Rzadko wstawiam odnośniki do lipnych portali, ale dzisiaj to uczynię. W
tym miejscu przedstawiony jest w skrócie los polskiego aktora Henryka Gołębiewskiego. Generalnie
facet cierpi na brak kasy i, jak twierdzi,
podejmie się dowolnej roboty.
Tak się zastanawiam nad pewną sprawą. Facet grał w różnych spektaklach, filmach, serialach, więc raczej mało nie zarabiał. A mimo to nie ma kasy i zmuszony był pracować na budowie. Z tekstu dowiadujemy się też o tym, że jego żona również będzie musiała iść do pracy.
Albo ze mną jest coś nie tak, albo coś tutaj nie gra. Facet zarobił zapewne dużo kasy i nie mógł nic odłożyć? A może odłożył i przejadł? I druga tragedia. Żona musi iść do pracy. A co w tym dziwnego? Dzisiaj w naszym chorym kraju nawet jak dwie osoby pracują, to nie mogą wiązać końca z końcem. A tutaj jest wielka tragedia, bo będzie musiała iść do pracy (a wcześniej nie musiała).
Ja naprawdę rozumiem wszystko, ale nie róbmy z ludzi i z siebie przede wszystkim idiotów. Skoro nie ma zapotrzebowania na aktorów, to trzeba zmienić zawód i tyle. Tak samo, jak nie ma zapotrzebowania na magistrów marketingu i zarządzania (mój ulubiony przykład), których uczelnie wypluwają setki rocznie, to trzeba zostać kimś innym, nie wiem, drwalem, rzeźnikiem, kucharzem, malarzem pokojowym. Cokolwiek. Trzeba uświadomić sobie fakt, że jak ktoś jest aktorem, to to nie oznacza, że mu się coś należy. Poza tym, skoro nikt mu nie oferuje pracy, to chyba też znaczy, że aktorem jest bardzo przeciętnym (pomimo faktu, że pewnie sympatycznym). To jest taki sam człowiek jak inny i musi coś robić, żeby zarabiać pieniądze i się utrzymać.