Dzisiaj trafiłem na pewien artykuł na jednym z wiodących portali, w którym dowiedziałem się, że jeśli znudziła mi się praca w korporacji to najlepiej rzucić ją w cholerę i wyjechać na wieś. Tam czeka mnie szczęście, radość optymizm. Jednym słowem życie jak w Madrycie.
Dziennikarz fantasta (zgaduję, że nałykał się czegoś lub nawąchał) zacytował inną dziennikarkę, która zdecydowała się na wyjazd z mężem na wieś. Sprzedali mieszkanie i wyjechali na Mazury. Tam kupili sobie jakieś gospodarstwo, kozy, kury i zajęli się agroturystyką.
Wszystko pięknie, tylko ta historia wydaje mi się mocno naciągana. Akurat mieszkanka Warszawy zamarzyła zmienić swoje życie i stać się rolniczką. Przy okazji zdecydowała się pogorszyć standard swojego życia (nie mając przy tym najpewniej pojęcia o hodowli wspomnianych kur czy kóz), bo miała dość zakłamania i tym podobnych historii.
- Gdy wyjechałam na wieś, nie wiedziałam co będę robiła - stwierdziła wspomniana dziennikarka. To zdanie załamało mnie zupełnie.
Okej, ja rozumiem, że można mieć tego dość i to nie tylko będąc mieszkańcem Warszawy. Nie czarujmy się jednak, że każdy ot tak może sobie wyjechać na wieś i zajmować się agroturystyką, bo są to bajki. Tego typu usług jest coraz więcej, a wiadomo, że jeśli konkurencja jest duża, to i zyski mniejsze, więc nawet, jeśli to jest prawda, to nie łudźmy się, że to jest takie proste. Nie jest. Niestety, o trudnościach z tym związanych w artykule nie przeczytaliśmy.
A nasza dziennikareczka? Cóż, pewnie żyje długo i szczęśliwie. Razem ze swoimi kurami i kozami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz