Foto: HowardLake |
Brakuje mi ochoty na giełdę, na kontrolowanie wykresów, czytanie wiadomości, pasjonowanie się tym, co dzieje się na rynkach. Nie chce mi się nawet specjalnie patrzeć na to, co się w ogóle dzieje w świecie finansów. A jeśli już coś do mnie dociera to jedynie z radia. Siedzę sobie w swoim biurze gapiąc się w monitor i wszystkie informacje przechodzą tak jakby obok mnie. Czyżby zmęczenie? Brak ochoty na podejmowanie ryzyka? Załamanie?
Można powiedzieć, że w zasadzie wszystko po trochu powoduje moją niechęć do inwestowania. Praktycznie każdego dnia jesteśmy zasypywani nieciekawymi informacjami (a to Cypr, a to OFE, a to niepokój, co z Koreą Północną, itp.). Każdego dnia coś. A indeksy, jak oszalałe, lecą w dół.
Jak można zauważyć, nie tylko u mnie ta swego rodzaju niechęć występuje. Obroty na giełdzie są słabe. Nawet wielu blogerów podkreśla, że trzyma się od giełdy z daleka i obserwuje to, co się dzieje.
Złoto leci (jest w zasadzie na linii przełamania wsparcia), więc pewnie za jakiś czas ludzie zaczną wychodzić z inwestycji w ten metal.
O lokatach to już nie ma co w ogóle mówić, bo jak się spojrzy na procenty, to ogarnia mnie smutek i nostalgia. Aż brak motywacji do tego, by zostać kiedyś rentierem i żyć z odsetek.
A skoro jest kiepsko z giełdą, lokatami i złotem, to z czym jest dobrze? Może uderzyć w obligacje? A może w waluty?
Wydaje się, że dość fajnie wygląda sytuacja właśnie na walutach, które pomalutku zaczynają rosnąć. Mnie to osobiście cieszy, bo już od dawna posiadam NOK, USD, EUR w skarpecie, które - jeśli nadejdzie właściwy moment - zdecyduję się sprzedać. A jeśli nie, to trudno, będą sobie leżały i czekały (nawet przez kolejne lata).
Nie tak dawno pisałem, że czuję w kościach, że na giełdzie będzie dobrze. Nie jest (jeszcze), chociaż przesłanki (moja branża) wskazują, że firmy chcą wydawać pieniądze, a więc rozwijają się, inwestują. Być może odbije się to na wynikach za II lub III kwartał, więc możliwe, że na prawdziwą hossę na GPW przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Już kiedyś twierdziłem, że potrzebujemy kilku naprawdę dobrych wiadomości, żeby wszystko się ruszyło. Tymczasem dobrych informacji brakuje, a zostajemy zaskakiwani codziennie jakimiś złymi.
Nieciekawie nam się rozpoczął ten rok, oj nieciekawie.
Co zatem począć? Przeczekać po prostu czas, kiedy się czegoś nie chce robić, bo jeśli robić coś od niechcenia, to chyba lepiej sobie darować. Można na przykład ten czas poświęcić go rodzinie albo oddać się przyjemnościom. A może zaplanować weekend majowy lub urlop?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz