Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

wtorek, 9 października 2012

Jak się zmusić do oszczędzania?

Oszczędzanie nie jest rzeczą łatwą. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do tego, by z łatwością rozstawać się z pieniędzmi, takiej osobie jest bardzo trudno zmienić swoje nawyki. "Przecież niedługo będzie kolejna wypłata. Jakoś to będzie.", myślimy.
Ludzie przyzwyczajeni są do pewnego poziomu życia i trudno im zrezygnować z tego, co jest dobre. Myślimy teraźniejszością, a nie zastanawiamy się nad przyszłością. Jeśli stać mnie np. na kupno telewizora, to kupuję go teraz, zamiast np. w tym miesiącu odłożyć część na ten cel, a w przyszłym drugą. Jesteśmy niecierpliwi, brakuje nam konsekwencji. W sumie poniekąd można to zrozumieć. Poza jedną rzeczą. Wielu ludzi, którym oszczędzanie jest obce, po prostu nie chce tego zmienić. Nie zastanawia się, że redukując własne wydatki, czy szukając dodatkowego zarobku, można zapewnić sobie bezpieczeństwo.
Dzisiejsze czasy są bardzo niepewne i to, że dzisiaj zarabiamy, niektórzy nawet dużo, nie daje nam gwarancji, że tak będzie zawsze.
Jest jeszcze inny typ ludzi, którym oszczędzanie nie w głowie. "Nie mam z czego", twierdzą. I tutaj jest dość poważny problem, bo ci ludzie nie chcą dostrzec możliwości, jakie są wokół nich. A są. Przykładów można mnożyć, ale żeby nie być gołosłownym, zaprezentuję kilka możliwości:
  • rezygnacja z płatnego konta (z reguły narzekają osoby, które mają konto w bankach-dinozaurach, które niemiłosiernie skubią swoich klientów, a wystarczy wizyta lub telefon do oddziału z pytaniem, czy mogą ich zwolnić z opłat, bo w przeciwnym razie przenoszą konto do innego banku),
  • ograniczenie palenia (nie da się ukryć, że fajki pochłaniają niesamowite pieniądze, a ograniczenie palenia może pozwolić na to, że parę złotówek w portfelu zostanie). Sam nie palę i nie paliłem, ale jestem przekonany, że da się zredukować ilość spalanych papierosów,
  • płacenie rachunków przez internet, zamiast na poczcie (i tutaj wiele złotówek można uratować). I czasu, bo stanie w kolejkach na poczcie to norma,
  • zamiana kolorowych napojów, które pijemy, na wodę mineralną (choćby raz w tygodniu kupić o 2 wody kolorowe mniej na rzecz mineralnej). I dla zdrowia to się odbędzie z korzyścią i dla kieszeni (sam to przetestowałem i to faktycznie przynosi rezultaty po pewnym czasie),
  • postanowienie kupienia np. 10 dolarów miesięcznie (niby niewiele, ale wystarczająco, by po roku cieszyć się dodatkowymi 400 PLN). Dlaczego waluta? Ano dlatego, że polskie złotówki łatwo wydać, a żeby wydać dolary to trzeba odrobinę wysiłku, by je wymienić, więc jest nadzieja, że taki pomysł szybko upadnie z powodu lenistwa,
  • przeniesienie telefonu z abonamentu na kartę (dzisiaj i tak rozmowy są na tyle tanie, że wcale nie musimy zmuszać się do płacenia abonamentu),
  • założenie konta w banku, gdzie zwracają nam kilka procent za paliwo, zakupy w sklepach spożywczych czy w internecie (ten temat akurat jest wałkowany praktycznie na wszystkich blogach poświęconych oszczędzaniu, więc nie ma się za bardzo co rozwodzić nad tym).
Ogólnie rzecz ujmując, możliwości jest naprawdę sporo, ale lenistwo uniemożliwia ludziom zmianę swoich nawyków.
Inna sprawa, że jeśli ludzie nie widzą efektów swojego oszczędzania, to szybko się zniechęcają. "Bo zaoszczędzenie 50 PLN miesięcznie to żadne pieniądze". Zupełnie nie trafia do mnie ten argument. W jednym z wcześniejszych postów pisałem o tym, jak można zmobilizować się do oszczędzania odkładając banknoty 10-złotowe. Na początku, gdy kupka zbieranych przeze mnie pieniędzy nie była taka wyraźna, też zastanawiałem się, po co to robię? Teraz, kiedy urosła już do przyjemnych rozmiarów, widzę jaki jest efekt i że warto było. Z głodu nie umarłem z tego powodu, że odkładałem pieniądze, a teraz już mam chyba jakieś 3.000 PLN, więc można już z takimi pieniędzmi coś zrobić, prawda? Oczywiście teraz też zastanawiam się, po co je zbieram, ale już z innego powodu. Po prostu pieniążki leżą sobie na kupce na półce i prawie za każdym razem, gdy sprzątam rozsypuje mi się i muszę ją na nowo układać. Polecam wszystkim jednak taki problem.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Przede wszystkim post nie powstał po to, by przekonywać do oszczędzania przekonanych. Bo tych nie trzeba zachęcać do tego. Piszę jednak to dla tych, którzy trafiają do mnie z wyszukiwarek w celu znalezienia jakichś informacji o oszczędzaniu.
I jeszcze jedna ważna rzecz. Nikt nie powiedział, że oszczędzanie jest tylko dla bogatych. Oszczędzać można w każdym wieku, bez względu na kondycję finansową. Jeszcze pamiętam w podstawówce mieliśmy swoje książeczki SKO i z dumą patrzyłem, jak po każdej wpłacie książeczka zapełniała się od wpisów nauczycielki, a kwota rosła. Oczywiście nie pamiętam już, co się stało z tamtymi pieniędzmi, ale wiem, że frajda z oszczędzania była dość duża. Bo oszczędzanie to jest jakaś taka magia. Trudno mi powiedzieć, co w tym jest takiego magicznego, ale jest to coś trudnego do opisania. Może to świadomość, że w ten sposób budujemy swoją niezależność, bezpieczeństwo, a także świadomość finansową? Często oszczędzamy bez konkretnego celu, po prostu po to, by mieć więcej pieniędzy albo dlatego, że nie wiemy, co zrobić z nadwyżką pieniędzy, a żal nam ich wydawać na bzdury.
Wróćmy do tytułowego pytania. Jak tego dokonać? Trzeba sobie uświadomić, że to ma sens. Skoro tysiące osób oszczędza, to chyba warto? Czyż nie o to chodzi, by pieniądze pracowały na nas, a nie my na pieniądze? Jeśli ten argument nie trafia do nieprzekonanych, to ja nie znam innego sposobu, by zachęcić kogokolwiek do oszczędzania.

1 komentarz: