Zastanawiam się od pewnego czasu nad pewnego rodzaju dywersyfikacją portfela. Nie chodzi mi jednak o podział na bezpieczniejsze i ryzykowniejsze instrumenty, a raczej na podzieleniu go na długoterminowe inwestycje (czyli na przykład z horyzontem 10-letnim) oraz krótkoterminowe spekulacje. Oczywiście znajdzie się też miejsce dla lokat oraz walut, których jestem zwolennikiem, bo nigdy nic nie wiadomo.
Zastanawiam się, czy od następnego miesiąca nie zacząć po prostu część swoich nadwyżek inwestować w jakieś papiery, które wypłacają regularnie dywidendy i są w dobrej kondycji, a także rokują dobre nadzieje na przyszłość. To są oczywiście tylko moje rozważania, bo ostatecznej decyzji nie podjąłem.
Myślałem o możliwości w miarę regularnego dokupowania akcji np. KGHM czy PZU (zwłaszcza ta druga spółka ma dużo kasy i nie bardzo wie, co ma z nią robić, więc regularne przyjemne dywidendy są niemal pewne). Można jeszcze się pokusić o wytypowanie jakichś spółek, ale generalnie z 3-4 spółki to maksimum, które interesowałyby mnie w długim terminie.
Co przemawia za tym, aby zainteresować się taką strategią? Po pierwsze fakt, że jakąś część pieniędzy zainwestuję w coś, w co nie będę musiał za często zaglądać, a przy tym denerwować się, i co raczej ma duże szanse rozwoju. Naturalnie nie chcę być ignorantem i będę interesował się kursem, ale chodzi mi o to, że byłaby to inwestycja na wiele lat, więc nawet obsuwy rzędu 20-25% by nie spowodowały mojej chęci sprzedaży tych akcji (choć wiem, że patrzenie na dane, w których mój portfel topnieje o ileś tam procent jest bolesne). Poza tym, byłyby to pieniądze, których nie bałbym się zamrozić na dłuższy termin, ponieważ nie stanowiłyby one większej pozycji w moim portfelu. Dodam jednocześnie, że otwarcia IKE nie rozważam.
Są też słabsze punkty tego pomysłu. Nie wiem, czy inwestowanie długoterminowe w naszym kraju ma sens. Patrząc na dane historyczne, wiele spółek daje zarobić (jak nie na kursie, to dywidendy to wynagradzają). Problem jest jednak taki, że to co się wydarzyło, to przeszłość. A przyszłość, niestety, nie rysuje się w kolorowych barwach. A jeśli spotka nas to, co Japonię, która to od początku lat 90-tych jest w bessie (zainteresowanych odsyłam do tego wykresu)? Trzydzieści lat bessy może być wyniszczające. Nie twierdzę, że u nas może być podobnie, ale patrząc na pozytywy, trzeba też widzieć słabe strony tego pomysłu.
Ogólnie największą zmorą wszystkich inwestujących jest fakt, że nie ma nic pewnego. W przeciwnym wypadku nie nazywałoby się to inwestycją. Np. kupno złota również nie gwarantuje mi zysku. Co z tego, że kupię złote money, skoro za kilka lat może się okazać, że nie będę mógł wyjść z tej inwestycji ze względu na stratę? Może się zdarzyć, że pozostanę z tymi monetami do końca życia i ich nie spieniężę?
Dlatego też boję się inwestycji długoterminowych, ponieważ ryzyko jest takie, że moje wieloletnie czekanie może nie zostać wynagrodzone.
Wielu inwestorów wzoruje się na Buffecie, ale powiedzmy sobie szczerze, Polska to nie jest USA. I nigdy nie będzie. A nasz kapitał nigdy nie dorówna ich pieniądzom.
Może rozsądniejszym pomysłem byłoby zwyczajne otwarcie jakiegoś kolejnego biznesu (nawet zwykłego spożywczaka w ciekawej lokalizacji). Stopa zwrotu będzie pewnie niższa (przynajmniej na początku) niż nawet na lokatach, o ile nie ujemna, ale daje to poczucie tego, że coś się tworzy, co może wypalić. A potem można otworzyć drugi sklep, trzeci, dziesiąty.
Co jest jednak ciekawe w tym wszystkim, to inwestowanie jest piękne. Ryzykujemy dużo, ale ma to w sobie coś niesamowitego. Podejmujemy samodzielne decyzje, szukamy rozwiązań, które mogłyby nas uczynić bogatymi.
PZU czy KGHM obecnie są dość drogie. Zagranica która je bardzo lubi obecnie dystrubuuje je realizując swoje zyski. Jakimś pomysłem jest kupno całego rynku - poprzez ETF na W20 (można też DAX czy SP500 - ale tu dochodzi ryzyko walutowe). Mamy wtedy też dywidendę z całego rynku (oczywiście odpowiednio względem udziałów spółek w indexie).
OdpowiedzUsuńDługoterminowo jednak szukałbym mniejszycg spółek stabilnych fundamentalnie na których AT wskazuje jasny trend. Łatwiej znaleźć wśród nich okazje inwestycyjne niż wśród dużych. Ew mozna dorzucic spolki przecenione a teraz zmieniajace trend (np Unibep, InstalKrakow). Nie trzymalbym sie sztywno jakiegos terminu typu 10 lat.
Jaka jest sila systemu Buffeta ? On nie sprzedaje akcji jesli nie musi. Trzyma je do konca zycia - wiec nie ma mozlliwosci zbyt szybkiego wyjscia z inwestycji. Dlugoterminowo takie podejscie daje efekty - spolka wyplacajaca dywidende w koncu splaci nam koszt zakupu akcji - wtedy sa one juz darmowe i nie ma sensu ich sprzedawac. Oczywiscie poki sie papiery nie "splaca" traling Stop loss (np 20%) jak najbardziej wskazany :).
Zgoda, te spółki są drogie, ale jak by nie patrzeć, wydają się najstabilniejsze. O ETF nie myślałem, musiałbym się przyjrzeć bliżej temu.
UsuńPiszesz o długoterminowym inwestowaniu w mniejsze spółki. Ale to właśnie mniejsze spółki są narażone na duże ruchy, a podczas kryzysów bardzo im się dostaje.
Jeśli chodzi o system Buffeta, to w tym momencie, w jakim on się obecnie znajduje, to co robi, nie ma wielkiego sensu dla nas. On ma tyle forsy, że nawet jak podejmie 100 błędnych decyzji to i tak niczego to nie zmieni. Co mu dają te akcje? Nic. Kompletnie.
Zgodzę się z Tobą, że długoterminowo spółki płacące dywidendę potrafią spłacić koszt akcji. Tylko to muszą być spółki płacące przyzwoitą dywidendy.
Być może jakąś tam małą część portfela (powiedzmy z 10%) warto spróbować zainwestować długoterminowo. Trzeba to na spokojnie przemyśleć.
Co do wymienionych przez Ciebie spółek, są one interesujące, to fakt. Ale raczej chyba średnioterminowo, nie sądzisz?
Stabilność - czy to tylko domena dużych spółek ? Niekoniecznie - vide PBG, Polimex (małe nie były) albo Enron. Oczywiście małe spółki mają większą betę od dużych - chociażby z racji ich kapitalizacji jak i free floatu. Mają też zalety:
OdpowiedzUsuńa) Dużo łatwiej jest mi przeanalizować sprawozdanie finansowe spółki która ma jedną/kilka działalności, brak jakiejś wielkiej grupy kapitałowej w powiązaniach, n ilości jednostek zależnych etc. Wszelkiego rodzaju problemy w takich spółkach idzie łatwiej wyłapać niż w dużych. Ważne bym też działalność spółki rozumiał. Czegoś czego się nie rozumie się nie kupuje.
b) Małe spółki w hossie rosną dużo szybciej niż spółki duże - znów kwestia bety.
c) Dywidenda to nie tylko domena spółek z W20. Nawet na NC można znaleźć spółki płacące od lat div (vide PGS Software). Oczywiście NC jako rynku nie polecam (choć coś tam idzie znaleźć)
Oczywistą wadą może być mniejsza płynność takich spółek - która wysycha przy jakichś większych spadkach. Mimo to póki nie zamierzamy ładować w pojedynczą spółkę kwot 6-cyfrowych spokojnie można sobie poradzić z płynnością na blisko 300 spółkach z 480 paru na GPW.
Piszesz że w kryzysie małe spółki dostają ostro w łeb - owszem ale czy KGH nie dostał ? z 190 zł poleciał na 100 w pół roku - 45% obsuwy kapitału na najlepszej firmie w Polsce :P. PZU jest lepsze pod tym względem bo ma mniejszą betę z racji branży - ale też nie jest zbyt rozwojowe.
Podsumowując - długoterminowe inwestowanie jest łatwiejsze od spekulacji (zwłaszcza od DT). Większa wagę zaczyna mieć AF w stosunku do AT. Ta druga pomoże nam tylko wybrać dobry moment kupna/sprzedaży. Co wybrać - to już domena AF. Małe i średnie spółki w hossie potrafią rosnąć bardzo długo (kilka lat i więcej). Są też takie które rosną w kryzysie (StomilSanok, Integer, Snieżka, Famur, Eurocash etc). Przed stratami zabezpieczamy się trailing stop lossem - 15-20% Skuteczna metoda - jeśli spółka go wyłamie to inwestycja się kończy - nie martwimy się tym czy była średnio czy długoterminowa. Osobiście kupując spółki raczej nie wyznaczam punktu sprzedaży (co innego kontrakty)- więc w teorii każda z moich inwestycji jest długoterminowa ;).
Chcąc ograniczyć ryzyko oraz czas na analize - kup cały rynek (ETF) - rynek ma to do siebie że 80% czasu rośnie :).
Wszystko co piszesz, brzmi ciekawie. Jak zawsze u Ciebie, komentarz rzeczowy z ciekawymi argumentami. Odniosę się tylko do podsumowania.
UsuńPiszesz, że długoterminowe inwestowanie jest łatwiejsze od krótkoterminowych spekulacji. Owszem pozornie jest łatwiejsze. Ale z drugiej strony jest piekielnie nudne, bo spółka może się znajdować w długiej konsolidacji, itp., przez co nie wiesz co robić. Kasa zamrożona, z akcji nie wyjdziesz i pozostaje czekanie.
I przez tą właśnie nudność długoterminowe inwestowanie może być trudne.
Owszem, kroczący SL jest ok, ale na niepłynnych spółkach często nawet te 20% jest niewystarczające i wywala nas na stracie.
Podoba mi się Twój wniosek, że nie stawiasz sobie momentu wyjścia z transakcji, czyli de facto nie wiesz, jaki zysk chciałbyś osiągnąć. Jedynie kroczący SL 20%. To może być ciekawe w tym wszystkim.
Co do ETF, poczytałem trochę na ten temat i jakoś jeszcze nie jestem przekonany do tego. W każdym bądź razie, jeszcze nie teraz.