Jakiś czas temu pisałem o tym, że wielu pracowników Orange jest nieuczciwych w stosunku do klientów (namacalnym dowodem była moja rozmowa z pracownikami infolinii). Nie tak dawno, kilka dni temu po raz kolejny miałem wątpliwą przyjemność zostać wykiwanym przez pracownika tej sieci. Tym razem z salonu Orange.
W firmie posiadam neostradę, z której jestem średnio zadowolony, ale tak naprawdę nie mam specjalnie alternatywy. Pomijam fakt, że często atakuję infolinię z informacjami, że internet nie działa (co już nie jest wyjątkową sytuacją, a standardem). Ostatecznie po próbach wyeliminowania problemu przez pracowników infolinii i "fachowców", którzy przybyli do mojego biura i stwierdzili, że "internet działa", zapadła decyzja: modem do wymiany (to już trzeci egzemplarz w ciągu 3 lat). Miałem się z chińskim szajsem udać do salonu Orange w celu wymiany go na "dobry".
Udałem się do najbliższego salonu, przedstawiłem problem i... pani spojrzała na pudełko i przyczepiony do niej paragon i stwierdziła, że mam się udać do salonu, w którym podpisywałem umowę. Masakra jakaś! Zapytałem ją, co by było, gdyby salon, w którym zawierałem umowę został zlikwidowany? Przyznam szczerze, że coś tam mi odpowiedziała, ale już nie chciałem z nią rozmawiać, bo wiedziałem, że nie rozwiążę tam problemu. Zapytałem tylko, czy jest tego pewna, że tutaj nie załatwię tej reklamacji. Potwierdziła.
Pojechałem do salonu, w którym podpisywałem umowę. Tam, po blisko półtorej godziny, załatwiłem problem (tak, tak, szybkość działania to nie jest domena pracowników Orange) i na zakończenie zapytałem, czy takie coś jest możliwe, że w jednym salonie nie chcą mojego problemu rozwiązać. Pani powiedziała mi, że muszą rozwiązać mój problem.
Cóż, poczułem się jak frajer. Gdybym miał więcej czasu i chęci, z pewnością złożyłbym po raz kolejny skargę. Postanowiłem jednak, że już nie będę się kopał z koniem. Przynajmniej na razie.
Mój przykład pokazuje jednak, po raz kolejny, żeby naprawdę uważać na to, jakie mamy prawa i nie dawać się wykiwać. Jeśli będziecie w podobnej sytuacji, wiecie już, że muszą Waszą sprawę załatwić. A jeśli nie, to należy żądać rozmowy z kierownikiem i składać skargi. Nie można dopuścić do tego, by traktowano nas jak frajerów.
Ale bym się wkurzyła!
OdpowiedzUsuńAno tak działa franczyza, czyli najblizszy salon orange to pewnie prywatna firemka pod szyldem orange, ktora zalatwia im klientow, a nie ma mocy serwisowo/gwarancyjnej... normalka, namnożyło się tych gówien ostatnio bez liku.
OdpowiedzUsuń