Lubię chodzi na wszelakie imprezy plenerowe, typu festyny, dni miast i różne lokalne święta czy nawet dożynki (kto był, ten wie, o czym mówię). Dużo się z reguły dzieje i w zasadzie jest interesująco.
Okazję do pozyskania klientów wietrzą w tym wypadku również banki, co jest całkowicie zrozumiałe. Zwłaszcza, jeśli się weźmie pod uwagę fakt, że aż 10 milionów Polaków nie ma konta w banku. Dla bankowców jest to więc jeszcze łakomy kąsek.
W takiej imprezie miałem okazję ostatnio uczestniczyć. Jako że byłem z dzieckiem, to jej widok przykuwały oczywiście baloniki. Zatem siłą rzeczy musiałem podejść do kilku punktów i pogadać.
I jakie wnioski po rozmowach?
W BZ WBK w zasadzie rozmowa była krótka, córka dostała balonika i obyło się bez zbędnej ściemy. Czyli można powiedzieć, że w porządku.
Drugim przystankiem był Lukas Bank. I tutaj od razu pani mnie poczęstowała kawą, zaczęła opowiadać o tym, jak się firma zmienia, itp. Gdy zapytałem o konto walutowe lub emaklera, pani stwierdziła, że nie mają tego w ofercie i w najbliższym czasie nie będą mieć. No trudno.
Był jeszcze trzeci bank, ale jego nazwa wypadła mi całkowicie z głowy, więc chyba nie było on aż taki istotny.
Podsumowując, banki robią bardzo dobrą robotę z tymi balonikami i drobnymi prezencikami, bo na dzieci to działa. A jak już człowiek się zatrzyma, to trzeba chociaż ich wysłuchać. Przynajmniej kultura tego wymaga.
Jeśli chodzi o te wszystkie oferty, to jestem zaskoczony tą kawą z Lukasa (ja do tej pory tego nie doświadczyłem w innych placówkach bankowych) i dość przyjemną rozmową. Kobieta nie była nastawiona na to, żeby mi coś wcisnąć, a słuchała mnie, opowiadała o perspektywach i o rozwoju banku i to było w porządku.
Natomiast w tym trzecim banku kobieta chciała mi na siłę wcisnąć kredyt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz