foto: Lif... |
Wiem, wiem, dla wielu z Was niniejsze stwierdzenie jest bezsensowne, ale dla mnie ma ono pewien sens. Jaki?
Jak widać, sytuacja na giełdzie jest taka sobie. Europa i Ameryka idą do góry, a nas jakaś niewidzialna ręka hamuje przed wzrostami. Zadaję sobie zatem pytanie: jaki sens jest kopać się z koniem?
Ano żaden, bo przecież nie będę na siłę kupował "dobrych spółek", skoro nawet "te dobre" mogą obniżyć loty i nikt tego nie będzie w stanie sensownie uzasadnić. Tzn. po fakcie to pewnie każdy będzie w stanie określić, gdzie wystąpił błąd. Ale to dopiero po fakcie.
Dlatego też, wydaje mi się, że lepiej sobie odpuścić giełdę na jakiś czas, przeczekać trudny okres i dopiero wejść wtedy, kiedy pojawią się wyraźniejsze sygnały zachęcające do zajęcia długich pozycji.
W tym czasie, będąc już spokojniejszym, bo bez akcji, można skupić się na robieniu pieniędzy w inny sposób. Niektórzy biorą nadgodziny w pracy, inni rozwijają swoje projekty blogowe, jeszcze inni nieśmiało próbują coś tam sprzedawać na Allegro, inni rozwijają swoje firmy. Ja jestem w tej ostatniej grupie.
I powiem Wam uczciwie, że poświęcam więcej czasu na pracę, ale przynajmniej widzę efekty. No i unikam niepotrzebnego stresu związanego ze śledzeniem zachowania się moich spółek.
Co prawda mam trochę ETFów w portfelu, ale ta inwestycja jest raczej długoterminowa i w zasadzie jeśli nie będę stratny 15%, nie będę specjalnie się martwił. Ale od akcji trzymam się z daleka. Szkoda nerwów.
I właśnie w tym kontekście napisałem, że spadki na giełdzie są dobre. Można też dodać, że bessa lub brak hossy jest dobrym momentem, by zająć się czymś innym niż robienie pieniędzy (np. rodzina, hobby, wycieczki), które mogą nas uczynić bardziej szczęśliwymi niż zarobek kilku złotych.
A hossa, jeśli ma nadejść, nadejdzie. I na pewno wcześniej czy później się o tym dowiemy. Przykładem będą choćby zwiększone obroty na GPW, które zaczną przekraczać miliard PLN dziennie, czy też więcej artykułów na blogach, z których zacznie wiać optymizmem. Na razie nie wieje za bardzo, mimo iż wieszczący hossę pokoleniową (vide Albert Rokicki) muszą jeszcze na nią chwilę poczekać.
Pozytywem dla nas, drobnych inwestorów, jest też fakt, że my nie mamy obowiązku być cały czas w grze. Nie doceniamy tego, a powinniśmy. Jeśli sytuacja jest dla nas niekorzystna (a w bessie nie mamy przewagi, więc trudno liczyć na zysk), to nie ma sensu podejmować niepotrzebnego ryzyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz