Dzisiaj otrzymałem telefon od pracownika Idea Banku. Usłyszałem między innymi to: "Wiemy, że ma pan u nas lokaty oprocentowane na 6,7%. Chcielibyśmy panu zaproponować podwyższenie oprocentowania aż do 7,5% oraz wydłużenie terminu lokat". Bla, bla, bla.
Posłuchałem, co chłopina miał do powiedzenia. Oferta wyglądała mniej więcej tak: Oprocentowanie moich bieżących lokat (2- i 4-miesięcznych na 6,7% i 6,6%) może zostać zmienione na 7,5%, jeśli zdecyduję się na lokatę na 12 miesięcy lub na 7% w przypadku lokaty 6- lub 9-miesięcznej.
Zapytałem człowieka o haczyki. "Oczywiście nie ma żadnych haczyków" - stwierdził z pewnością siebie.
Okej, skoro nie ma haczyków, to zapytałem go, cóż musiałbym uczynić, aby zostać w tak znakomity sposób wyróżniony przez ten bank. "Musiałby się pan spotkać z naszymi bankierami, którzy mają możliwość zmiany pana lokat" - oto słowa jego.
Grzecznie poinformowałem pana, że szkoda i jego czasu, i mojego, oraz poprosiłem, byśmy zakończyli tą rozmowę. Uważam, że zmiana oprocentowania nie jest interesująca, zważywszy na to, że musiałbym pół dnia stracić na dojazd do banku plus do tego koszty dojazdu. Jeśli ktoś Idea Bank ma pod nosem i chce mu się iść posłuchać bankowców, to nie ma sprawy, polecam tą ofertę. Ja jednak nie mam tyle czasu, a i odległość jest dość znaczna.
Faktycznie, podwyższenie oprocentowania da netto kilka/ kilkanaście złotych (przy mniejszych lokatach). Przy większych odległościach koszt paliwa będzie wyższy niż korzyść ze zmiany. Wtedy nie ma to sensu.
OdpowiedzUsuń