hagge |
Zabawa w bycie inwestorem (a tak to traktuję obecnie, ponieważ nie mam ani takiej wiedzy, ani kapitału, żeby nazywać siebie prawdziwym inwestorem) jest zajęciem bardzo emocjonującym. Myślę, że nie każdy może się tego podjąć.
Emocje, jakie towarzyszą inwestowaniu są nieporównywalne z niczym innym. Nie wiem, jak reagują inni, ale ja opowiem, jak to wygląda w moim przypadku.
Każda decyzja, jaką podejmuję jest związana ze stresem. Ciągle zadaję sobie pytania: "Czy dobrze wybrałem? Czy moja inwestycja pozwoli mi zarobić? Jeśli tak, to kiedy?" I jeśli wszystko idzie po myśli, wtedy te emocje są bardzo pozytywne, ponieważ wiem, że jestem do przodu, a pytanie, jakie się nasuwa to "Ile mogę zarobić?".
Nieco inaczej sytuacja wygląda, kiedy jestem do tyłu. Kupuję coś, a tu nagle widzę, że wszystko się odwraca i zaczynam tracić pieniądze. Wtedy zadaję sobie pytanie: "Co w mojej decyzji było złego?" Myślę o tym, w którym miejscu popełniłem błąd.
Czasami, kiedy jestem pod wpływem większych emocji, nachodzą mnie myśli "Dlaczego akurat w tym momencie, kiedy kupiłem/sprzedałem coś, nagle trend się odwrócił?". Zastanawiam się nad tym, jak to możliwe, przecież wszystko tak ładnie rosło/spadało, aż nagle coś się zmieniło.
Różne myśli chodzą po głowie, ale najważniejsze to wyciągać wnioski. Wyleczyłem się z tego, że twierdzę, że moje decyzje były bezbłędne, a wszystko obróciło się przeciwko mnie. Staram się wyłapywać błędy, które popełniłem i się edukować.
Czy są jakieś efekty? Myślę, że jakiś pozytyw jest. Na początku dość dużo kasy wtopiłem na foreksie przez głupie decyzje i niezrozumienie tego, co się dzieje. Dzisiaj jest trochę inaczej. Ryzykuję, ale ryzyko jest podejmowane "z głową". Wiem mniej więcej, w którym momencie się wycofać, jak coś idzie nie po mojej myśli. Mam jeszcze problem z tym, kiedy wycofać się, gdy jestem na plusie, ale również i w tej materii się edukuję.
Czasami warto uderzyć się w pierś i powiedzieć sobie prawdę: zrobiłem głupi ruch, dokonałem złych transakcji, pomyliłem się. Niektórzy inwestorzy tego nie potrafią i tkwią w swoich przekonaniach, nawet jeśli one są mylne. Efektem są wpisy na blogach lub komentarze ludzi, którzy pozjadali wszystkie rozumy. A chyba nie o to chodzi, żeby się wymądrzać?
Mnie - przyznam uczciwie - nie interesuje to, jaką kto ma wiedzę teoretyczną lub jak bardzo mądry jest. Nasze umiejętności weryfikuje rynek i albo zarabiamy albo nie.
Ja osobiście nigdy do teoretyków się nie zaliczałem, ponieważ mi teoria nigdy do szczęścia nie była potrzebna. Jestem praktykiem. Uczę się na błędach - swoich i cudzych. I to mi wystarcza.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ nierzadko zdarza się, że ulegamy presji innych. Przykład? Proszę bardzo. Korona norweska. W niektórych miejscach w sieci pojawia się koronowa gorączka i wszyscy chcą kupować tą walutę. Dlaczego? Nie wiem, ponoć stabilna jest i daje poczucie bezpieczeństwa. Mnie to jednak nie przekonuje jeszcze do zakupu. Po pierwsze, trzymanie koron na koncie w Aliorze lub Nordei jest bez sensu, bo i tak nie mogę kupić w kantorach online tych walut, żeby je za darmo przelać na powyższe konta. A kupno ich w banku jest bzdurą, ponieważ przy takich spreadach to ja na zero mogę wyjść po kilku latach (o ile w ogóle to nastąpi, jeśli korona będzie się umacniała).
Po drugie, trzymanie koron, czy jakiejkolwiek innej waluty, w domu też nie jest najlepszym rozwiązaniem. Plusem jest jednak to, że w kantorze mogę kupić je taniej niż w banku...
Tak czy inaczej, nachodzą mnie myśli, że skoro tylu ludzi chce kupować koronę, to może faktycznie coś w tym jest i warto się tą walutą zainteresować?
Emocje towarzyszą nam non stop. Niektórzy twierdzą, że się nie emocjonują dokonywanymi transakcjami. Jest to jednak zastanawiające, bo to tak, jak by np. zgubić pieniądze albo np. zostać okradzionym. Można na spokojnie pozbyć się pieniędzy? No chyba nie. Skoro rynek nas ostatnio skubie, to nie można przejść obok tego na spokojnie.
Oczywiście, denerwować się można i to jest naturalne. Ważne jest jednak, żeby pod wpływem emocji nie podejmować głupich decyzji, bo wtedy to nas może kosztować jeszcze więcej.
Po jakims czasie emocje sa coraz mniejsze. A jak ktos jest ogolnie malo emocjonalny, to ma spokoj przez wiekszosc czasu.
OdpowiedzUsuńPo jakims czasie uodparnia sie na duze zyski/straty. Kwoty, ktore na poczatku wydawaly sie ogromne, po jakims czasie moga stac sie standardowymi w naszym obrocie.
Tak jak pisalam pare dni temu, gielda spada, ale zycie toczy sie dalej. Weekend byl udany, a moje samopoczucie nie zostalo w ogole zaklocone sytuacja na rynku.
Tak, człowiek uodparnia się na wiele rzeczy, ale emocje i tak pozostają.
OdpowiedzUsuńFaktem jest jednak, że porażki mniej bolą.
Gratuluje Ci takiego spokoju, Richmond.
ja na foreksie miałem trochę jak na haju :) w szczególności gdy stosowałem scalping na początku, trochę opisałem na swoim blogu swoje porażki :) Teraz już wypłukałem się z emocji, jedyny problem jaki mam to właściwe wyjście z transakcji nie mogę trafnie określić optymalnego punktu wyjścia kiedy mam zyski więc albo czekam zbyt długo co czasami mści się tym że zamiast realizować wcześniej zysk to realizuję 0 lub stratę, a czasami zarabiam za mało bo zbyt wcześnie wychodzę z transakcji. Tak więc doszedłem do takiego etapu że każda transakcja która otwieram daje potencjał na zysk ale przez to że nie potrafię wyjść z niej w odpowiednim momencie to cały stoję właściwie w miejscu.
OdpowiedzUsuń