Początkowy inwestor (spekulant) spotyka się najczęściej z problemem polegającym na tym, że ciężko mu utrzymać wygrywającą pozycję. Widząc zysk chcemy najczęściej zamknąć pozycję, żeby z papierowych pieniędzy stały się one realne. Sam wielokrotnie miałem z tym problemy na początku swojej przygody z giełdą.
Dzisiaj, mimo iż moje doświadczenie nie jest jakieś specjalnie bogate, trochę inaczej na to patrzę. Zielony portfel na money.pl na pewno poprawia samopoczucie i podnosi wiarę we własne umiejętności, ale już nie powoduje tego, że chcę się zadowolić jakimś mikro zyskiem. Powiedziałem sobie, że zamierzam utrzymać dyscyplinę i tego nie zmienię.
Kiedyś wspominałem (albo i nie), że mój stosunek do pieniędzy jest trochę inny niż większości osób. Ja po prostu potrafię pogodzić się z ich stratą. Jak mam jakieś koszty lub wydatki do poniesienia, to po prostu je ponoszę i tyle (czy to w działalności gospodarczej, czy w życiu, czy na giełdzie). Ja po prostu rozumiem, że nie ma nic za darmo i za wszystko trzeba płacić. I tak jest w przypadku giełdy. Jeśli popełniam błąd, to wiem, że muszę za niego zapłacić. A jeśli chcę tkwić w błędzie i nie chcę się niczego nauczyć, to cena jest wyższa (powiększająca się strata na danej akcji). Sęk w tym, żeby uczyć się szybciej, bo wówczas nas to mniej kosztuje. Niby prosta sprawa, ale jakże trudna do realizacji.
Wróćmy do pozycji. Jeśli mamy jakiś plan to starajmy się go trzymać. Jeśli pozycja wygrywa, to po co ją zamykać? Niech idzie dalej. Można jedynie przesuwać poziomy SL coraz wyżej i wyżej.
Weźmy też pod uwagę fakt, że często (śmiem twierdzić nawet, że zawsze) jest tak, iż mamy więcej zagrań przegrywających niż wygrywających. I na tym to polega, żeby jednym zagraniem wygrywającym (np. zysk 25%) pokryć trzy zagrania nieudane (np. strata 3x5%). A co by mi dało, gdybym zamknął teraz pozycję przy zysku 5%?
Pomijając procenty, myślę, że naszym błędem jest też to, że patrzymy za bardzo na kwoty. Mając np. akcje za 10 000 i zysk 5% mamy około 500 PLN zysku. I patrzymy na te 500 PLN i sobie myślimy "kurcze, przecież to jest np. tydzień mojej pracy. Lepiej zamknąć pozycję i mieć spokój. Lepszy wróbel w garści niż...". W zasadzie różne rzeczy mogą nam wówczas przychodzić do głowy. I to jest najprostszy sposób, aby odejść od naszych założeń i w zasadzie skazać się na ciągłe porażki.
Nie chciałbym tutaj za dużo moralizować (są inni blogerzy, których głównym celem jest wymądrzanie się na blogu), bo i ja takie błędy popełniam. Gdybym ich nie popełniał, nie pisałbym o tym, ponieważ nie lubię pisać o rzeczach, które mnie nie dotyczą albo którymi nie jestem zainteresowany. Tak samo nie lubię teoretyzowania. Jesteś dobrym spekulantem? Udowodnij to swoimi pieniędzmi, a nie wykresami. To moje motto.
Wypadałoby jakoś spuentować ten wpis. A zatem pamiętajmy o jednym: łatwiej otworzyć pozycję, niż ją zamknąć. Bo otworzyć można zawsze i najwyżej wylecieć na SL. Ale zamknąć ją samemu i w idealnym miejscu jest piekielnie trudno i jest to w zasadzie niemożliwe. Dlatego też warto patrzeć na wykres i na jego podstawie zdecydować, czy pozycja wymaga zamknięcia czy nie.
Faktem jest, że inwestorzy gorzej znosza zysk niż stratę. Straty ucinamy z reguły szybko (tym później i większe tym trudniej). Z zyskiem jest problem że jesli rośnie korci by wziąć pewny zysk, zainwestować w coś innego etc. Są dwie metody zamykania pozycji - 1 jak piszesz podnosimy SL stopniowo po każdym nowym szczycie na poprzedni dołek. Gdy nam rynek stopa wybije = zmiana trendu i wzieliśmy wszystko co było możliwe (ew duża korekta która nas z rynku wybiła - rzadsze)
OdpowiedzUsuńDrugi pomysł to określanie Take profit przed wejściem w transakcję. Zazwyczaj na podstawie punktów docelowych, z AT (Fibo, Dinapoli, klasyczna AT etc) - minus polega na tym że często nie załapiemy się na cały ruch - tylko jego część (bo nam się wydawało...).
Charles Ellis (jeden z najlepszych zarządzających funduszami w USA) porównuje inwestowanie do gry w tenisa. Zawodowcy wygrywają punkty mocnymi długimi uderzeniami. Tak powinniśmy inwestować - biorąc długie silne ruchy. Amatorzy wygrywają tylko dzięki błędom rywala (więc biorą krótkie ruchy, za szybko z pozycji wychodzą, napędzają obroty dla DM).
Wszystko ok, tylko w większości wszyscy jesteśmy amatorami, nawet jeśli wydaje się nam inaczej, bo potrafimy kilka kresek narysować lub pięknie mówić o giełdzie. Zgodzisz się ze mną? Ilu z nas utrzymuje się wyłącznie z giełdy?
UsuńCo do porównania z tenisem, to ciekawe, ale nie do końca się zgodzę. Bo skoro amatorzy wygrywają (nawet dzięki błędom przeciwnika), to oznacza to tyle, że ci profesjonaliści popełniają ich za wiele.
Ja porównałbym giełdę do pokera. Nie wygrywa się w krótkim czasie, tylko w długim. Jeśli ktoś jest dobry, to nawet mając kiepską serię, że nawet jego AA zostają złamane przez 72, to w długim czasie te AA będą w większości wypadków i tak wygrywały, a tracić będą ci, którzy będą grali 72.
W ogóle w sporcie wygrywają ci, którzy potrafią wykorzystać błąd przeciwnika. Na tym to polega :).
Wg badań SII w pl mamy tylko kilka % osób (bodaj 4%) utrzymujących się tylko i wyłącznie z giełdy. Głównym powodem jest fakt iż najlepsze stopy zwrotu daje mid i longterm - który nam płynności finansowej nie zapewni jeśli wcześniej nie mieliśmy zgromadzonego dużego kapitału. Tak więc aby z tego żyć trzeba się lewarować i grać na pochodnych a to jest bardzo trudne w długim terminie (nawet mechaniczne systemy po pewnym czasie zamiast zarabiać wchodzą w stratę). Z tąd też najwięcej giełdowych milionerów jest wśród długoterminowców. Zauważ że bardzo wielu traderów głównie zarabia na... szkoleniach a nie swojej podstawowej działalności.
OdpowiedzUsuńOwszem profesjonaliści popełniają błedy - i to całkiem sporo. Ellis jest wielkim zwolennikiem ETF. Powód jest prosty - mniej niż połowa profesjonalistów potrafi pobić indexy. Podejmują zbyt wiele decyzji, przez co rosnie im odsetek błędów. Nie skupiają się na "silnych uderzeniach" tylko rozdrabniają. Dobrym przykładem jest Buffet z jego firmą - średniorocznie w ostatnich 20 latach ma 58% stopy zwrotu. Dlaczego ? Kupuje dobre spółki i trzyma (pozwala im rosnąć). O tym jak i kiedy sprzedaje się z kolei nie chwali.
W pokerze podobnie jak na giełdzie kluczowy jest edge. Czyli przewaga. Jak tą przewagę nad rynkiem się wypracuje to mniej ważne (AT, AF, informacje poufne, szybkość zawierania transakcji - HFT, tani lewar etc)- liczy się czy działa i zarabia.