Ostatnio mój portfel wzbogacił się o kolejne korony norweskie.
Swoją drogą, zastanawia mnie fakt, dlaczego tak ciężko kupić ta walutę w mieście, które zamieszkuje blisko pół miliona ludzi? Czyżby koronowa gorączka dopadła nie tylko mnie, ale i innych mieszkańców miasta?
Przyznam szczerze, że ciągłe jeżdżenie po mieście i szukanie tej waluty w kantorach czy na poczcie zaczyna być trochę nużące i irytujące. Wszędzie gdzie zadzwonię lub zapytam, słyszę, że nie mają koron norweskich. A jak jest w Waszych miastach lub mniejszych miejscowościach? Czyżby naprawdę nikt nie przyjeżdżał z Norwegii i nie wymieniał waluty na złotówki?
Nie boisz się inwestować w koronę norweską? Podczas kryzysu w 2008 r. ta waluta dość mocno oberwała: http://stooq.pl/q/?s=eurnok&c=10y&t=c&a=ln&b=1
OdpowiedzUsuńRyzyko jest zawsze, to fakt. Ale chcę część swojego portfela trzymać w walucie, a - póki co - nie widzę na razie lepszej opcji.
OdpowiedzUsuńZa jakiś czas zacznę wyprzedaż dolarów i euro, jak tylko wzbiją się one jeszcze wyżej, a potem nie wiem, w jaką walutę inwestować. Korona norweska wydaje mi się najbardziej sensowna i najstabilniejsza.
Poza tym, korony kupuję na dłużej. Myślę o perspektywie nawet 5-6 lat, więc przez ten czas wiele może się wydarzyć.