy się, że jesteśmy ważnym partnerem dla tej firmy. 
Niestety, sytuacja diametralnie się zmienia, jak już stajemy się ich klientami. Wówczas pracownicy infolinii stają się bezdusznymi, pozbawionymi rozumu urzędnikami. Odpowiadają nam na pytania w taki sposób, że w zasadzie nie rozwiązują problemu, a my mamy poczucie, jak byśmy byli intruzami.
Gdy przychodzimy do salonu TP z jakąś reklamacją, panie lub panowie siedzący za biurkiem wykazują się nadzwyczajną niekompetencją. Nic nie można załatwić, przyspieszyć. Procedury wydają się dla tych ludzi nie do przejścia. Przykład? Założenie telefonu lub internetu trwa kilka dni. Natomiast przeniesienie go w inne miejsce to już czas oczekiwania w granicach 4 tygodni. Żeby było jeszcze zabawniej, to przez cały okres oczekiwania na przeniesienie zostajemy pozbawieni dostępu do internetu. Czy to jest normalne? Nie można w jeden dzień wyłączyć internet, by na drugi dzień włączyć w innym miejscu? Ano nie można. Problem nie do przejścia.
A co mają zrobić osoby, które prowadzą działalność i są uzależnione od internetu? Nic, cierpliwie czekać i nie narzekać. No i liczyć straty, ale to już nikogo w tej instytucji nie interesuje.
Niestety, ta firma pozostawia dużo do życzenia i nawet trudno zgadnąć, czy winne wszystkiemu są bzdurne i bezduszne procedury, czy po prostu brak chęci do działania osób, które nas obsługują, które twierdzą, że... od nich nic nie zależy.
Jeśli zatem ktoś będzie chciał zakupić neostradę, powinien się trzy razy zastanowić, czy warto. Jeśli jest jakakolwiek alternatywa, warto się nad nią głęboko zastanowić.
Dodam jednocześnie, że tak obiecywanego w reklamach promocyjnego pendriva nie otrzymałem. Ktoś zapomniał, czegoś nie dopilnował. No, ale kogo to obchodzi?

piątek, 8 kwietnia 2011

Haczyki na foreksie

sxc.hu
Zarabianie na foreksie może być przyjemne i skuteczne. Rozmaite platformy chcą nam w tym "pomóc" kusząc nas swoimi ofertami. Oferują przy tej okazji rozmaite bonusy. Często możemy się jednak niemile zaskoczyć.
Jedna z opcji to fakt, że możemy sobie zablokować środki na dłużej, bo aby wyrobić ten bonus musimy mieć bardzo duży obrót. Inna platforma oferuje nam niekorzystne rozwiązania. Dostajemy bonus 50 PLN, ale nie możemy tak naprawdę nim swobodnie obracać, ponieważ albo jesteśmy ograniczeni do handlu parą walut USD/EUR albo walutami, które posiadają duży spread, co dla początkującego gracza wiąże się z przegraniem bonusu.
Tak czy inaczej, szanse na wyrobienie bonusu na tej platformie jest równe zero, ponieważ mamy zbyt mało środków, aby swobodnie handlować. Jaki jest zatem cel tego bonusy? Bardzo prosty. Chodzi o to, by zmusić nas do dokonania depozytu...
Warto naprawdę dokładnie czytać regulaminy, bo czasami po prostu szkoda czasu na zabawę, która nie przyniesie nam żadnej korzyści.

czwartek, 7 kwietnia 2011

Trwały wzrost wynagrodzeń?

sxc.hu
- (...) wzrost wynagrodzeń w Polsce jest od kilku lat zjawiskiem trwałym - mówi polski premier, Donald Tusk.
Czyli tak jak można było się spodziewać jest lepiej. Polska staje się krajem bogatym, PKB rośnie, wynagrodzenia rosną, wszystko wygląda pięknie.
Zwróćmy jednak uwagę na kilka szczegółów.
Po pierwsze, mimo iż wynagrodzenia wzrastają, to mają się one nijak do rosnących wszędzie wokół cen, które znacznie szybciej idą w górę niż wynagrodzenia.
Gdyby tylko przyjąć słowa premiera, bez porównań, to jak najbardziej, ma on rację. Wynagrodzenia idą w górę i to nie ulega wątpliwości. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, ile można za to kupić.
Nie od dziś wiadomo, że najlepszym przelicznikiem jest to, ile można za naszą wypłatę kupić litrów paliwa. Czyli ile mogliśmy kupić paliwa przy wynagrodzeniu np. 1000 PLN i cenie paliwa 3,50 PLN, a ile możemy kupić paliwa zarabiając teraz np. 1200 PLN przy cenie 5 PLN. Jaki jest przeliczni? W przypadku pierwszej opcji kupilibyśmy 285 litrów, natomiast w przypadku drugiej opcji 240 litrów. Jaki z tego wniosek wypływa? Niestety, jest on bardzo smutny. Biedniejemy! A wzrost wynagrodzeń, w obliczu innych podwyżek, jeszcze bardziej pokazuje, jak bardzo sytuacja najuboższych staje się dramatyczna.