Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

piątek, 24 czerwca 2011

No English, no money...

lxsocon
Nie znasz angielskiego, nie masz pieniędzy. Taka konkluzja nasuwa mi się po powrocie z wycieczki do Budapesztu, którą zakończyłem wczoraj.
Wiedzą o tym doskonale mieszkańcy tego pięknego miasta. Chyba radzą sobie w tym lepiej od nas. Zresztą poczytajcie moją krótką relację.

Pierwsze wrażenia 
Po przyjeździe do stolicy Węgier, rzuciło mi się w oczy pewne podobieństwo. Niezbyt wysokiej klasy drogi. Były one w bardzo przeciętnym stanie, ale dało się przeżyć.
Kolejna rzecz, która przykuła moją uwagę to ludzie. Generalnie mają oni trochę ciemniejszą karnację od naszej i wyglądają, jak by byli z pochodzenia Cyganami, Turkami, itp. I tak pewnie w większości jest. Poza tym, trudny język, ale o tym już wiedziałem zanim wybrałem się na tą wycieczkę. O dziwo jednak, nie miałem najmniejszych problemów z komunikacją z ludźmi. O tym jednak w dalszej części notki.

Doskonała komunikacja
Budapeszt jest miastem bardzo dobrze skomunikowanym. Bardzo często jeżdżące metro, tramwaje, autobusy i trolejbusy powodują, że możemy bez żadnych problemów przemieszczać się z jednej części miasta na drugą. Może pojazdy nie są najnowocześniejsze (trolejbusy i autobusy to stare ikarusy), ale najważniejsza jest częstotliwość. Ponadto, na uwagę zasługuje również fakt, że przy każdym przystanku w pojeździe pokazywana jest informacja, jakie inne linie kursują z danego miejsca. Jest to bardzo pomocne.

Piękny Dunaj, piękne budowle
Jak większość wie, Budapeszt to były dwa miasta, które są podzielone rzeką Dunaj. Z jednej strony Buda, z drugiej Peszt. Nie chciałbym dużo pisać o poszczególnych zabytkach, ponieważ każdy może sobie to wyczytać w przewodnikach. Warto jednak powiedzieć, że Budapeszt jest bardzo pięknym miastem i naprawdę jest bardzo dużo miejsc godnych odwiedzenia. Powiem tylko tyle, że Węgrzy mają najpiękniejszy budynek parlamentu na świecie. Wspaniałe budowle najlepiej podziwiać płynąc Dunajem w stronę Wyspy Małgorzaty. Zwłaszcza wieczorem, kiedy budynki są oświetlone jest to niezapomniany widok.

Pieniądze, ceny, rachunki
Z pewnością to będzie najciekawsza część notki dla czytelników, więc poświęcę jej nieco więcej miejsca.
Przede wszystkim należy stwierdzić, że Budapeszt, mimo iż jest miastem środkowoeuropejskim, nie jest tani. Niestety, ale każdy kto chce naprawdę miło spędzić czas, musi liczyć się z tym, że wyda trochę więcej niż w Polsce. Znalezienie restauracji z obiadem tańszym niż 40 PLN na osobę jest trudne. Natomiast średnia cena piwa to w granicach 10-12 PLN. Naturalnie, nie ma problemu, żeby zaopatrzyć się w napoje lub jedzenie w marketach, w których ceny nie odbiegają od naszych. Czy jednak o to chodzi? Co ciekawe, nie ma problemu, by po mieście chodzić z otwartą puszką lub butelką piwa. Z tego co zaobserwowałem, to nie jest to chyba zabronione.
Wybierając się do zdecydowanej większości restauracji musimy się liczyć z tym, że napiwek (10%) będzie doliczony do ceny, czy to się nam podoba, czy nie. Warto zatem wziąć z sobą dużo drobnych, bo raczej nie mamy co liczyć na wydanie reszty, więc może się zdarzyć, że oprócz tego obowiązkowego 10-procentowego napiwku będziemy musieli zostawić coś jeszcze...
Kolejna rzecz, to trudność z płaceniem kartą w restauracjach. Niby akceptują, ale nie preferują. Po mojej rozmowie z jednym z kelnerów, udało mi się dowiedzieć, że wolą gotówkę z prostej przyczyny. Otóż napiwki mają rozliczane raz w miesiącu, a poza tym nie wiadomo, który kelner ile wypracował napiwków. Tymczasem, jak się kelnerowi zapłaci gotówką, to on może sobie od razu swoje 10% za serwis schować do kieszeni. Ot, urok tutejszych restauracji...

Obowiązkowy angielski
Przyznam uczciwie, że tutaj język angielski jest tak bardzo powszechny, że nie miałem problemu z porozumieniem się w żadnym miejscu. Ani w markecie, ani w pubie, ani w budce z lodami, ani nawet w metrze czy publicznej toalecie. Węgrzy są świadomi, że turyści nie nauczą się ich języka (ani nawet podstawowych zwrotów), więc to oni postanowili się nauczyć angielskiego (popularny jest również niemiecki).
Prosta jest zasada, że jak ktoś nie zna angielskiego, to nie ma co liczyć na to, że przyjdą do niego turyści z portfelem wypchanym forintami.
Trudno mi jest sobie wyobrazić sytuację, by w Polsce w tak wielu miejscach władano językiem angielskim. Może kiedyś...

Łamię stereotypy
Zacznę od pierwszego. Polak, Węgier - dwa bratanki. Nie ma czegoś takiego i żaden z zapytanych przeze mnie Węgrów o niczym takim nigdy nie słyszał. Nie wiem zatem skąd u nas takie bzdurne powiedzenie.
Drugi stereotyp - gulasz. Owszem, jest coś takiego, ale nie do końca. Jest zupa gulaszowa (swoją drogą bardzo tłusta, słona, przeciętna).
Węgrzy, jako producenci różnych win, gustują w tym trunku. Bzdura. Patrząc na tysiące różnych osób zauważyłem, że gustują oni w piwie. Swoją drogą, jedno ich piwko jest dobre - Dreher. Polecam osobom pełnoletnim.
Następna rzecz, kupowanie na targowisku. Niektórzy twierdzą, że jest możliwość targowania się z nimi. Może i kiedyś to było możliwe, teraz już nie. Na każdą próbę negocjacji słyszałem, że "price is fixed", czyli w dosłownym znaczeniu "jak nie chcesz kupić za taką cenę, za jaką to sprzedaję to spadaj i nie zawracaj mi głowy".

Węgierki
Kolejny wątek to Węgierki. Nie mam tutaj oczywiście na myśli śliwek, a tamtejsze dziewczyny. Wiadomo, że o gustach się nie dyskutuje, ale jeśli ktoś lubi dziewczyny o troszkę ciemniejszej karnacji skóry (lub po prostu bardzo opalone), to zdecydowanie polecam. Dziewczyny są naprawdę bardzo śliczne, a ich uroda jest bardzo charakterystyczna.

Podsumowanie
Uważam, że każdy, kto będzie chciał udać się na zwiedzanie stolic, to powinien rozważyć odwiedzenie Budapesztu. Jest to niezwykłe miejsce w Europie, o którym dużo by mówić. W jednej z kolejnych notek spróbuję jeszcze nawiązać do wątku węgierskiego, ponieważ nasunęło mi się kilka refleksji. Postaram się tez dorzucić kilka ciekawych fotek, które zrobiłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz