Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

piątek, 20 lipca 2012

Parkiet skubie czytelników

Od pewnego czasu jestem czytelnikiem papierowego wydania gazety Parkiet. Cenię w niej w miarę duży profesjonalizm (na tle konkurencji), a także to, że piszą o tym, co mnie interesuje. Niemniej jednak gazeta ostatnio zaczyna trochę obniżać loty.
Gazetka kosztująca 4,50 PLN ma łącznie 20 stron, więc jeśli chodzi o objętość, szału nie robi. Jeśli odejmiemy od tych stron aż 7 przeznaczonych na wykresy i tabele, to "do czytania" zostaje nam 13 stron. Na tych 13 stronach mamy często duże zdjęcia i kolejne wykresy, więc zostaje nam tak naprawdę o dwie strony mniej do czytania, czyli 11 stron. Tymczasem w dzisiejszym wydaniu gazeta przeszła samą siebie, bo zaserwowała czytelnikom aż ponad 3 strony reklam, więc mamy już tylko nieco ponad 7 stron do czytania. Ale to jeszcze nie koniec, bo ostatnia strona z reguły jest o niczym, więc gazetka ubożeje nam do 6 stron. I teraz pytanie, czy sześć stron tekstów (nierzadko są to informacje agencyjne okraszone jakimś komentarzem) jest warte swojej ceny?
Uważam, że gazeta trochę przegina. Zresztą to nie tylko moja opinia, bo w internecie wiele jest podobnych zdań na ten temat. Ja rozumiem, że Parkiet jest w pewnym sensie monopolistą na rynku, jeśli chodzi o giełdę, ale nie powinien tego wykorzystywać, bo może to się obrócić przeciwko nim. Czyżby gazetce doskwierał brak czytelników-inwestorów, którzy w ostatnich miesiącach odwrócili się od giełdy?
Oczywiście, można powiedzieć, że przecież nie muszę jej czytać. To prawda. Chodzi jednak o to, żeby szefostwo tej gazety zrozumiało, że ludzie potrafią myśleć i liczyć. I te moje wyliczenia powinny dać im do myślenia.

Rozwód i podział majątku

Dzisiejszy post, mimo iż tuż przed urlopem, będzie jednak o raczej przykrej sprawie, ponieważ będzie o rozwodach. Czasami w życiu ludziom się po prostu nie udaje, nie pasują do siebie, nie rozumieją i muszą się rozstać. Takie jest życie. Wydaje mi się, że to jest lepsze rozwiązanie niż męczenie się z kimś przez całe życie. No, ale nie o tym miała być ta notka.
Chciałbym zwrócić uwagę na to, co dzieje się po rozwodzie. Często następuje podział majątku. Nierzadko, w przypadku aktorów, muzyków i innej maści celebrytów, dowiadujemy się, że po rozwodzie jedna ze stron (często ta biedniejsza) dostaje grube miliony. Pytanie, które się nasuwa: czy ta druga osoba zasłużyła na to? Czy ona mu pomogła w zdobyciu fortuny?
Ja rozumiem sytuację, w której małżeństwo razem się dorabia, a potem im coś w życiu po prostu nie wychodzi i w konsekwencji się rozwodzą. Wówczas dzielenie wszystkiego ma wówczas sens. I to nie podlega wątpliwości. Co jednak, gdy ktoś wiąże się z kimś, kto już jest bogaty? Czy jest to fair, że sąd zasądza grube pieniądze tej biedniejszej osobie? Przykładów można mnożyć, więc nawet nie będę przytaczał, bo strony pudelkopodobne dość namiętnie o tym piszą.
Czy zatem tak nieprzyjemny moment w życiu, jak rozwód nie jest często pretekstem do wyciągnięcia kasy od kogoś zamożnego? Nierzadko okazuje się, niestety, że tak jest.
Jasne, zawsze można ustalić przed związkiem rozdzielność majątkową, ale nie jest to przyjemne. Wyobraźmy sobie to, że w kimś się zakochujemy, planujemy życie, mieszkanie, itp., po czym nagle mówimy mu "Słuchaj, ale musimy ustalić rozdzielność majątkową, bo jak się rozejdziemy, to nie chciałbym być oskubany z kasy". Nie jest to jednak przyjemne.
Tak czy inaczej, rozwód to moment w życiu, w którym nie ma zwycięzcy.

Czas na urlop

Podobnie jak większość z Was, również i ja zamierzam odpocząć parę dni od wszystkiego: od pracy, giełdy, bloga, problemów dnia codziennego, może i mediów i trochę skorzystać z życia.
Praktycznie przez cały następny tydzień nie pojawi się żadna aktualizacja. No chyba, że pogoda będzie średnia, a ja akurat w tym czasie nie będę wylegiwał się na plaży, to może nasuną mi się jakieś przemyślenia. Wówczas jakaś wakacyjna notka powstanie.
Blog, podobnie jak parę innych rzeczy, jest uzależnieniem. Obserwując naprawdę spory ruch każdego dnia człowiek ma ochotę być aktywny non stop. No, ale nie można jednak przesadzać i trzeba zadbać też o doładowanie akumulatorów, by przez pozostałą część roku mieć również wenę i chęci do działania. Nie tylko na blogu, ale i w życiu.

czwartek, 19 lipca 2012

Grupa o2 idzie na giełdę. Z czym do ludu?

Grupa o2 zmierza na warszawski parkiet po pieniądze. Nasunęło mi się kilka refleksji, którymi chciałbym się podzielić w związku z tym wydarzeniem.
Jak się dowiadujemy z Gazety Wyborczej, spółka chce pozyskane w ten sposób pieniądze przeznaczyć na przejęcia.
Jak dla mnie, to ta spółka w ogóle nie ma koncepcji działania i ich debiut okaże się wielką klapą. Sam Jacek Świderski, współzałożyciel o2 stwierdził, że brakuje im dobrej pozycji na rynku. Wcale się jednak nie dziwię, bo z takimi produktami jak Pudelek to trochę trudno uzyskać dobrą pozycję. Nie wspomnę o innych portalach typu Hotmoney.
Skoro już takie słowa padają, to nie najlepiej o tym świadczy. Dodatkowo dowiadujemy się, że pieniądze z emisji akcji miałyby pójść na przejęcia. Kolejna porażka. Skoro im produkt nie wyszedł (a nie wyszedł) to myślą, że jak przejmą inne firmy to będzie dobrze. A jak nie będzie, to co? Akcjonariusze zostaną zrobieni w balona?
Z dobrych rzeczy, którymi może się pochwalić grupa to chyba jedynie poczta oraz wrzuta.pl. Ale to chyba za mało, by zaskarbić sobie zainteresowanie akcjonariuszy?
Ogólnie nie wróżę wiele dobrego tej spółce. Sam najprawdopodobniej nawet jednej akcji nie kupię.

Na S&P500 też można w ten sposób zarobić

Dzisiaj zrobiłem kolejną małą analizę systemu gry z trendem, w którym sygnały kupna i sprzedaży generuje przecinanie się 30- i 50-tygodniowych SMA. Pod lupę wziąłem S&P500 na przestrzeni ostatnich 10 lat.
Pojawiło się pięć sygnałów kupna. Trzy były zyskowne, jeden przyniósł niewielką stratę.
Od 6 czerwca 2003 do 22 października 2004 moglibyśmy zarobić 10,9%. Następny okres, od 24 grudnia 2004 do 1 lutego 2008 przyniósłby nam zysk 14,1%. Okres od 11 września 2009 do 5 listopada 2010 pozwoliłby nam zarobić 17,6%. W okresie od 24 grudnia 2010 do 14 października 2011 stracilibyśmy 2,6%. Ostatni sygnał kupna powstał  6 kwietnia i na chwilę obecną notujemy stratę 1,8%, ale pozycja byłaby wciąż otwarta.
Porównując wyniki S&P500 z WIG20 jest pewna różnica. Wyniki amerykańskiego indeksu nie są tak spektakularne jak polskiego, ale jest to spowodowane faktem, że tamtejszy rynek jest już ukształtowany. Ma to swoje dobre i złe strony. Potencjalny zysk jest mniejszy, ale i obsunięcia kapitału są mniejsze, bo czymże jest strata 2,6% w porównaniu do 20%?
Kolejny wniosek, jaki mi się nasuwa, bezpieczniej w ten sposób grać chyba na stabilniejszych rynkach, które działają dłużej niż polski. Być może wkrótce zrobię analizę jakiegoś azjatyckiego rynku.
Jak wspomniałem w jednym z poprzednich tekstów, jesteśmy bardzo blisko sygnału kupna na naszym WIG20.

środa, 18 lipca 2012

Czy artykuły w Rzepie pisane są na trzeźwo?

Powoli, małymi kroczkami wchodzimy w nowy poziom dziennikarstwa. W poziom, na którym obiektywizm i profesjonalizm schodzą na dalszy plan, a liczy się tylko to, żeby informacja była ciekawa, a najlepiej szokowała odbiorcę.
Dzisiaj przyjrzałem się artykułowi w Rzeczpospolitej i trochę mi szczęka opadła po przeczytaniu tekstu. Nie chcę (a w zasadzie nie mogę) zacytować całego artykułu, więc zapraszam na stronę gazety. I teraz akapit po akapicie przyjrzymy się, co tam ciekawego się pojawiło.
Pierwszy akapit. Owszem, pojawiają się sygnały, ale już od dobrego tygodnia. Nawet ja szybciej o tym napisałem na blogu.
Drugi i trzeci akapit. Biedny klient zwrócił się do gazety, zamiast zapytać u źródła, co z jego forsą. Nawet przyjaciele klienta, którzy wpłacili pieniądze też się niepokoili o pieniądze, zamiast zwyczajnie sprawdzić o co chodzi. A może to redaktor zapomniał o tym napisać, że klienci sprawdzali i np. zostali uspokojeni (bo w wielu opiniach w necie piszą ludziska, że Amber Gold ich uspokajał).
Czwarty akapit. Dzielna redakcja zapytała policjanta-celebrytę Mariusza Sokołowskiego, przy okazji rzecznika Policji, czy były już zgłoszenia od oszukanych osób.
Piąty akapit. Gazeta cytuje opinię przedstawiciela Amber Gold. Z wrażenia zapomniała podać, kto udziela tej odpowiedzi i jakie piastuje stanowisko w spółce. Dowiadujemy się, że "Amber Gold twierdzi" coś tam. Sama spółka raczej nie może twierdzić, chyba, że jest wydane jakieś oficjalne oświadczenie. Za spółką kryją się ludzie. Którzy to ludzie, droga redakcjo?
Szósty akapit. Gazeta, bazując na swoich informacjach, dumnie oświadcza, że jakiś bank wypowiedział umowę spółce Amber Gold. Oczywiście nie dowiadujemy się skąd te informacje pochodzą, ani też nie dowiadujemy się, z jakiego powodu wypowiada ją (tego drugiego pewnie nigdy się nie dowiemy).
Siódmy akapit. Ktoś coś zapewnia, ale nie wiadomo dokładnie, o kogo chodzi. Można się domyśleć, że chodzi o Amber Gold, ale nie jest to pewne.
I tym akcentem dochodzimy do końca tego wciągającego i nieszablonowo napisanego artykułu.
Nie chce mi się wierzyć, że został on napisany na trzeźwo, bez pośpiechu i z zachowaniem wszelkich zasad, które powinny charakteryzować dziennikarza.
Gazeta publikując ten artykuł prezentuje najgorszy typ dziennikarstwa. Brak konkretów. Co prawda, przedstawia dwie strony, ale obie są anonimowe. Robi w ten sposób z czytelnika idiotę. A dodatkowo wiarygodność takiego tekstu jest śmieciowa. Czy o taką Polskę walczyliśmy?
Aha, i jeszcze wisienka na torcie. W artykuł wtopiony jest cytat "50 tysięcy klientów może mieć Amber Gold (...)". O co chodzi? Co to znaczy mieć Amber Gold? Ja też chcę mieć Amber Gold!
Być może autorzy dokonają jakichś zmian w artykule, ale pamiątkowego screena z tego tekstu sobie zrobiłem. A co mi tam.

Od kogo Amber Gold kupował złoto?

Dzisiejszy Parkiet donosi, że Mennica Polska nie sprzedała spółce Amber Gold ani grama złota. Potwierdza to w rozmowie z gazetą Grzegorz Zambrzycki, prezes Mennicy.
Pojawia się zatem kolejne ciekawe pytanie: od kogo kupowała złoto spółka Amber Gold?
Zdaniem Zambrzyckiego, jeśli Amber Gold miał 200 milionów złotych przychodów w 2011 roku, powinno mieć to pokrycie w ponad tonie złota. Sporo.
Wszyscy są ciekawi, jakie będą szczegółowe wyniki finansowe spółki. Bo "skrócone" znamy. Interesujący wywiad z Grzegorzem Zambrzyckim znajduje się w papierowym wydaniu gazety.

Niedobór rolników?

Nie tak dawno zastanawiałem się na blogu nad tematem biznesu na wsi. Dzisiaj znalazłem jednak artykuł w PB, w którym jeden ze słynniejszych inwestorów, Jim Rogers, stwierdził, że brakuje rolników, a zwiększa się popyt na żywność.
Czy zatem rzeczywiście osoby mieszkające na wsi powinny na siłę szukać innego biznesu? Zdaję sobie sprawę, że rolnikom nie jest łatwo, ale rosnące ceny żywności powinny być dla nich sygnałem, że teraz właśnie chyba nadchodzi czas dla nich. Warto zwrócić uwagę, że to miasta uzależnione są od wsi, a z każdym rokiem to uzależnienie będzie coraz większe. Skoro rolników ubywa, a popyt nie maleje to w końcu musi rolnictwo zacząć się opłacać.
Jeśli prowadzimy uprawę jakiejś rośliny i ona nam nie przynosi odpowiednich dochodów, może warto przestawić się na coś innego lub hodowlę zwierząt? Nie warto rezygnować z tego i przenosić się do miasta, gdzie przecież wcale nie jest tak kolorowo. Zwłaszcza, jeśli mieszka się w mniejszych miasteczkach.

wtorek, 17 lipca 2012

HotForex dorzucił nowe instrumenty

HotForex, co do którego wielu ludzi miało wątpliwości z powodu siedziby na Mauritiusie, rozwija się całkiem pozytywnie i jest coraz bardziej cenionym brokerem na świecie.
Dzisiaj otrzymałem informację, że dołożyli nowe instrumenty (między innymi amerykańskie i brytyjskie akcje czy kilka nowych towarów).
Przyznam, że Hotforex walczy dzielnie o miano czołowego, jeśli nie najlepszego brokera. Jeśli macie jakieś doświadczenia z nimi (dobre lub złe) zachęcam do dyskusji.
Dla graczy przedstawiam dwa przydatne linki:
Żebyśmy nie byli przypadkiem zdziwieni zakończonymi i zamkniętymi kontraktami lub prowizjami. Bo często tak jest, że ludzie nie doczytają zasad, pozycja się automatycznie zamknie, a potem piszą na forach, że broker ich oszukał.

Skuteczny system?

Zdecydowanie bardziej opłaca się grać z trendem niż przeciw niemu. Dowodzą temu w bardzo wielu przypadkach fachowcy od analizy technicznej. Jaki system jednak wybrać?
Jak wspomniałem w jednym z wcześniejszych postów, zainspirowała mnie książka Shipmana "Pieniądze lubią zarabiać". Milioner stwierdził, że jednym z jego systemów, który z powodzeniem stosuje jest długoterminowa gra z trendem, a do ustalania momentów wyjścia i wejścia używa wskaźników SMA z 30 i 50 tygodni.
Postanowiłem zrobić małą analizę, jak to się sprawdza na naszym WIG20. Od początku jego istnienia mieliśmy tak naprawdę cztery sygnały wejścia, które dały sporo zarobić.
Przyjrzyjmy się wykresowi.
W pierwszym okresie, pomiędzy 18 czerwca 1999 a 20 października 2000 osiągnęlibyśmy zysk na poziomie 34,5%. W drugim okresie, od 5 czerwca 2002 do 6 września 2002 ponieślibyśmy stratę 20,4%. W trzecim, najdłuższym okresie, od 9 maja 2003 do 25 stycznia 2008 moglibyśmy liczyć na zysk rzędu 166,6%. Natomiast czwarty okres, od 4 września 2009 do 16 września 2011 przyniósłby nam zysk na poziomie 3,4%.
Co ciekawe, system nie sprawdza się, jeśli chcielibyśmy grać ustawiając krótkie pozycje (przetestowałem to między innymi na kursie platyny, gdzie okazało się, że większość z pozycji przyniosłaby straty). A więc tylko długie pozycje wchodzą w grę.
System, jak każdy, jest niedoskonały i jeśli np. mamy słabe nerwy, lepiej go sobie odpuścić. Jeśli jednak potrafimy wrzucić pieniądze i zapomnieć, obserwując tylko czy nie pojawił się sygnał sprzedaży, może to być przyzwoity sposób na dodatkowy zarobek.
Inna sprawa, że system na WIG20 wygenerował jedynie cztery sygnały. Niemniej jednak Shipman w swojej książce udowadnia, że on się sprawdza i na przykładzie amerykańskich indeksów, na których takich sygnałów od początku pojawiło się kilkanaście, pokazuje, że można dużo zarobić. Zabawa jest jednak dla cierpliwych i na pewno nie jest zalecana do zainwestowania całego kapitału. Lepiej przeznaczyć na ten cel jakąś część. Pytanie tylko, czy jesteśmy tacy cierpliwi, by tak długo zamrażać kapitał? I czy mamy tyle cierpliwości, by czekać na kolejny sygnał? Warto jednak zwrócić uwagę, że jesteśmy bardzo blisko takowego, więc...
Sam się zastanawiam, czy nie spróbować części kapitału w ten sposób zainwestować. Innych oczywiście nie zachęcam, wszak nie jestem ani fachowcem w dziedzinie finansów, ani też doradcą inwestycyjnym. Po prostu przekazuję swoje spostrzeżenia.


poniedziałek, 16 lipca 2012

Wracają lokaty 1-miesięczne w Amber Gold

Spółka Amber Gold nie daje o sobie zapomnieć. Nie tak dawno na blogu informowałem, że Amber Gold nie oferuje już lokat 1-miesięcznych. Tymczasem dzisiaj spotkała mnie niespodzianka. Lokaty na 1 miesiąc wróciły. Pojawiła się lokata w platynę na 10% w skali roku (z miesięczną kapitalizacją odsetek).
Czyżby ktoś ze spółki czytał bloga i się przejął moją informacją sprzed dwóch tygodni? Jeśli tak, to miło mi niezmiernie z tego powodu. Doceniłbym, gdyby ktoś z AG w komentarzu uzasadnił powody, dla których lokaty jednomiesięczne zostały przywrócone. Tak po prostu, żeby uspokoić mnie i setki czytelników, którzy tutaj zaglądają.
Tak z innej beczki, wygląda to powoli tak, że dzień bez informacji o Amber Gold jest dniem straconym. Otwieram gazetę: AG, włączam radio: AG, włączam TV: AG. Aż się boję lodówkę otworzyć.

Będą dalsze wzrosty Tepsy?

Dzisiaj rozrysowałem sobie parę kresek na wykresie TPS i wyszło mi, że są szanse na to, by kurs dalej szedł do góry.
Praktycznie od października 2010 roku poruszamy się w dość szerokim kanale wzrostowym. Od początku grudnia 2011 byliśmy jednak świadkami spadków, które z blisko 17 PLN przeniosły nas na poziom 14,50 PLN za sztukę. Tymczasem ostatnie dni, dość dobre dodam, spowodowały, że kurs minimalnie wybił się z trendu spadkowego.
Wiele wskazuje na to, że jeśli pokonamy jutro poziom 16,10 PLN za akcję, jest szansa na wzrosty nawet o kilka złotych.
Dodam jednocześnie, że SMA z 30 tygodni ostatnio powędrowała ponad SMA z ostatnich 50 tygodni (ostatnio mój ulubiony wskaźnik, po lekturze książki "Pieniądze lubią zarabiać" Marka Shipmana), co dało sygnał kupna. Co ciekawe, sygnał ten pojawił się na poziomie 15,55 PLN, a dzisiaj kurs mamy 16,10, co dałoby nam szansę zarobić na chwilę obecną około 3%.
Nie twierdzę, że jeśli chodzi o dalsze wzrosty, musi być tak, jak opisałem powyżej, a także, znając życie, pewnie tak nie będzie, ale miło podywagować na ten temat. Jak Wy byście zinterpretowali ten wykres?

Co dalej z koroną norweską?

Posiadam trochę pieniędzy w norweskiej walucie, ale coraz bardziej skłaniam się ku temu, by jednak wymienić ją na złotówki.
Mój niepokój trochę wzmaga zmiana trendu (który de facto trwa już od kilku miesięcy), a także dość istotny wskaźnik, w którym 30-tygodniowa SMA przecięła 50 SMA i kieruje się ku dołowi.
Moją decyzję o sprzedaży NOK hamuje jeszcze utrzymywanie się kursu w kanale, który wyrysowałem. I to w zasadzie jedyny sensowny argument. Drugi to taki, że koronę norweską kupiłem raczej długoterminowo. Wcale nie jest mówione jednak, że cena może np. spaść np. o 10 groszy, co byłoby już dość bolesne. Jest jeszcze jeden argument, który każe mi trzymać koronę. Jest to fakt, że NOK może być walutą na "trudne czasy". Wydaje się ona nieco mocniejsza od naszej, dlatego też już jakiś czas temu zdecydowałem się na jej zakup.
No, ale poczekamy jeszcze, co przyniosą kolejne dni i czy faktycznie 30-tygodniowa SMA znajdzie się poniżej 50-tygodniowej.
Jeśli ktoś z Czytelników posiada również koronę norweską w swoim portfelu, zapraszam do dyskusji na ten temat. Jakie są Wasze spostrzeżenia?


Co by było gdyby...?

Sporo się ostatnio mówi i pisze na temat Amber Gold. Załóżmy jednak pewien optymistyczny scenariusz. Spółka jest czyściutka, a wszyscy (włącznie z KNF), którzy źle mówili i pisali o niej mocno uderzyli się w pierś. Co wówczas?
Z pewnością nastąpiłbym zmasowany atak oszczędzających, którzy chcieliby założyć lokaty w Amber Gold. Jaki były dalszy ciąg?
Po pierwsze, banki straciłyby dużo kapitału, który mógłby zachwiać kondycję niektórych z nich.
Po drugie, pewnie spółka Amber Gold obniżyłaby oprocentowanie swoich lokat, ponieważ mając tak olbrzymi zainteresowanie swoimi produktami, nie musiałaby ponosić tak wysokiego kosztu, a i tak miałaby klientów.
Po trzecie, spółka mogłaby realizować swoją politykę pomnażania kapitału bardziej bezstresowo (cokolwiek rozumie się poprzez pomnażanie kapitału w jej wypadku).
Z punktu widzenia osób oszczędzających, wszystkim na rękę byłoby, gdyby spółka była czysta. Oznaczałoby to też, że same banki zmuszone byłyby więcej płacić za obracanie naszymi pieniędzmi.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ano dlatego, że mi naprawdę nie zależy na tym, żeby AG miał problemy i żeby upadł. Bo jeśli wszystko jest robione zgodnie z prawem, to tylko pozazdrościć Marcinowi Plichcie geniuszu.
Żeby jednak nie było kolorowo, gdzieniegdzie w sieci pojawiają się informacje, że spółka spóźnia się z wypłatami. Spowodowane jest to ponoć zmianami kont w spółce. Ja osobiście podchodzę do tej informacji dość spokojnie, jednak wieszczący teorie spiskowe już dorabiają swoje własne historie.

niedziela, 15 lipca 2012

Amber Gold znalazł sposób na poprawę wizerunku?

Nie twierdzę, że to prawda, dlatego w tytule tego postu dostawiłem znak zapytania. O co jednak chodzi? Wydaje mi się, że Amber Gold, nie mogąc rozwiązać swojego sporu z KNF, rozpoczął swoją aktywność w internecie, która ma na celu poprawę swojego wizerunku.
Podejrzanym dla mnie jest wątek na forum bankiera. Do wnikliwej analizy tematu zapraszam tutaj.
Trudno to udowodnić (przynajmniej z mojej perspektywy), że wątek rozpoczął ktoś z Amber Gold, ale patrząc na to, w jaki sposób pisze niejaka Stasia, pierwsze spostrzeżenie to opinia kogoś z tej spółki. No bo jaki cel może mieć jakakolwiek osoba niezwiązana z AG, która chce zapłacić komuś za bycie oszukanym? Po prostu spółka w ten sposób próbuje poprawić swój nadszarpnięty wizerunek.
Nie chcę wnikać w to, czy to jest sposób dobry, czy nie. Wszyscy wiedzą, że dopóki nic się nie udowodni spółce, to jest ona czysta. I tak jest w rzeczywistości. Warto jednak zwrócić uwagę, jak to ktoś w odpowiedziach stwierdził, że w piramidzie nie ma oszukanych pojedynczych osób.
Jak by nie patrzeć, gdańska spółka jest pod olbrzymią presją i coś musi zrobić, ponieważ brak działania z jej strony na pewno spowoduje, że nie zyskają nowych klientów, a obecni już raczej nie będą odnawiali lokat.

Co mnie wkurza w Money.pl?

Dzisiaj na fejsie spłodziłem pewien tekścik, w którym opisuję, co mnie wkurza w portalu Money.pl.
Portal z każdym miesiącem stacza się i bardziej przypomina strony kierowane do mas (typu Onet) czy nawet Pudelek lub inne kundelki zamiast branżowego miejsca adresowanego dla fachowców.
Chętnych zapraszam na profil naszego bloga na Facebooku.

sobota, 14 lipca 2012

Luźna refleksja na temat Amber Gold

Tak czytam w różnych mediach o tym wszystkim, co się dzieje wokół spółki Amber Gold i nasuwa mi się pewna refleksja.
Jedna rzecz, której jesteśmy pewni to fakt, że nikogo dotąd nie oszukała. Gdyby tak było, z pewnością afera byłaby głośna. I tutaj duży plus dla spółki, że daje radę.
Jest jednak szereg minusów, których nie potrafię ogarnąć. Amber Gold się żali w swoim oświadczeniu, że KNF wpisał spółkę na listę ostrzeżeń nie podając żadnych argumentów. Przecież KNF nie zrobił tego bez powodu (zapewne chce chronić interesy klientów, ale i banków, na co zwracają również uwagę eksperci). Głównym zarzutem wobec gdańskiej spółki jest fakt przyjmowania lokat i obarczaniu ich ryzykiem. I tutaj się wszystko rozbija, bo nikt nie wie, co się dzieje z pieniędzmi klientów.
Marcin Plichta, prezes Amber Gold, w swoich wynurzeniach mówi o transparentności jego spółki. A ja się pytam: czym ta transparentność się objawia? Że spóźnia się z podaniem wyników finansowych o kilka lat (trudno nazwać to, co zaprezentował na swojej stronie wynikami finansowymi)? Że zgromadził potężny kapitał w krótkim czasie będąc wcześniej bankrutem? Że kupuje linie lotnicze? Za co?
Plichta może płakać i łzawić z tego powodu, że KNF i media są niedobre, ale dopóki ludzie nie będą mieli klarownej sytuacji co do instytucji, którą on kieruje, nie będzie dobrze i niepokój będzie się wzmagał. A ostrzeżenie KNF uważam za w pełni uzasadnione.
Moje pytanie brzmi: co ma do ukrycia Amber Gold, że tak się broni przed ujawnieniem swojej sytuacji finansowej? Dlaczego tego nie zrobił rok temu i dwa lata temu? Te pytania nie są wymierzone przeciwko spółce. To są normalne pytania, które zadaje osoba, która raz zainwestowała w tej spółce i chciałaby to zrobić więcej razy, ale obawia się, czy nie straci swoich ciężko zarobionych pieniędzy.
I jeszcze jedna myśl. Z tym funduszem poręczeniowym AG to też niezły żart.
Sam zadałem jedno z powyższych pytań spółce i zostałem zignorowany. Gdzie ta transparentność, Panie Plichta?

piątek, 13 lipca 2012

W Fortunie nadzieja

Jedną z niewielu spółek w moim portfelu jest Fortuna. Dzisiaj dokonało się dość istotne zdarzenie, ponieważ kurs przekroczył 16 PLN, co najlepszym wynikiem od kilku ładnych miesięcy.
Nie ukrywam, patrząc na wykres, że liczę na dalsze wzrosty i nie zamierzam jeszcze wyrzucać akcji tej spółki. Co ciekawe, od początku lipca są wyższe obroty na tej spółce, co też daje jakieś nadzieje. Za wiele transakcji nie ma, ale obroty są, więc jest to jakiś pozytyw.

Skąd nagły wzrost TPSA?

Jako akcjonariusz TPSA interesuję się tym, co dzieje się wokół tej spółki. Co prawda nie rzucam się łapczywie na wszystkie wiadomości, jakie dostępne są o Orange, ale staram się interesować tym, co dzieje się wokół niej i rozumieć zachowania inwestorów.
Dzisiaj tymczasem notujemy dość ładny wzrost, a ja nie wiem, czym to jest podyktowane. I nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Idziemy w zasadzie bez korekty do góry.
Nie mówię, że mi się ta sytuacja nie podoba, bo jest to dobra wiadomość. Zastanawiam się jednak, o co chodzi?
Gdyby spojrzeć jednak na wykres roczny to już nasuwa się pewna odpowiedź. Kurs TPSA charakteryzuje się dość mocnymi ruchami to w górę, to w dół. I teraz doświadczamy jednego z takich ruchów.



środa, 11 lipca 2012

Najpierw rób, potem myśl. A może odwrotnie?

Podobało mi się, to, co zaobserwowałem dzisiaj na akcjach Sygnity. Kurs akcji praktycznie cały dzień leciał w dół. Spowodowane było to między innymi nieudanym wezwaniem Asseco Poland i, pewnie w mniejszej części, rezygnacją prezesa Norberta Biedrzyckiego ze swej funkcji.
Najciekawsze jednak wydarzyło się przed godz. 16.00. Wówczas UOKiK wydał decyzję, w której nie widzi przeszkód na przejęcie spółki Sygnity przez Asseco Poland. I co? Kurs nagle skoczył o 8%. Nie trwało to jednak długo, bo okazało się, że na tą chwilę nie ma to znaczenia, ponieważ skończył się już termin wezwania. Inwestorzy uzmysłowili sobie ten fakt i zaczęli nagle wyprzedawać akcje.
Czym zatem podyktowany był ten optymizm? Okazuje się, że tym, iż nie ma przeciwwskazań, by przejąć Sygnity. Co ciekawe jednak, niepowodzenie pierwszej próby przejęcia spowodowało, że Asseco Poland nie myśli w tej chwili nad drugim podejściem do spółki Sygnity.
To co się działo dzisiaj najlepiej ilustruje wykres. Mnie martwi jedynie to, że ta chwilowa euforia nie miała w zasadzie żadnego racjonalnego uzasadnienia. Pokazuje jedynie to, jak bardzo rynkiem rządzą emocje. Warto zauważyć, że reakcja była natychmiastowa, tuż po podaniu informacji, więc inwestorzy nawet nie mieli zbytnio czasu, żeby się nad tym zastanowić.

poniedziałek, 9 lipca 2012

Amber Gold publikuje wyniki i... straszy!

Spółka Amber Gold opublikowała po wielomiesięcznych opóźnieniach swoje wstępne wyniki finansowe i od razu straszy, że będzie pozywać do sądu wszystkich, którzy źle o nich mówią.
A mnie zastanawia jeden fakt. Jak mają dobrze mówić, skoro spółka - mimo obowiązku - nagina prawo i nie publikuje wyników powodując niepokój wśród potencjalnych inwestorów?
Do wyników odsyłam pod ten adres. Warto zauważyć, że każdy rok spółka kończyła zyskiem, co jest naprawdę godne uznania.
Rzućmy jednak okiem na poniższy obrazek.
Można podejrzewać, że wyniki, począwszy od tego roku mogą nie być już takie optymistyczne, jak w poprzednich latach, zważywszy na fakt, że - przynajmniej tymczasowo - hossa na rynku złota się zatrzymała.
Poczekajmy cierpliwie na bardziej szczegółowe i potwierdzone wyniki spółki i wówczas będzie można coś więcej na ten temat powiedzieć.
Co mnie jeszcze zastanawia, to fakt, że wraz z publikacją wyników, Marcin Plichta, prezes spółki zaczął straszyć media i blogerów pozwami. Dziwne, że nie robił tego przed publikacją wyników finansowych, zdając sobie pewnie sprawę, że mają oni powody, by tak twierdzić i że jest on w stosunku do swoich klientów nie fair. A teraz, po publikacji, jako już w pełni wiarygodna i działająca zgodnie z prawem firma (mimo dalszej obecności na liście ostrzeżeń KNF) próbuje przejść do kontrofensywy.
Będziemy dalej przyglądali się tej spółce.

sobota, 7 lipca 2012

"Mój" guru mnie zawiódł

Wiele miesięcy temu w dość żartobliwym tonie pisałem, że znalazłem sobie własnego guru. Był nim Kishore M. Dzisiaj, z bólem serca przyznaję, że mój guru mnie zawiódł.
Zresztą sami spójrzcie na dwa przykładowe filmiki z jego spotkań z ludźmi. Czyż on sam z jego zacnym akcentem nie jest fascynujący. Owszem, jest. Obejrzałem sporo filmów z tego (póki co, znalazłem dwa, więc chyba reszta została usunięta).





Tymczasem dzisiaj podczas przeczesywania sieci natrafiłem się na taki filmik, w którym nasz bohater został obnażony ze swoich bajek.



O tym, że były to bajki to wiedziałem od początku. Ciekawiło mnie jedynie kiedy w końcu pojawią się jakieś dowody w tej sprawie. I ostatecznie doczekaliśmy się. A mi pozostaje szukać nowego guru. Macie jakieś sugestie?

piątek, 6 lipca 2012

Pieniądze na weekend na lokacie

Od pewnego czasu testuję zarabianie pieniędzy na bardzo krótkoterminowych, z reguły jednodniowych, lokatach. Tym razem na lokatę na weekend powędrowało 2500 PLN.
Pieniądze lokuję w Alior Syncu na lokacie negocjowanej. Ku mojemu zaskoczeniu, pojawiło się oprocentowanie 4%, tylko jeszcze nie zbadałem, czy było to spowodowane terminem dłuższym niż jeden dzień (bo pieniądze wędrują na lokatę do poniedziałku, czyli na trzy dni) czy kwotą powyżej 2000 PLN. Nie zdążyłem tego jeszcze zbadać.
Tak czy siak, warto się bawić w takie lokaty, nawet dla tych 65 groszy, które dostanę w poniedziałek, bo przez weekend i tak nie planuję większych wydatków, więc niech sobie nawet te kilkadziesiąt groszy zarobią.
Z czasem planuję w ten sposób lokować więcej "środków operacyjnych", których nie mogę zamrozić na standardowej lokacie. Testy Synca cały czas więc trwają.

czwartek, 5 lipca 2012

Grosz do grosza...

Być może mój pomysł nie będzie zbyt oryginalny i wiele osób go stosuje, ale chciałem się z Wami podzielić swoją koncepcją dotyczącą zarobienia paru groszy lub złotych dziennie (zależy jaką gotówką dysponujemy).
Po założeniu konta w Alior Syncu myślałem, co tu zrobić, żeby nic nie robić, a zarobić. Ostatecznie zauważyłem, że można zakładać lokaty jednodniowe (co prawda obarczone podatkiem Belki), ale są to pieniądze, które w zasadzie mogą zasilić nasze konto za darmo. Co więc robię?
Jak zbliża się koniec dnia i wiem, że nie czekają mnie jakieś większe wydatki, większość pieniędzy z mojego rachunku ROR przelewam na lokatę jednodniową (oprocentowanie wynosi 3,5%, więc na kokosy nie liczmy). Na drugi dzień loguję się do konta i mam zwrot pieniążków wraz z odsetkami.
Jakie są plusy tego? Nie zamrażamy pieniędzy, tylko wieczorem zakładamy lokatę, a rano mamy pieniądze z powrotem. Oprocentowanie jest wyższe niż na ROR, bo wynosi 3,5%, więc choćby dlatego warto je przenieść na noc na lokatę.
Przez dwa dni robiłem testy. Raz wrzuciłem 1000 PLN (zysk 0,08 PLN), drugi raz 1500 PLN (zysk 0,11 PLN). Kwoty nie rzucają na kolana, ale jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że możemy ulokować większą sumkę, to wygląda to nieco lepiej. I ja zamierzam to praktykować. Oczywiście ten sposób działania jest dobry tylko dla osób, które nie mogą sobie pozwolić na zamrażanie gotówki na dłużej (np. obracają pieniędzmi w ciągu dnia) i dla których to osób lokaty i konta oszczędnościowe nie wchodzą w rachubę.
Czy zabawa jest warta świeczki dla parunastu groszy lub kilku złotych? Oczywiście, że jest, ponieważ są to pieniądze tak naprawdę za nic. Przelew na lokatę zajmuje mniej niż minutę. Dodatkową motywacją dla nas jest fakt, że pieniądze dla nas pracują i widzimy je na bieżąco.
Dlaczego o tym napisałem? Ano dlatego, że ostatnio mój ROR w Pekao SA, z którego chciałem odejść został oprocentowany na 2,5% (niedawno wynegocjowałem zwolnienie z opłat i podwyższenie oprocentowania), a tutaj pojawiła się okazja, by jeszcze parę groszy więcej wycisnąć. Warto więc szukać okazji, negocjować, analizować i wybierać najlepsze dla nas rozwiązania.

wtorek, 3 lipca 2012

Amber Gold nie oferuje już lokat 1-miesięcznych

Dzisiaj zapoznałem się z ofertą lokat spółki Amber Gold. Mój wzrok przykuł brak ofert lokat 1-miesięcznych. Co to oznacza?
Chciałbym wierzyć, że to nic nie oznacza, poza tym, że spółka poszukuje średnio- i długoterminowych inwestorów. Niemniej jednak czerwona lampka powinna nam się zapalić. Skoro oferta 1-miesięczna znika, to jest to czymś spowodowane.
Jedno jest pewne. Od wielu miesięcy złoto nie może pokonać poziomu 5900 PLN za uncję, mimo wysokiego kursu dolara. Rzućmy okiem na wykres.
W przypadku kursu XAUUSD wykres wygląda jeszcze bardziej niepokojąco, a dla mnie wręcz jednoznacznie.
Wydaje mi się, że szefostwo Amber Gold uświadomiło sobie, że w krótkim terminie złoto nie odbije za wiele i pozostaje im wierzyć, że w długim terminie trend może ponownie rosnąć.
Mój niepokój jest w dalszym ciągu duży. Znikają 1-miesięczne lokaty, które dawały nadzieję na ucieczkę w przypadku jakichkolwiek pogłosek o problemach spółki. Wrzucanie pieniędzy na lokaty 3-miesięczne lub dłuższe to już jest hazard. Skoro spółka nie prezentuje żadnych swoich wyników finansowych to inwestorzy powinni być świadomi, że taka spółka jest mało wiarygodna. I nie przekona mnie nawet dość duża kampania reklamowa w radiu czy portalach internetowych.