Dzisiaj w radio TOK FM był poruszony dość ciekawy temat. Polacy przebywający na obczyźnie twierdzą, że mogą wrócić do Polski, jeśli zarobią 6 tysięcy PLN.
Trudno się nie zgodzić z Polakami, którzy mieszkają np. w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Niemczech czy Holandii, że nie widzą sensu w powrocie do Polski za niższą kasę.
Oczywiście, na takie wynagrodzenie nie mają co liczyć, więc i na ich powrót nie ma co liczyć.
Warto zwrócić uwagę na to, że ci, którzy wyjechali i przebywają za granicą dłużej (powyżej 2-3 lat) już zdążyli ustabilizować swoje życie i przyzwyczaili się do normalności. Tymczasem w naszym kraju nie ma normalności jeśli chodzi o wynagrodzenia, podatki, pomoc państwa, opiekę medyczną, merytoryczne rozmowy polityków. W bardzo wielu względach brakuje nam wiele do normalności.
Redaktorka w radio zastanawia się co zatem powoduje, że Polacy chcieliby wrócić? Widać, że kobieta nigdy nie mieszkała za granicą i nie rozumie pewnych spraw. Niestety, w obcym kraju zawsze będziemy obcymi. Bez względu na to, jak dobrze będziemy władać językiem, jak będziemy żyć, to jednak obcy kraj nigdy nie będzie naszą ojczyzną. Jest sentyment do Polski, jest tęsknota za bliskimi, znajomymi. I raczej to są jedyne argumenty, które przemawiają za tym, żeby wrócić.
Niestety, to nie wystarczy. Bo wrócić do kraju i nie mieć z czego żyć lub martwić się o pracę czy związanie końca z końcem nie jest stanem normalnym. My w Polsce się przyzwyczailiśmy już do tego i wydaje się nam to normalne, ale tak nie jest. Ci, którzy popracowali solidnie (to ważne) za granicą wiedzą doskonale, o czym ja mówię. Po pewnym czasie przestajemy się martwić o to, czy wystarczy nam pieniędzy do końca miesiąca, albo czy nie zabraknie nam środków na zakup książek lub ubrań dla dzieci do szkoły.
Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że nasi emigranci nieubłaganie starzeją się. Ich dzieci już się wychowują w innych krajach i one już nie będą miały takiej mobilizacji do tego, by przyjechać do Polski, ponieważ nasz kraj będą znały jedynie z wycieczek z rodzicami do rodziny. I to jest tak naprawdę najbardziej niepokojące. Nie to, że emigranci nie wrócą (choć mogliby), ale to, że tracimy wiele osób z najmłodszego pokolenia.
Obecni rządzący (zresztą wcześniejsi również) nie widzą problemu. Mówią o tym, ale nic w tym kierunku nie robią, by to zmienić. Łatwiej jest zmuszać do zaciskania pasa obywateli, którzy zostali. Ale i to się wkrótce zmieni, bo młode pokolenie widzi, co się dzieje. Praktycznie większość młodych ludzi ma znajomych czy rodzinę rozsianą po Europie lub świecie i jest z nimi w kontakcie. I właśnie te kontakty pozwalają otworzyć oczy tym młodym ludziom, którzy często od razu po szkole uciekają z tego nieuleczalnie chorego kraju. A nasz kraj jest nieuleczalnie chory i nie da się go uratować. Tzn. teoretycznie dałoby się, ale trzeba by rozwalić to całe towarzystwo, które zasiada na Wiejskiej, a także co najmniej o 50% zmniejszyć biurokrację. To na początek. Dlatego nie łudźmy się, że będzie w naszym kraju lepiej. Nie będzie dopóty, dopóki w telewizji będziemy oglądali te same gęby.
Jakie herezje, masakra. Ci co wyjeżdżają to zwyczajni nieudacznicy. W naszym kraju można znacznie więcej zarabiać niż za granicą na zmywaku albo na taśmie, jak to powiedział wczoraj mój znajomy "pracuję jak robot".
OdpowiedzUsuń"Rzeczowa" wypowiedź, nie da się ukryć.
UsuńLudzie wyjeżdżają za granicę nie tylko na zmywak, o czym zapewne nie wiesz, to po pierwsze.
Po drugie, jeśli na zmywaku zarabiają więcej niż w Polsce (a zarabiają, bo wyciągnąć 6 tysiaków w Polsce nie jest tak prosto), to jest tutaj coś nie tak.
Po trzecie, nie wiem, na jakiej podstawie twierdzisz, że w Polsce da się zarabiać więcej. Owszem, da się zarobić, ale są to wyjątki. Otwórz oczy, rozejrzyj się, jak pracują inni, ile zarabiają... Chyba, że mieszkasz w Warszawie, pracujesz w firmie taty lub zwyczajnie jeszcze jesteś studentem to wówczas Twoje postrzeganie ludzkich problemów może być nieco inne.
Emigranci to nieudacznicy? Już teraz za tymi "nieudacznikami" tęsknimy. A jak za parę lat w naszym kraju pozostaną sami magistrzy po filozofii to będzie dopiero masakra.
Pozdrawiam.
Co da rozbicie towarzystwa na wiejskiej? Niewiele - ponieważ nie mamy ich kim zastąpić!
OdpowiedzUsuńLudzie od młodości nasiąkają brakiem myślenia, kolesiostwem najgorszego rodzaju, brakiem odpowiedzialności za nawet swoje życie (więc jak mają sensownie wziąć za cudze i o nim decydować?).
Mądrzejsi robią swoje i do polityki sie nie pchają, bo najczęściej nie oferuje niczego czego nie mogliby załatwić poza nią.
To ja zadam przewrotne pytanie. A co nam daje to, że towarzystwo na Wiejskiej jest tam? Nic.
UsuńNatomiast zmiana tego towarzystwa przynajmniej daje nadzieję na zmianę. Jakąkolwiek.
Inna sprawa, że ci ludzie są niejako przytwierdzeni do swoich stołków i nie da się ich odciągnąć od koryta.