W internecie aż roi się od specjalistów od analizy technicznej. Na jej podstawie mówią o przyszłości. Czy słusznie?
Ostatnio miałem okazję oglądać jakiś program na TVN CNBC, w którym jakaś uczelnia zrobiła test, w którym studenci losowo wytypowali spółki (poprzez rzucanie rzutkami). Wyniki porównano z analitykami i okazało się, że to studenci osiągnęli lepszy wynik.
Być może przy drugim, trzecim, czy dziesiątym razie rację mieliby sowicie wynagradzani analitycy finansowi. Nie o to jednak chodzi. Po prostu ci wszyscy ludzie, którzy oceniają sytuację na rynkach (często poprzez analizę techniczną) mówią o przeszłości, która wcale nie musi (i najczęściej tak jest) sprawdzić się w przyszłości.
To samo jest z blogerami i na forach. Są fachowcy, którzy naprawdę ładnie rysują, ale potem, gdy przychodzi czas na weryfikację, okazuje się, że nie mieli racji. Być może prawdopodobieństwo wystąpienia danego zdarzenia było większe niż 50%, ale trudno to ocenić. Równie dobrze, może to być 45%.
Nie ukrywam, że często sam podejmuję decyzję w oparciu o swoje proste kreski, ale nie wróżę przyszłości, a tym bardziej nie przekonuję innych, że tak musi być.
Dlatego też czasami niepokoi mnie skrajnie bycza lub niedźwiedzia postawa niektórych osób. Nic nie jest ani czarne, ani też białe. Niczego nie można przewidzieć, a już na pewno nie na rok z góry.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ano dlatego, że uważam, iż przekonywanie do swoich racji przez jedną ze stron jest bez sensu. Po prostu, ktoś pisze swoją analizę, a ja mogę się z nią zgodzić lub nie. Jeśli jednak ja się nie zgadzam, a ktoś mi mówi, że on ma rację, a ja nie, bo np. za krótko jestem na giełdzie bądź też gram na innych instrumentach niż na tych, które oceniam, to jest to trochę pozbawione sensu, bo co z tego, że ktoś jest dłużej na rynku? Czy to oznacza, że nagle nauczył się przewidywać przyszłość? Tak samo ocena teoretyczna danego instrumentu. Jeśli ktoś nie gra na nim, a tylko analizuje, to można sobie daną osobę odpowiednio ocenić (np. że jest teoretykiem i boi się postawić swoich pieniędzy na to, co ocenia), ale nie można jej narzucać swojego punktu widzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz