Są sytuacje na giełdach, które trudno przewidzieć. Trudno zgadnąć, co będzie jutro, a już tym bardziej nie do przewidzenia są pewne spadki i ich głębokość.
Jest kilka spółek na naszej giełdzie, na których akcjonariusze potracili fortuny. O ile nie żal mi funduszy (cały czas jestem przeciwnikiem inwestowania pieniędzy przez te spółki), to żal mi inwestorów indywidualnych, których kapitał często obniżył się o kilkadziesiąt procent w ciągu niemalże kilku chwil.
Co mogą powiedzieć akcjonariusze HBP, PBG, IDM czy ostatnio TPS (a także innych, które pominąłęm)? Trudno szukać jakiegokolwiek optymizmu. Co począć z takimi akcjami? Sprzedaż nie ma sensu, bo wrócą do nas grosze, trzymanie też bez sensu, bo szanse na podniesienie są znikome.
Niektórzy mogą twierdzić, zwłaszcza zwolennicy AF, że nie powinno się w te spółki wchodzić. Owszem, może to być racją. Ale często nawet spółki w dobrej kondycji mogą popłynąć. Wystarczy jedna informacja (jak choćby ta, że TPS wypłaci dywidendę nie 1,50 PLN, a 1 PLN). Kurs od razu runął. A przed kilkoma dniami mieliśmy powtórkę na wieść, że dywidenda będzie na poziomie 0,50 PLN, a sytuacja spółki jest dramatyczna w tym roku...
To co się wydarzyło na tych spółkach może być ważnym ostrzeżeniem dla osób, które chciałyby zacząć inwestować na giełdzie. Nie wkładajmy pieniędzy, których nie możemy stracić. Co prawda, każda strata boli, ale jeśli są to pieniądze, które można stracić, to przynajmniej nie odbije się to na naszym standardzie życia. Pamiętajmy o tym. Bo na giełdzie, wbrew pozorom, zarabia niewiele osób, zaś traci cała masa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz