Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

wtorek, 31 grudnia 2013

Grudniowe podsumowanie

Grudzień przyniósł nam, zamiast oczekiwanego przez wszystkich rajdu św. Mikołaja, mniej oczekiwaną, acz zasłużoną korektę. Wiele czynników się złożyło na to, ale w końcu ona nadeszła. I dobrze, bo im szybciej się ona skończy, tym większe szanse na dalsze wzrosty.

A co tam u mnie w portfelu się działo w mijającym miesiącu? Nudy nie było. Tyle mogę powiedzieć.


Na chwilę obecną stan portfela jest taki, jak powyżej. Ostatecznie się pozbyłem akcji KGH (choć z lekkim smutkiem). Poza gorszymi prognozami na przyszły rok pojawiły się jeszcze inne niezbyt pozytywne informacje wokół spółki, dlatego uznałem, że nie ma sensu trzymać dalej tej akcji.
Ogólnie mój zysk wynosi 11,74%, co oznacza spadek w porównaniu do poprzedniego miesiąca o 4,66%. Doliczając to niewielką stratę na KGH można powiedzieć, że w grudniu straciłem jakieś 5%. Ujdzie.

Z ciekawostek to jeszcze wpłynęła dywidenda z Dębicy.

Struktura portfela jest następująca:



Najbardziej żal mi spółki Ambra, której kurs osunął się o blisko 90 groszy. Sporo., choć i tak liczę, że to jest korekta, a nie odwrócenie trendu. Problem był taki, że na spółce były niewielkie obroty i w zasadzie nawet niewielkie transakcje powodowały duże wahania. Można powiedzieć, że brakowało inwestora, który "trzymałby" kurs. Ale z drugiej strony może to i dobrze? Ja zdecydowałem się na dokupienie akcji tej spółki.

Spadek zanotowało większość moich spółek, choć były i takie, które zyskały. Przykładem może być Dębica czy Synthos.

Nie chciałbym się bawić w jakieś szczegółowe roczne podsumowania, bo to się mija z celem. Każdy rok jest inny, wszystko zmienia się dynamicznie. Zarówno w moim biznesie, jak i na giełdzie. Gdybym chciał podsumować ten rok, musiałbym go porównać do poprzedniego. A po co? Cieszę się jedynie, że poza kilkoma spółkami udało mi się nieźle trafić. Cały czas się uczę, czytam, analizuję, pracuję nad sobą, obserwuję własne (i cudze) emocje i to jest coś naprawdę fantastycznego. Inwestowanie to jest tak naprawdę lekcja poznawania własnego siebie, własnych słabości.

Ten rok przyniósł wiele emocji. Mogłem sprawdzić swoją reakcję na różne sytuacje: spadek cen akcji (a co za tym idzie straty), nagłe duże wzrosty cen (zyski), krytykę na blogu, wpływ komentarzy na forach na moje decyzje inwestycyjne (na szczęście nikły), wpływ innych blogerów na moje decyzje (ciut większy). Jeśli chodzi o innych blogerów, to raczej nie było takiej sytuacji, że ktoś powiedział, że kupiłby akcje X, a ja ślepo podążam tą ścieżką. Nie. Nie działam w ten sposób. Ktoś mówi np. o eksporterach, to ja nie wybieram spółki, którą on poleca, tylko sam szukam takiej spółki, która ma największe szanse na rozwój. Przykładem może być choćby Ambra, której nikt mi nie polecał. W zasadzie niewiele się o niej mówiło. Na razie jestem "do tyłu" na tej spółce, ale kto wie, jaka będzie przyszłość? Dla mnie ważne jest to, że spółka notuje dobre wyniki, zmienia się u nas kultura picia alkoholu, a co za tym idzie, coraz więcej kupujemy win. Poza tym wyższa akcyza na mocne trunki, która wejdzie od nowego roku również wpłynie na to, że ludzie przerzucą się na wino. Nie będzie to jakaś drastyczna zmiana, ale zawsze. I to właśnie Ambra, mam nadzieję, będzie moja perełką.

Sam oczywiście nikogo nie zachęcam do zakupu akcji tej spółki, ponieważ im ciszej wokół niej jest, tym lepiej.

Kolejną moją perełką była Dębica. A kto wie, co przyniosą kolejne miesiące? No i trzecim skarbem jest Colian. Spółka, w którą niewielu wierzy. Ja też byłem raczej umiarkowanie pozytywnie nastawiony kupując jej akcje. Ale trafiły się dwa strzały i kurs powędrował wysoko. Colian zaliczył też oczywiście korektę, a ja nadal posiadam te akcje cierpliwie wyczekując tego, co będzie dalej.

Planów na 2014 rok sobie nie wyznaczam, ponieważ nie lubię tego robić. Nie lubię działać schematycznie. Nie lubię działać według wcześniej założonych schematów, ponieważ jest to nudne (co innego inwestycje - tutaj kupiłem akcje i żadnych nerwowych ruchów nie wykonuję). Nie stawiam sobie założeń typu "w tym roku odłożę ileś tam pieniędzy", bo często takie założenia wyzwalają w człowieku zbędną presję "że musi". A ja nic nie muszę. Jeśli ktoś żyje bez zbędnych nadmiernych wydatków (a tak jest w moim wypadku) i pozostają jakieś nadwyżki budżetowe, to dla mnie jest to wystarczająca motywacja do tego, by odkładać pieniądze. A czy ja odłożę 100 PLN, 1000 PLN, czy 10000 PLN miesięcznie, to nie ma znaczenia. Ważne, że odkładam. Tak jest też z wszelkiego rodzaju funduszami bezpieczeństwa, awaryjnymi i czort wie jakimi jeszcze. To jest dobre dla osób (i to zdecydowanie polecam), którym się pieniądze nie trzymają i muszą je wrzucać na 10 kont (najlepiej oszczędnościowych, żeby nie robić wypłat pod groźbą opłaty). Ja nad finansami panuję (poniekąd zmusza mnie do tego prowadzona działalność), więc nie muszę tworzyć żadnych funduszy. Po prostu wystarczy, że część środków mam na koncie osobistym, część na oszczędnościowym, część w walutach, część w akcjach. I w zasadzie taka dywersyfikacja jest dla mnie najbardziej optymalna.

Wracając jednak do 2014 roku, wielu analityków narzeka, że spółki nie prezentują prognoz i ciężko się potem odnieść podejmując decyzje inwestycyjne. I dobrze, że ich nie publikują. Wystarczy, że wynik spółki będzie zgodny z prognozami lub gorszy i pojawia się pretekst do tego, by zanotować korektę lub, co gorsza, odwrócenie trendu. Tak samo jest ze mną i moją firmą. Żadnych prognoz, zarówno jeśli chodzi o plany inwestycyjne, jak i własny biznes. Jeśli chodzi o moją działalność, działam najlepiej, jak potrafię, mając świadomość, że zawsze może wydarzyć się coś, co spowoduje, że będę musiał zamknąć firmę. Z jednej strony jest to trochę obciążające i nie daje poczucia bezpieczeństwa, ale z drugiej strony wszelkie złe rzeczy, które mogą się zadziać, raczej nie spowodują mojego załamania nerwowego. Z inwestycjami jest podobnie. Kupuję akcje, ale z góry zakładam, że może się zdarzyć, że będę zmuszony do sprzedaży ze stratą. A jeśli będzie inaczej, to tym lepiej dla mnie.

Kończąc ten post chciałbym wszystkim Czytelnikom życzyć sukcesów w życiu osobistym, zawodowym oraz trafnych decyzji inwestycyjnych w 2014 roku.

piątek, 13 grudnia 2013

Inwestowanie w jednej lekcji i inne książki

Wczoraj zakończyłem lekturę kolejnej książki. Tym razem była to pozycja "Inwestowanie w jednej lekcji" Marka Skousena.


Jakie wrażenia po tej książce?

Pozycję oceniam bardzo wysoko. Co prawda autor opisuje inwestycje dokonywane w Stanach Zjednoczonych, co może czasami być trudne do przełożenia na rynek polski, na szczęście przypisy tłumacza (Jana Fijora) pozwalają przeniesienie niektórych informacji na rynek polski, co jest dość zrozumiałe dla czytelnika.

Książkę czyta się dość szybko i przyjemnie. Można ją spokojnie pochłonąć w 2-3 wieczory, choć ja potrzebowałem na to czterech.
Skousen w swojej książce pokazuje, jak skutecznie budować swoje portfele inwestycyjne (poniekąd można doszukiwać się podobieństwa w filozofii tworzenia portfela przez Benjamina Grahama, autora książki "Inteligentny inwestor"). Ogólnie autor stawia na portefle, które nie są specjalnie złożone. Mi osobiście w pamięci pozostaje fakt, że warto inwestować w solidne spółki dywidendowe, co akurat jest zgodne z obranym przeze mnie kierunkiem działania. Choć nie tylko to jest istotne, bo mowa jest też o inwestowaniu w obligacje, czy nieruchomości.

Książka jest wartościowa jednak nie tylko ze względu na to, że pokazuje, w co i jak warto inwestować, ale także dlatego, że pokazuje mechanizmy rządzące giełdami i zachowaniami ludzi. Nie brakuje też interesujących przykładów z życia wziętych. Wszystko to powoduje, że książka jest wiarygodna. Zdecydowanie będzie ona wartościowa dla początkującego inwestora. Jest to materiał, do którego można i należy wracać w przyszłości, co z pewnością sam będę czynił. Nie bez powodu mówi się też, że niniejsza książka jest jednym z najlepszych podręczników inwestowania na rynku.

Aktualnie jestem na etapie czytania książki "Twoje pieniądze, Twój mózg" Jasona Zweiga. Po pierwszych kilku stronach mogę powiedzieć, że pomimo faktu, że temat ciężki, czyta się ją dobrze.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

UniKorona Pieniężny - więcej niż lokata

artykuł sponsorowany

Wielu oszczędzających, co nie powinno dziwić, jest niezadowolonych z oprocentowania lokat oferowanych przez banki w Polsce. Szukają alternatywy, ale boją się podjąć ryzyka inwestycyjnego. Godnym zainteresowania dla takich osób jest subfundusz polskich instrumentów pieniężnych UniKorona Pieniężny oferowany przez Union Investment.

Stopień ryzyka określony jest jako niski. Horyzont czasowy to minimum 6 miesięcy.

Benchmarkiem dla tego subfunduszu jest średnie oprocentowanie od 1- do 3-miesięcznych depozytów złotowych  oferowanych przez banki komercyjne gospodarstwom domowym w Polsce.

Zgodnie z polityką subfunduszu, celem jest ochrona realnej wartości jego aktywów. Subfundusz inwestuje w instrumenty rynku pieniężnego, takie jak bony skarbowe,  krótkoterminowe lokaty bankowe oraz dłużne papiery wartościowe o terminie wykupu nieprzekraczającym roku, charakteryzujące się wysokim  bezpieczeństwem oraz niskimi wahaniami wartości. Udział pozostałych kategorii lokat musi być niższy niż 30% wartości aktywów.

Dla kogo kierowany jest ten subfundusz?

Jak czytamy na stronie subfunduszu UniKorona Pieniężny, oferta kierowana jest do inwestorów, którzy:
  • chcą lokować nadwyżki finansowe w krótkoterminowe papiery dłużne i inne instrumenty polskiego rynku  pieniężnego,
  • są zainteresowani zdywersyfikowanym i elastycznym portfelem gotówkowym oraz inwestycją o wysokiej płynności,
  • doceniają profesjonalne zarządzanie.
Tutaj należy się garść wyjaśnień. Decydując się na inwestycje musimy mieć pewność, że zainwestowane środki nie będą nam potrzebne przez okres trwania inwestycji. Dla osób, które prowadzą agresywniejsze inwestycje (np. w akcje), taki fundusz to sposób na dywersyfikację portfela. Jest to o tyle istotne, że jeśli nastąpi jakaś katastrofa na jednych aktywach (np. krach na giełdzie), to taki portfel jest w stanie trochę zneutralizować straty.

Korzyścią dla inwestora jest też fakt, że nie musi on tracić czasu i pieniędzy na poszukiwanie optymalnych ofert lokat, obligacji, itp. Wszystko robi fundusz.
Oferta funduszu nie jest zalecana inwestorom, którzy:
  • dążą do uzyskania gwarantowanego zysku,
  • nie akceptują nawet niskiego ryzyka inwestycji.
Powyższa informacja jest o tyle istotna, że decydując się na jakiekolwiek inwestycje, nigdy nie mamy pewności, że osiągniemy zysk. Tak jest w przypadku każdej inwestycji, bez względu na stopień ryzyka.

Wydaje się, że oferta funduszu to rozsądne rozwiązanie dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z inwestowaniem i nie są jeszcze gotowi na duże wahania wartości portfela bądź po prostu nie mają czasu na poszukiwanie najatrakcyjniejszy ofert lokat czy obligacji. Istotne jest też to, że minimalna pierwsza wpłata to tylko 100 PLN, natomiast maksymalna opłata za zarządzanie to 1,5%.