Żadnemu bankowi nie zależy na tym, aby jego klient był szczęśliwy. To jest oczywista oczywistość. Nawet jeśli w reklamach mówią inaczej, wiadomym jest, że to nieprawda.
Najlepszy przykład podejścia banków do klientów jest przy udzielaniu kredytów hipotecznych, zwłaszcza w walutach obcych.
Jak dobrze pamiętamy, kiedy kurs franka szwajcarskiego wahał się w granicach 2,00-2,50 PLN, a euro kosztowało 3,20-3,50 PLN, banki bardzo ochoczo udzielały kredytów hipotecznych ludziom w tych walutach. Nie było z tym większych problemów.
Teraz, kiedy obie waluty są już o ponad złotówkę droższe (ponad 30 %), banki przestają udzielać kredytów w nich. Sprytne to podejście, które jeszcze bardziej pokazuje, kim tak naprawdę jest klient dla banku.
Osobiście nie jestem za tym, by brać kredyty w obcych walutach, a jeśli już, to powinny one być na podobnych warunkach i oprocentowaniu jak złotówkowe, ale jestem też przeciwny temu, że zabiera się ludziom to prawo, by brać kredyty w innych walutach. Zwłaszcza teraz, kiedy kursy zostały wywindowane bardzo wysoko. Należy się spodziewać, że kursy obu walut z pewnością spadną za kilkanaście miesięcy, może za kilka lat i pewnie banki znowu wprowadzą do swojej oferty kredyty we franku czy euro. I znowu ludziska rzucą się po kredyty na dołkach.
Bank nie jest instytucja charytatywna i nie ma obowiazku udzielac nikomu kredytu. W zwiazku z tym decyduje sam, kiedy, komu i na jakich warunkach udzieli kredytu.
OdpowiedzUsuńNie kwestionuję tego przecież.
OdpowiedzUsuńChodzi mi o to, że zachowanie banków jest bardzo brzydkie. Udzielają kredytów, gdy waluty są na górce, a rezygnują z tego, kiedy są na dołkach.
Dbaja o wlasny interes.
OdpowiedzUsuń