Tax Credits |
W dzisiejszych czasach robienie czegokolwiek bezinteresownie nie jest w modzie. Liczy się zysk. I to zysk za wszelką cenę. Zanim cokolwiek zrobimy, zastanawiamy się "ile z tego będę miał".
A ja ostatnio zrobiłem coś zupełnie bezinteresownie. Na zaprzyjaźnionym blogu Racjonalne Oszczędzanie był organizowany konkurs, który to blog wspólnie z firmą Trejdoo mieli dla czytelników kilka nagród. Pozwoliłem sobie skrobnąć tutaj parę słów na ten temat.
Nic nie chciałem w zamian, mimo iż admin tamtejszego blogu oferował mi np. reklamę u siebie, itp. Mi jednak nie zależało na tym, ponieważ widziałem dobre chęci autora, więc uznałem, że co to za problem dla mnie zrobić wpis o konkursie u siebie?
Tymczasem, ku mojemu zaskoczeniu, jako osoba, która przyczyniła się do promocji tegoż konkursu otrzymałem mały bonusik w postaci książki "Getting Things Done" autorstwa Davida Allena. Zupełnie za free. Książeczka, która na Allegro stoi za 30 PLN, stała się moją własnością zupełnie za darmo.
Nie ukrywam, że jest to miłe. I to właśnie jeszcze bardziej dopinguje mnie do tego, by coś robić czasem "za darmo". Bo nawet, jeśli nie będziemy mieli z tego korzyści materialnych, to jest coś, co ma wartość bezcenną. Wdzięczność drugiej strony, a także świadomość, że uczestniczyło się w czymś fajnym, co komuś mogło pomóc.
Tak samo dzisiaj przyszło do mnie w mailu podziękowanie od autora blogu ZOLES, który to był zaskoczony, że zdecydowałem się wstawić linka w tekście do niego. A ja się pytam: dlaczego miałbym tego nie zrobić? Jeśli coś mi się podoba, to nie widzę przeszkód, by to promować u siebie.
Mój blog nie jest taki, jak niektóre tworzone tylko pod wyszukiwarkę. Autorzy tychże twierdzą, że na siłę nie będą wstawiać linków wychodzących, żeby tylko być jak najwyżej w wyszukiwarce. Bo to im obniży wartość strony. To jest sztuczne i takie nieblogowe. Jeśli prowadzę bloga i piszę na różne tematy, to chyba naturalnym rozwiązaniem jest, że powołuję się na źródło lub przynajmniej daję linka do tego, o czym piszę. Sam też kiedyś myślałem o tym, by dawać jak najmniej linków zewnętrznych. Dzisiaj uznałem, że to bzdura.
A blogerów, którzy nigdy nie dali linka wychodzącego jest naprawdę sporo.
Już kiedyś pisałem również o swoim katalogu blogów finansowych, że nikt nie musi na siłę linkować go u siebie. Ale jeśli każdy się wypnie, to wartość takiego katalogu będzie beznadziejna, więc po co umieszczać na nim linki? To się dzieje w dwie strony. Jeśli Ty zalinkujesz katalog i zrobi to kilkanaście innych osób, to jest szansa na dużą rotację odwiedzających i w końcu ludzie do Ciebie też będą trafiali. A jak nie dasz linka i nie da też kilkadziesiąt innych osób, to na co chcesz liczyć? Że nagle z nieba ludzie będą przychodzić do mojego katalogu, a z niego do Ciebie?
Reasumując, bo się chyba za mocno rozpisałem w tej notce, bycie materialistą jest ważne (bo każdy musi z czegoś żyć i zarabiać). Ale nie można popadać w skrajność i we wszystkim, co się robi, szukać na siłę zysków. Bo to się może skończyć twardym lądowaniem. Jakim? Na przykład niektóre osoby mogą się na nas po pewnym czasie wypiąć, jak zobaczą, jacy jesteśmy. O wizerunek trzeba dbać. A będąc materialistą można go bardzo szybko zepsuć. A naprawić jest bardzo ciężko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz