Jak już pewnie większość z moich stałych Czytelników wie, od jakiegoś czasu bawię się w projekt odkładania banknotów 10-złotowych. Mój plan nie umarł. Wręcz przeciwnie, ma się bardzo dobrze.
Jeszcze we wrześniu, a dokładnie dwudziestego, informowałem, że mam uzbierane 231 sztuk, co bogato zilustrowałem zdjęciami. Dzisiaj pozwoliłem sobie na zsumowanie wszystkie papierków i okazało się, że mam ich już równiutkie 300 egzemplarzy, czyli 3.000 PLN. Nieźle, jak na bezbolesny program oszczędzania, który trwa od czerwca, prawda? Na razie nowych fotek nie wstawiam, ponieważ akurat tak wyszło, że nie miałem jak zrobić zdjęć. Ale uczynię to wkrótce.
Projekt docelowo ma trwać do momentu uzbierania 500 sztuk. Raczej w tym roku się to nie uda (w sumie aż tak mocno o to nie zabiegam, bo wiele pieniędzy jest ulokowanych w inne aktywa), ale myślę, że do końca stycznia lub ostatecznie lutego jest to jak najbardziej wykonalne. A potem? Albo pieniądze powędrują na lokatę albo... po prostu będę zbierał do 1000 sztuk.
Tak jak pisałem kiedyś, pieniądze o tej wartości na lokacie wielkiego majątku mi nie przysporzą, więc nie czuję się jakoś mocno stratny, że trzymam je w gotówce. Ten sposób oszczędzania ma nauczyć mnie (chociaż wydaje mi się, że ja już to umiem), ale i Czytelników blogu przede wszystkim konsekwencji, determinacji i dyscypliny. A jeśli nie możemy się np. zmobilizować do zbierania pieniędzy na koncie oszczędnościowym, to lepiej to rozwiązać "wzrokowo", czyli na przykład zbierać papierki, tak jak to ja czynię. Na pewno się opłaca.
Jest jeszcze jeden pozytyw. Takim oszczędzaniem można zarazić innych. Zwłaszcza, jak ktoś przychodzi i widzi kupkę pieniędzy (akurat nie bawię się w chowanie ich po szafach, tylko trzymam sobie na półce). To jest dobre, bo widzimy efekty. I nawet spoglądając od czasu do czasu na te pieniądze myślimy o tym, by coś nowego dorzucić "żeby było jeszcze więcej".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz