Jestem dość zaskoczony faktem, że mimo rzadkiej aktualizacji, blog nadal jest często odwiedzany. Trudno mi powiedzieć dlaczego tak jest. Mogę jedynie zgadywać, że niektóre posty są dość mocno wypozycjonowane i dlatego tak wielu z Was trafia do mnie z wyszukiwarek. Co ciekawe jednak, są też wizyty z zaprzyjaźnionych blogów. Dzięki Wam wszystkim za wizyty!
A co u mnie? Cały czas po staremu. Ciężko pracuję nad rozwojem swojej firmy, a wolny czas poświęcam na rodzinę, przyjemności i giełdę.
Na giełdzie w zasadzie nie poczyniłem większych zmian od dłuższego czasu. Dokupiłem trochę akcji Ambry (ciągle wierzę w rozwój rynku wina, choć flagowy napój firmy, Cydr Lubelski, nie przypadł mi do gustu). Ponadto wzbogaciłem się o trochę certyfikatów ETFW20L oraz nabyłem trochę akcji PZU. Zmniejszyłem też zaangażowanie w spółce Ergis. Tak jak pisałem jednak, nie są to duże zmiany kosmetyczne, choć kapitał jest już znacznie wyższy niż wcześniej. Cały czas mam przekonanie do spółek, które mam w portfelu i nie zamierzam się specjalnie emocjonować chwilowymi wahaniami. Spółki generują zyski (mniejsze lub większe, ale zawsze są do przodu) i to się liczy. W wielu przypadkach również przychody rosną, zadłużenie spada, przepływy są dodatnie, więc jestem przekonany, że dobre spółki wytypowałem na długi termin.
Najsłabiej w moim portfelu spisuje się Radpol, chociaż i tam w raportach nie dostrzegłem niczego, co zmusiłoby mnie do wywalenia papieru. Mimo iż kurs dość mocno spadł. Pozostałe spółki, które posiadam - Amica, Lena Lighting - jakoś się trzymają.
Przyznam uczciwie, że w porównaniu do początków mojego inwestowania, dzisiaj jestem już dziwnie spokojny i z dużym dystansem przyjmuję to, co się dzieje na giełdzie i poza nią. Poniekąd ograniczona aktywność na blogu i brak "konieczności" tłumaczenia się Czytelnikom z dokonanych inwestycji powoduje, że odczuwam zdecydowanie mniejszy stres niż wcześniej.
Piszę o tym wszystkim dlatego, że taki spokój ducha jest niesamowicie ważny w naszym życiu. Przynajmniej jest nadzieja, że inwestowanie nie doprowadzi mnie do zawału w stosunkowo młodym wieku (choć jestem już po trzydziestce).
Największe nadzieje, poparte ciężką pracą, pokładam jednak w jednej firmie: swojej. To tutaj jest największe pole do popisu i to w niej upatruję szans na odniesienie sukcesu. Choć sukcesem jest zapewne już samo utrzymanie na rynku. Wszak firma istnieje już 5 lat. I tego życzę wszystkim, którzy myślą o otwarciu swojej działalności. Żeby wytrzymali 5 lat na rynku, borykając się z ZUS-ami, US-ami, nierzetelnymi kontrahentami, pracownikami i ogólną sytuacją na rynku. Jak już się przetrwa te kilka lat, to potem jest już z górki.