Już kiedyś pisałem podobny post w tym miejscu, ale myślę, że warto tej osobie poświęcić specjalną notkę. Bohaterem niniejszego tekstu będzie Albert Rokicki, zwany przeze mnie Albertem Krzepicielem Mocnym.
Jego bloga zacząłem czytać wiele miesięcy temu. W sumie z rzadka tam bywałem, ponieważ tematyka giełdy mnie niewiele wtedy jeszcze obchodziła. Myślałem sobie, "kolejny cudak, który wie wszystko o giełdzie i się mądruje". Cóż, takie myśli krążyły mi po głowie, dlatego też moje wizyty na tamtym blogu były rzadkie. Poza tym Albert Krzepiciel Mocny jeszcze nie przedstawił się z nazwiska tylko znany był wyłącznie jako longterm.
Z czasem jednak moje wizyty na jego blogu stały się coraz częstsze. Zacząłem wnikliwiej czytać jego teksty oraz argumenty, których używał. Co prawda z nie wszystkimi jego tekstami się zgadzam, w wielu miejscach jego hurra optymizm mnie czasem nawet irytował, ale nie przeszkadzało mi to zaglądać do niego coraz częściej.
W końcu zapisałem się do jego biuletynu. Też mnie raziły trochę jego błędy oraz zniekształcone zdjęcie, ale przebolałem to. Skupiałem się na merytoryce, a ta była przekonująca dla mnie.
Bardzo pozytywne jest to, że Albert Krzepiciel Mocny swoje optymistyczne wizje prezentował w momentach najbardziej kryzysowych. Podpierał się fundamentami i z każdego postu wynikało, że będzie lepiej, tylko na to potrzeba czasu (fakt, czasem może życia zabraknąć, żeby odrobić po spadkach, ale to już inna historia). Ciekawe było to, że on szedł cały czas pod prąd. Wszyscy mówili sprzedawać, gdy tymczasem Albert obwieszczał, że to doskonały czas na zakupy.
Sierpniowe spadki faktycznie były szybkie i drastyczne i kto wtedy, po tym dość znaczącym krachu, nabył akcje, mógł się w styczniu cieszyć z niemałych pieniędzy. Pytanie tylko, kto mu wierzył, skoro było tak źle? Kto kupował? Ja nie.
Ale przekonał mnie jego optymizm, jeśli chodzi o KGHM kupiłem, poniekąd zainspirowany jego blogiem, i nie narzekam. Może jego optymizm nie miał wpływu na moment mojego wejścia w te akcje, bo dokupowałem je na dołkach od 110 PLN, to jednak dzięki jego wierze w tą spółkę kolejne przelewy na zakup tych akcji przychodziły mi łatwo.
Żeby nie być gołosłownym w tym całym poście, krótki przykład jego optymizmu. Dzisiaj otrzymałem na maila jego świeżutki biuletyn z tytułem "Korekta czy powrót do bessy?". Zgadnijcie, o czym napisał bohater niniejszej notki.
Podsumowując, ja się cieszę, że Albert jest i tworzy to swoje zacne dzieło. Bo być optymistą w czasie hossy jest łatwo, ale być optymistą w bessie nie jest proste. Dodam jeszcze, że Albert Rokicki nie jest moim jakimś guru, bo ja takowych nie uznaję, ale podoba mi się sposób, w jaki on pisze, a lektura jego bloga, video czy biuletyn tylko dodaje smaczku kanapkom, które spożywam w przerwie w pracy. Jest niejako ketchupem na bułkę z serem lub zapiekankę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz