foto: revger |
Najczęstszymi problemami są źle działające kaloryfery, nieocieplone bloki, problem ze złym naliczaniem opłat, rosnącymi cenami, itd. Nie o tym jednak chciałem napisać. W tym poście chciałbym zwrócić uwagę na coś innego.
Spółdzielnie, poza lokalami mieszkaniowymi, posiadają również lokale, które mogą służyć za biura, sklepy, magazyny, punkty usługowe, itp. I jest ich naprawdę dużo. W pobliżu mojego miejsca zamieszkania stoi od pewnego czasu lokal ponad 80-metrowy. Pusty. Ponad rok (z małą przerwą na 2-miesięczny wynajem jakiemuś sklepowi, który padł) lokal jest do wynajęcia. Nikt się nim nie interesuje, mimo iż jest ładny, posiada dużą witrynę wystawową. Za chwilę dojdzie drugi lokal, położony obok, o podobnej wielkości (właściciel zrobił wyprzedaż informując, że nastąpi likwidacja sklepu).
Dwa eleganckie miejsca i zainteresowania brak. Co jest dziwne (a może w sumie nawet nie powinno), spółdzielnia nie zamierza zejść z ceny wynajmu (kierując się zapewne swoją indywidualną, oderwaną od rzeczywistości, filozofią prowadzenia biznesu). Znajomy chciał wynająć, ale spółdzielnia zaproponowała mu taką stawkę, że on ze swoim sklepikiem raczej nie zarobiłby ani na opłaty, ani na zus. Próbował negocjować, ale spółdzielnia jest nieugięta. Ma swoją stawkę (swoją drogą co roku podwyższaną o poziom inflacji) i z niej nie zejdzie.
Nie do mnie należy ocena powodów takiej decyzji, ale skoro lepiej trzymać lokal pusty z nadzieją, że trafi się jakiś chętny (czytaj: frajer) to jest trochę bez sensu. Po pierwsze, jak ktoś ma w miarę duży sklep i jest już na rynku, to nie będzie szukał innego. Po drugie, jak ktoś zaczyna działalność, to nie potrzebuje 80-metrowego obiektu. A jeśli wynajmie, to jest szansa, że szybko zrezygnuje z tego, jak wspomniany wcześniej sklep (w sumie niemały lumpex z bardzo dużym asortymentem).
Tak naprawdę trudno mi powiedzieć, na co tak naprawdę czeka spółdzielnia. Na co liczy? Że nagle znajdzie się chętny, który wynajmie lokal co najmniej na kilka lat? Małe szanse. Zastanawia mnie, co wymyśli spółdzielnia, mając dwa puste lokale obok siebie (a kto wie, czy wkrótce nie dołączy następny).
Co ciekawe, w bliskiej okolicy znajduje się też mała galeria handlowa i tam również jest wiele lokali wolnych. Chętnych brak.
Sytuacja ta zmusza nas do wyciągnięcia bardzo smutnych wniosków. Dzisiaj otwieranie jakiegokolwiek interesu jest bardzo ryzykowne. A jeśli już coś otwieramy, to szukamy oszczędności. Zamiast skupić się na tym, jak naszą firmę rozwinąć, musimy się martwić o to, jak zarobić na pierwszy ZUS, pierwsze opłaty i podatki. I tak mniej więcej wygląda rozpoczynanie jakiejkolwiek działalności. A w TVN CNBC Paweł Blajer cieszy się z tego, że więcej firm się otwiera, a mniej zamyka. Tylko co z tego, pytam się? Skoro otwiera się najczęściej jednoosobowe firemki, a zamyka te, które zatrudniały więcej pracowników... Smutne to, ale prawdziwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz