danielmoyle |
Tak się zastanawiam nad pewną sprawą. Facet grał w różnych spektaklach, filmach, serialach, więc raczej mało nie zarabiał. A mimo to nie ma kasy i zmuszony był pracować na budowie. Z tekstu dowiadujemy się też o tym, że jego żona również będzie musiała iść do pracy.
Albo ze mną jest coś nie tak, albo coś tutaj nie gra. Facet zarobił zapewne dużo kasy i nie mógł nic odłożyć? A może odłożył i przejadł? I druga tragedia. Żona musi iść do pracy. A co w tym dziwnego? Dzisiaj w naszym chorym kraju nawet jak dwie osoby pracują, to nie mogą wiązać końca z końcem. A tutaj jest wielka tragedia, bo będzie musiała iść do pracy (a wcześniej nie musiała).
Ja naprawdę rozumiem wszystko, ale nie róbmy z ludzi i z siebie przede wszystkim idiotów. Skoro nie ma zapotrzebowania na aktorów, to trzeba zmienić zawód i tyle. Tak samo, jak nie ma zapotrzebowania na magistrów marketingu i zarządzania (mój ulubiony przykład), których uczelnie wypluwają setki rocznie, to trzeba zostać kimś innym, nie wiem, drwalem, rzeźnikiem, kucharzem, malarzem pokojowym. Cokolwiek. Trzeba uświadomić sobie fakt, że jak ktoś jest aktorem, to to nie oznacza, że mu się coś należy. Poza tym, skoro nikt mu nie oferuje pracy, to chyba też znaczy, że aktorem jest bardzo przeciętnym (pomimo faktu, że pewnie sympatycznym). To jest taki sam człowiek jak inny i musi coś robić, żeby zarabiać pieniądze i się utrzymać.
Problem polega na tym że obecnie w systemie studiów znajdują się tysiące ludzi. Zostali przechowani na kilka lat i wchodzą na kurczący się rynek pracy. Absolwenci nie mają doświadczenia (na praktyki nikt nie patrzy, staże też) więc nie mają perspektyw na pracę i zasilają grono bezrobotnych. W kolejce czekają nowi studenci - bo przecież każdy "musi studiować by mieć pracę". Zamiast może stawiania nowych uczelni warto by ulzyć przedsiębiorcom by tworzyli nowe miejsca pracy dla tego potoku absolwentów ? No ale lepiej przecież podwyższyć podatki i pokazać że daje się pieniążki na oświatę...
OdpowiedzUsuńTrafne spostrzeżenie, wkładanie gigantycznych pieniędzy w oświatę zamiast dbanie o przedsiębiorców, by mogli później tych wszystkich magistrów zatrudnić.
UsuńTeż tego nie rozumiem. Od razu nasuwa mi się porównanie dotyczące dokapitalizowywania banków na zero procent przez banki centralne. A mi jakoś nikt nie chce dać kredytu na zero procent...
Cześć, nie wiem czy miałeś zajęcia z logiki i heurystyki a jeżeli tak chyba kiepskiego spotkałeś wykładowcę albo sam mało uważałeś. Wszystko, co piszesz by się obroniło tylko, że facet STWIERDZA, że jest trudno i mówi co z tym ma zamiar zrobić, tj. żona poszuka pracy, on znajdzie inną pracę itp. Przedstawia także jak wygląda problem braku pracy dla aktora. Nigdzie w tekście się jej NIE DOMAGA bo mu się należy. Może skup się na popełnianiu tekstów stricte ekonomicznych, lepiej Ci to wychodzi. Aha, tytuł ze słowem "dramat" to redakcja nadaje, nie rzeczony autor. Pozdrawiam
UsuńDrogi Remusie77. Dziękuję Ci za Twój komentarz.
UsuńOczywiście aktor jednoznacznie się nie domaga, ale skoro ze swoim problemem pobiegł do telewizji (lub ta go zaprosiła i skłoniła do wynurzeń), to dla mnie jest to dość klarowne, że swoją pozycję (aktora) próbuje wykorzystać do tego, by "coś" znaleźć. Nie najlepiej to świadczy zarówno o aktorze, jak i samej telewizji, która zostawiła go samego sobie.
Na temat portalu i ich wkładu w artykuł nie zamierzam się za wiele wypowiadać.
Uszczypliwe uwagi, proszę, zostaw dla siebie i skup się na zajęciach, na których zdarzało Ci się nie uważać :). Pozdrawiam.
:) uszczypliwe uwagi zostawię na inny raz, choć to raczej tylko odrobina ironii niż uszczypliwość ;)
Usuńdziękuję za odpowiedź :)
Okej, zachowam czujność :).
UsuńA odnośnie Pana aktora - nie ma zapotrzebowania na jego usługi bo widocznie był słaby w tym co robił. Pewnie też dlatego za wiele nie oszczędził.
OdpowiedzUsuńLudzie nie zdaja sobie sprawy, ze w dzisiejszych czasach jestesmy zmuszeni zmieniac branze co kilka lat.
OdpowiedzUsuńMam znajomych ktorzy placza bo od 2 lat nie moga znalezc pracy po np turystyce czy marketingu, i zazdroszcza mi bo ja skonczylem informatyke. Tymczasem moja znajoma, po chemii, nie mogac znalezc pracy usiadla sama w domu, pouczyla sie, skonczyla jakis kurs i po pol roku znalazla prace w IT (zamiast dwa lata plakac ze nie ma pracy w zawodzie). To samo robi teraz inny znajomy z branzy budowlanej - stara sie "wbic" do IT i pewnie mu sie uda. Prawdopodobnie za kilka lat i mnie to czeka. Byc moze za 20 lat zmienie branze na "teleportacje" ;)